Szef MON Antoni Macierewicz w programie "Teleranek".
Szef MON Antoni Macierewicz w programie "Teleranek". Flickr / Ministerstwo Obrony Narodowej

"Telerankiem" z udziałem ministra Macierewicza, który opowiada dzieciom o Żołnierzach Wyklętych, władza właśnie przekroczyła pewną granicę. Choć program dopiero zostanie wyemitowany w TVP, sama informacja i tak przeraziła wielu ludzi. Bo widać już dokładnie, jak mocno i niemal z butami, PiS zaczyna wchodzić w psychikę najmłodszych. Z wyraźnym celem – ukształtowania nowego, patriotycznego Polaka niemal od kołyski. – Nie widać w tym kształtowaniu nastawienia do współpracy z resztą świata. Młodzi ludzie ciągle słuchają za to o zagrożeniach – ocenia jeden z psychologów.

REKLAMA
Po burzy wokół nowej podstawy programowej ten "Teleranek" to niemal wisienka na torcie – spośród dowodów na to, jak w najbliższym czasie mają być kształtowane najmłodsze, polskie umysły. Program, przypomnijmy, został reaktywowany wraz z dojściem PiS do władzy, i jest przeznaczony dla dzieci w wieku 7-12 lat. W swojej wcześniejszej, ponad 30-letniej historii, raczej nigdy z polityką się nie kojarzył – z jednym wyjątkiem 13 grudnia 1981 roku, ale w zupełnie innym kontekście. Teraz gościem "Teleranka" był sam minister obrony narodowej. A wraz z nim temat Żołnierzy Wyklętych. Program zapowiedziano w taki sposób:
Zapowiedź programu

Zosia, Maciek i Igor odwiedzą pokój zagadek Instytutu Pamięci Narodowej, gdzie wcielą się w role żołnierzy mających za zadanie rozwiązać łamigłówkę. Nasi prowadzący wezmą udział w maratonie „Bieg Wilczy”, którego celem jest uhonorowanie bohaterskiej postawy „Żołnierzy Wyklętych”. Spotkamy się też z grupą rekonstruktorów, którzy opowiedzą nam o swojej działalności i o tym, dlaczego akurat ci żołnierze są dla nich inspiracją.

Jak człowiek słyszy takie zapowiedzi, to zastanawia się, co czeka go dalej. Zgryźliwi pytają nawet, czy następne w kwestii edukacji o Żołnierzach Wyklętych będą żłobki. Albo czy do Teleranka nie trafi teraz np. katastrofa smoleńska. I może znów Antoni Macierewicz by o niej opowiadał? Może niedługo okaże się, że każdy młody człowiek musi o niej wiedzieć. Znać szczegóły, choć jednostronne. Już dziś na Podlasiu uczniowie tamtejszych szkół mogą brać udział w konkursie humanistycznym o poszukiwaniu prawdy na temat katastrofy smoleńskiej... Taką inicjatywę rzucił wiceminister SWiA Jarosław Zieliński. Nowa edukacja młodego pokolenia naprawdę idzie już pełną parą.
Patriotyczna geografia
Pisaliśmy już o tym wiele razy. Na przykład tutaj – o tym, jak rząd PiS chce, by w szkołach uczono posłuszeństwa, a nie swobodnego myślenia. Szef ZNP Sławomir Broniarz tak nam wtedy mówił: – W rozmowie z dziennikarką TVN 24 były poseł PiS Marian Piłka stwierdził wprost, że prawdziwym celem reformy edukacji jest to by pojawił się nowy model, ucznia, absolwenta, nowy model patriotyzmu a'la PiS.
Państwo ma mieć w tym swój wkład i wcale tego nie ukrywa. "Wychowanie młodego pokolenia jest zadaniem rodziny i szkoły, która w swojej działalności musi uwzględniać wolę rodziców, ale także i państwa, do którego obowiązków należy stwarzanie właściwych warunków wychowania" – to fragment dokumentów Ministerstwa Edukacji. Jakie to warunki, wiemy.
Nowy Polak ma być patriotą, szanować wartości narodowe. Aż nadto widać to w projekcie nowej podstawy programowej, która od września ma trafić do szkół i o którym pisaliśmy już nie raz. Od pierwszej klasy szkoły podstawowej mowa jest o patriotyzmie, znajomości faktów historycznych, tradycji, narodzie, a nawet o tym, że dziesięciolatek powinien być w stanie wymienić przykłady stowarzyszeń miłośników historii. Już uczeń klasy IV klasy będzie się uczył o żołnierzu niezłomnym, Witoldzie Pileckim.
Dokument został już podpisany przez minister Zalewską, ale jeszcze nie ma go w Dzienniku Ustaw i nawet eksperci, którzy zgłaszali swoje liczne uwagi, jeszcze nie wiedzą, czy zostały one uwzględnione. Próbujemy pytać, ale bezskutecznie. – Nie wiemy, czy umieścili poprawki, cały czas znamy tylko projekt z ubiegłego roku – słyszę.
"Żeby dzieci znowu nie były indoktrynowane jednostronnie"
Teraz doszedł "Teleranek". Pytam psychologa społecznego, co o tym myśli. Odpowiedź jest prosta i oczywista. Zbigniew Nęcki, profesor UJ, najpierw podkreśla, że dzieci są absolutnie zależne od nas, dorosłych, pod względem tego, jak myślą, o czym myślą i co robią. – Nie ma się co oszukiwać, że od urodzenia do dorosłości, dziecko jest psychologicznie bezbronne wobec tego, co mu wciskamy do głowy. Można wciskać miłość do Kim Ir Sena. Albo do Żołnierzy Wyklętych. Albo do samochodów i pieniędzy. Modele, które dorośli przekazują są bezkrytycznie przyjmowane przez dzieci – podkreśla profesor.
A potem już wyraża swoje obawy.... – Ministrowie, nawet premierzy, bez przygotowania pedagogicznego, w dobrej wierze, mogą zrobić dzieciom krzywdę, układając im obraz po swojemu. Trochę się boję, że politycy mają zbyt dużo intencji proroctwa i niesienia swoich wartości i nie próbują obiektywnie spojrzeć na wydarzenia nawet najbardziej tragiczne. Widzimy to co i rusz, również przy Żołnierzach Wyklętych. Bardzo bym się bał, żeby dzieci znowu nie były indoktrynowane jednostronnie – mówi.
Zarzuty indoktrynacji padły już nie raz pod adresem podstawy programowej.
Krystyna Szumilas
b. minister edukacji

"To jest skandaliczna podstawa programowa, indoktrynująca dzieci i młodzież, nie pokazująca tych treści, które są wymagane w XXI wieku, nie skorelowana pomiędzy przedmiotami, skonsultowana wyłącznie ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości, bez uwzględnienia uwag naukowców, ekspertów". Czytaj więcej

A także pod adresem innych, którzy w ostatnim czasie mocno próbowali ingerować w edukację młodych ludzi. Na przykład uczelni o. Tadeusza Rydzyka, która w szkołach prowadzi warsztaty dla uczniów o manipulacji mediów – pisaliśmy o tym tutaj. Albo w przypadku radykalnej radnej PiS z Gdańska, Anny Kołakowskiej, która razem z mężem rusza w Polskę z wykładami dla młodzieży o Żołnierzach Wyklętych. Jej program Świadomi Patrioci sponsoruje Grupa Energa, a ona uważa, że postawy Żołnierzy Wyklętych trzeba promować i stawiać za wzór młodemu pokoleniu
Ciągle wrogość, zagrożenia...
Profesor Nęcki zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz, którą może przesiąknąć najmłodsze pokolenie. Na każdym kroku mamy bowiem martyrologię. Głośnie obchodzenie tragicznych rocznic. Również w podstawie programowej jest o tym mowa, jak podczas ważnych wydarzeń mają się zachować najmłodsi. Słyszymy o zagrożeniach, nawet do sierot z Aleppo, które chciał przyjąć Sopot, włączono wątek terrorystyczny. Na słowa walczymy z resztą Europy w sprawie własnego rodaka, przewodniczącego Rady Europejskiej. Ciągle agresja, nienawiść, potrzeba obrony przed kimś lub przed czymś.
– Mówienie o walkach, wojnach, wrogach, których jest tak dużo teraz w politycznych wypowiedziach Macierewicza, pokazuje, że czujemy się niemal mesjaszem narodów. Bardzo martwi mnie ten wątek wojenno-agresywny. A także ten o naszej historycznej wzniosłości. Nie widać kształtowania nowego Polaka w kierunku Polaka kooperującego z resztą świata. Jest tak, jakby cały świat zasadził się na nas i musimy się bronić. Nie możemy w dzieciakach budować paranoi zagrożenia ze strony naszych wszystkich sąsiadów – mówi.
Co z nich wyrośnie
Młody człowiek nie tylko słyszy o potrzebie tworzenia oddziałów Obrony Terytorialnej. Słyszy też o tym, że PiS chce tworzyć strzelnice. W społecznym odbiorze – zamieniać Orliki, na których gra się w piłkę, w miejsca, gdzie będziemy się uczyć się, jak się bronić.
prof. Zbigniew Nęcki

Idea, że Polska jest zagrożona, że musimy się bronić, a mamy w historii przykłady bohaterstwa, jest kontynuacją pięknej linii, ale już nieaktualnej. Szanujmy koncepcję Polaka walczącego, gnębionego, ale kreujmy też koncepcję Polaka współpracującego z resztą świata. A tego ostatnio nie widać.

Na wychowanie ma wpływ wiele czynników, ale dawno ten państwowy nie był tak mocno widoczny. Dawno nie było tylu głosów, że cofamy się do PRL. I dawno nie było takich obaw, co wyrośnie z najmłodszego pokolenia.

Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl