
Źle się dzieje w Warszawskiej Operze Kameralnej. O placówkę artyści i sympatycy walczyli nie raz, tym razem wydaje się, że to będzie jej smutny koniec. Pełniąca obowiązki dyrektora Alicja Węgorzewska-Whiskerd wysłała do pracowników informację o planowanych zwolnieniach. Pracę stracą wszyscy soliści i dyrygenci, połowa muzyków Warszawskiej Sinfonietty i kilku pracowników administracji. Łącznie 104 osób. Urzędniczka, która nawet nie wygrała konkursu na to stanowisko, innej możliwości nie widzi.
Zdesperowani pracownicy protestowali w poniedziałek przed gmachem ministerstwa kultury. Nie zgadzają się na rozwiązywanie problemów Opery przez wyrzucanie na bruk większości artystów. — Jeżeli nas zabraknie, w zasadzie Warszawska Opera Kameralna może się nazywać Warszawską Orkiestrą Symfoniczną — powiedział polsatnews.pl podczas pikiety Bogdan Śliwa, baryton.
Komunikat dyrektora Opery Kameralnej
W związku z trudną sytuacją finansową Warszawskiej Opery Kameralnej, w celu zapewnienia jej dalszego funkcjonowania na mapie warszawskich instytucji kultury na jak najwyższym poziomie, Dyrektor WOK podjęła trudną decyzję o rozpoczęciu procesu jej uzdrowienia. Decyzje podejmowane w procesie sanacji, dotyczące ograniczenia oraz zmiany formuły zatrudnienia dadzą szansę Warszawskiej Operze Kameralnej na transformację i unowocześnienie jej struktury oraz na podniesienie poziomu artystycznego tej cenionej instytucji.
Warszawska Opera Kameralna działa od ponad 50 lat. W 1961 roku założył ją Stefan Sutkowski, późniejszy wieloletni dyrektor naczelny i artystyczny WOK. Wizjoner, który chciał umieścić w jej repertuarze zarówno dzieła współczesne, jak i średniowieczne misteria, XVIII-wieczne pantomimy czy opery barokowe. Z inicjatywy Sutkowskiego od 25 lat w WOK odbywa się też Festiwal Mozartowski, jedyny taki w Europie, podczas którego jeden zespół przedstawiał cały dorobek austriackiego geniusza.
Walentynka dla Sutkowskiego
Tylko absolutny profesjonalizm umożliwił artystom przetrwać cały spektakl "La finita semplice", który odbył się 14 lutego. Tuż przed jego rozpoczęciem powiedziano im, że większość z nich wkrótce trafi na bruk. Od 15 do 23 marca z pracą pożegna się 61 osób, w tym wszyscy soliści (55 osób) i 6 dyrygentów. Oszczędzone nie zostaną nawet największe gwiazdy WOK, jak dyrygent Władysław Kłosiewicz czy śpiewaczki Olga Pasiecznik i Anna Mikołajczyk. Kolejnych 36 muzyków z Warszawskiej Sinfonietty, czyli połowa z nich i 7 pracowników administracji.
Po wielu latach doczekałem się niszczenia instytucji, którą stworzyłem ponad 50 lat temu. Warszawska Opera Kameralna w okresie jej trwania tworzyła niezapomniane spektakle i koncerty. Repertuar od średniowiecza do czasów współczesnych. Toteż nigdy nie przyszło mi na myśl zwalniać wykonawców, którzy tworzyli ten zespół. Byli Oni i są solistami i muzykami wielkiej miary. Oni swoim kunsztem dają satysfakcję słuchaczom. Dzisiaj z wielkim niepokojem patrzę na chylący się ku upadkowi Dom, w którym wykonawcy mogli się czuć bezpiecznie. Czai się zło, które niszczy wielką sztukę. Wielka sztuka z natury swej nie broni się sama. Potrzebuje wsparcia ludzi mądrych, wrażliwych, życzliwych i umiejących bronić wielkie osiągnięcia. Jeśli tego zabraknie pozostanie kulturalna pustynia.
Prawicowe media rozpisują się o tym, że WOK to w istocie ruina, którą albo trzeba reformować, albo likwidować. Zaproponowana reforma w istocie zrównuje pierwsze z drugim.
— Zastanawiało mnie, dlaczego pani dyrektor poczyniła tak radykalne cięcia. Aż w końcu zrozumiałem — komentuje dyrygent Tomasz Lida. — Teatr impresaryjny i agencje, które je obsługują, wymieniają między sobą solistów. To nie tak jak w amerykańskich filmach, że ktoś nagle wpada na kogoś fantastycznego i go zaprasza. To jest wymiana, na której zyskują agencje impresaryjne, które pobierają honorarium za swoje usługi. Mówimy tu o bardzo dużych pieniądzach. Czy przypadkiem nie o to chodzi w tej sytuacji? — zastanawia się dyrygent.
— Wszystko zależy od dobrej woli dyrekcji — mówi Ruben Silva. — Jeśli dyrekcja uważa, że nie ma takiej możliwości, to niech poda się do dymisji. Wówczas pan marszałek ogłosi konkurs na nowego dyrektora. Przecież ta pani nie jest nawet dyrektorem, pełni tylko jego obowiązki! Tym bardziej nie może robić takich rzeczy. Powinien być konkurs, w którym zostałby wyłoniony najlepszy kandydat — stwierdza.
Napisz do autora: lidia.pustelnik@natemat.pl
