
Chwila oddechu. Nareszcie dzień bez meczów. Ale wrocławska strefa kibica nie próżnuje. Korzystając z przerwy przed półfinałami, organizatorzy zaprosili do Wrocławia Duran Duran, których hity w latach 80. rozgrzewały co najmniej tak, jak piłkarskie mecze. Czy ktoś jeszcze o nich pamięta? Czy podstarzałe gwiazdy pop mają jeszcze coś do zaoferowania publiczności, która młodość przeżywa teraz?
W przypadku Noela Gallaghera jego występ w gdańskiej Strefie Kibica był fajny i naturalny. Artysta jest kibicem piłkarskim, wielkim fanem Manchesteru i na pewno przyjechał do Polski także jako kibic, a nie tylko dla kasy.
Panom z Duran Duran nie można zarzucić, że bardziej niż na muzyce, skupili się na ukształtowaniu swojego wizerunku. Ich piosenki także się bronią. Brzmienie zainspirowane muzyką soul, a także dźwiękami niezależnej sceny muzycznej lat 70. Nowego Jorku, z widocznymi odwołaniami do Davida Bowie, podziałały wyrafinowane i mniej wybredne gusta. I były doceniane także przez słynnych fanów. O Duran Duran pozytywnie wypowiadał się m.in Andy Warhol. Miłość ich muzyce wyznawała nawet księżna Diana.
William i Harry poprosili ich o zagranie konkretnych przebojów: "Rio", "Wild Boys" i "Sunrise".
Występ Duran Duran to zorganizowana rozrywka dla piwa. Panowie przyjechali zarobić, ale to dobry muzyczny strzał i większa atrakcja, niż Pitbull, czy ATB, którzy też grali w strefach. Nawet jeśli koncert jest chałturą, to jest to chałtura szlachetna, która zapewni rozrywkę nie tylko karkom, ale i pozostałym kibicom.
Żywy rytm, ciekawe aranżacje, okraszone nawiązaniami do sztuki i mody, przyniosły Duran Duran 80 milionów płyt i dwie nagrody Grammy. Tylko U2, Rolling Stonesi i Madonna mogą pochwalić się większymi sukcesami. Czy dzisiejszy koncert odnowi zjawisko duranmanii? I czy strefa kibica to dobre miejsce na powrót? John Taylor w rozmowie z Piotrem Stelmachem twierdził, że tak. – Piłka nożna i muzyka to dwie najbardziej demokratyzujące siły na świecie, to sprawy, które łączą ludzi, narody, religie – mówił.
