Beata Szydło była gościem "Sygnałów Dnia".
Beata Szydło była gościem "Sygnałów Dnia". Fot. polskieradio.pl/jedynka

Spadek notowań PiS-u jest faktem. – Z pokorą patrzę na te sondaże – przyznała w radiowej Jedynce premier Beata Szydło i zapowiedziała, że będzie "wyciągać wnioski i korygować błędy". Postraszyła przy tym członków swojego gabinetu. – Są tacy, którzy będą musieli poprawić swoją pracę – stwierdziła. Ale po tym, co powiedziała potem, można wątpić, że rekonstrukcja rządu nastąpi.

REKLAMA
Prowadzący rozmowę w "Sygnałach Dnia" zapytał szefową rządu o sondażową zadyszkę. Wczoraj bowiem poznaliśmy wyniki kolejnego badania, w którym słupek PO znacznie wzrósł, a słupek PiS-u mocno opadł.
Beata Szydło
premier

Nie określałabym tego mianem zadyszki. Z pełną pokorą patrzę na sondaże. W pewnym momencie te zniżki musiały nastąpić, liczyłam się z tym. Wzięliśmy odpowiedzialność za władzę, naruszyliśmy wiele interesów, co dla wielu środowisk nie jest akceptowalne.

"Sygnały Dnia"
Ale nie tylko na "grupy interesów" premier wskazała w swojej wypowiedzi. – Jeżeli się popełnia błędy, to trzeba wyciągać wnioski i te błędy korygować. Konsekwencja, pokora, wyciągnięcie wniosków – taką receptę przedstawiła Beata Szydło na to, aby PiS zrealizował swój cel i wygrał kolejne wybory.
Pytana, czy "wyciąganie wniosków" oznacza zmiany w rządzie, premier stwierdziła, że rozmawia z ministrami i ocenia ich na bieżąco. – Są tacy, którzy będą musieli zdecydowanie poprawić swoją pracę – zabrzmiało groźnie z ust Beaty Szydło. Ale tylko przez chwilę było tak groźnie. Gdy dziennikarz zapytał, czy chodzi o ministrów obrony i spraw zagranicznych, zaczął się pean na ich cześć.
Beata Szydło
premier

Antoni Macierewicz i Witold Waszczykowski mają niełatwy odcinek pracy. Oceny w mediach są niesprawiedliwe. Waszczykowski jest jednym z ministrów najbardziej zapracowanych. (...) Jego działania oceniam pozytywnie z punktu widzenia polskich interesów.

"Sygnały Dnia"
Według szefowej rządu "nasza dyplomacja jest skuteczna", a dowodem na tę skuteczność ma być sukces Polski w sprawie zapisów w "Deklaracji Rzymskiej".
Wypada przypomnieć, na czym ten "sukces" polegał. Polska zażądała wpisania do deklaracji czegoś, co już w niej było. Początkowo premier groziła, że bez uwzględnienia czterech postulatów Polska deklaracji nie podpisze, ale groźby nie spełniła.