
To była tak druzgocąca porażka, że choć dotyczyła jedynie wyborów samorządowych w niewielkiej miejscowości, z pewnością odnotowano ją i na Nowogrodzkiej, gdzie urzęduje Jarosław Kaczyński, i na Wiejskiej, gdzie jest siedziba Platformy Obywatelskiej. Rafał Zając został nowym prezydentem Stargardu w województwie zachodnio-pomorskim, ale nie to jest w tej sprawie szokujące, a jego wynik. I jak rozprawił się z kandydatami dwóch największych polskich partii – choć sam od wielkiej polityki woli się trzymać z daleka.
I pewnie nawet by nie pomyślał, że mógłby być prezydentem, gdyby nie nagła śmierć urzędującego w Stargardzie od wielu lat Sławomira Pajora. Niezbędne były więc kolejne wybory. Jak pisaliśmy w naTemat, Zając zdeklasował konkurencję. Zgarnął niemal 88 proc. głosów. Kandydat PiS miał 11-procentowe poparcie, a PO… dwuprocentowe. Zaskakująca – zwłaszcza jak na dodatkowe wybory – była frekwencja. Ta wyniosła około 55 proc. Mandat od słynnego suwerena jak na polskie warunki jest więc imponujący.
W spocie wyborczym kandydata PiS występowała pani premier, na ulotce była z prezydentem Dudą. Przyjeżdżali tu ministrowie, więc trudno mówić o odpuszczeniu tematu. Rzucone siły były bardzo duże.
To samo dotyczy Nowoczesnej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Te partie od rana gratulują sukcesu "swojemu człowiekowi" w Stargardzie, czyli Zającowi. Bo to "ich" kandydat, był przez nich popierany.
Zając do wyborów nieprzypadkowo poszedł bez poparcia partii. Postawił na to, czego partyjni nominaci nie mogli zaoferować – doświadczenie i wieloletnią pracę z mieszkańcami. – Pracuję nie od dziś w mieście, w urzędzie od 1999 roku, a od 10 lat byłem zastępcą prezydenta, właśnie świętej pamięci Sławomira Pajora. Więc ja współpracować z mieszkańcami nauczyłem się, potrafię to. Mam z nimi dobre relacje – zwraca uwagę.
Z tym wsparciem, jak się szło na miasto, było czuć tę energię. Choć oczywiście frekwencja była niewiadomą.
Te wybory były jednak ważne nie tylko dla mieszkańców Stargardu. To istotny test także dla całej Polski samorządowej. Przypadek z tego niewielkiego miasta odpowiada powiem sytuacji, którą możemy zastać w wielu polskich miastach, jeśli PiS zrealizuje swoje plany dotyczące nowej ordynacji wyborczej.
