O tym, dlaczego warto pomagać, dyskutowano na debacie „Wszystkie twarze dobra” w ramach Miasteczka Myśli
O tym, dlaczego warto pomagać, dyskutowano na debacie „Wszystkie twarze dobra” w ramach Miasteczka Myśli Fot. Orange
Reklama.
Mimo niemożliwego ścisku znajdzie się miejsce, zwolnione przez kogoś, kto kątem oka dostrzegł wchodzącą z trudem do środka starszą panią czy obładowanego pakunkami seniora. Dość często pech (a może szczęście) chce, że państwu starszym siadać „na jeden przystanek” wcale się nie opłaca. Ale może tamta pani, z drugiego końca pojazdu? A może pan? Koniec końców okazuje się, że wszyscy „zaraz wysiadają”, a miejsce pozostaje puste aż do pętli. I mimo, że z pomocy nikt tak naprawdę nie skorzystał, z jakiegoś powodu każdy „pomocnik” przez rozsuwające się z sykiem drzwi tramwaju wychodzi z wielkim uśmiechem na ustach.
Pomagając innym, pomagamy również sobie – powyższy przykład zdaje się potwierdzać tę w zasadzie prostą tezę. Ale z istnienia mechanizmów, które sprawiają, że niektórzy pomagają chętniej od innych, nie zawsze zdajemy sobie sprawę. Jak działa dobro? Odpowiedzi na to pytanie, szukali uczestnicy debaty „Wszystkie twarze dobra” zorganizowanej przez Orange w ramach Miasteczka Myśli.
Temat nie został wybrany przypadkowo. Orange jak wiele dużych firm prowadzi działania CSR. Jednak rozmach, z jakim „pomarańczowi” organizują się w ramach pracowniczego wolontariatu, jest imponujący. – 3,5 tys. osób Orange Polska angażuje się w działania wolontariackie. To połowa wszystkich wolontariuszy działających w naszej grupie globalnie – powiedział Jacek Kowalski, członek zarządu Orange Polska.
logo
Jacek Kowalski, członek zarządu Orange Polska Fot. Orange
Pytany o to, jak bezinteresowna pomoc wpisuje się w politykę firmy, której naczelnym celem jest, bądź co bądź, zarabianie pieniędzy, stwierdził, że inicjatywa wychodzi od samych pracowników. Zarząd stara się im po prostu… nie przeszkadzać.
– Ludzie mają potrzebę robienia czegoś wspólnie. Jej zaspokojenie w środowisku korporacyjnym nie musi oznaczać tylko wspólnego wyjścia na mecz. Rozwój duchowy może iść w parze z zawodowym. Nasi pracownicy są tego najlepszym przykładem – stwierdził Jacek Kowalski.
Te słowa, już w odniesieniu do nas wszystkich, potwierdziła Maria Wołoszyn, psycholożka z Collegium Civitas. – Mamy biologiczny imperatyw, który każe nam pomagać. Nasz mózg jest emocjonalny. Bez emocji nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Jeśli więc coś nas wzrusza – zatrzymujemy się i pomagamy – tłumaczyła.
logo
Mariola Wołoszyn, psycholog, Collegium Civitas, w środku. Po prawej – Jan Stradowski z miesięcznika „Focus” Fot. Orange
Pytanie, jak tę naturalną chęć pomocy w sobie utrzymać? Zapał do wolontariatu też może być przecież słomiany – drążył moderator pierwszej części dyskusji Jan Stradowski. – Człowiek musi mieć poczucie sensu. Pomoc innym ten sens daje. Ważne jest jednak również to, aby wiedzieć, jak nasza pomoc oddziałuje na innych. Wzmocnienia w postaci kontaktu z osobami, którym pomagamy, są bardzo istotne.
Mariola Wołoszyn
psycholog, Collegium Civitas

Pomagający nie powinien się wstydzić pomagania. Cieszmy się tym! Nie jest tajemnicą, że pomagają najchętniej te osoby, które same są szczęśliwe. Warto również pamiętać, że w wolontariat najchętniej angażują się ci, którzy wierzą, że świat jest sprawiedliwy, a przekazane dobro kiedyś do nich wróci.

W to, że dobro wraca, wierzy niezbicie Anna Ojer – założycielka inicjatywy „SOS Mieszkańcy Wawra – Rodzicom z CZD”. Ostatnie trzy litery w nazwie to skrót od Centrum Zdrowia Dziecka, czyli szpitala, w którym Anna spędziła kiedyś sporo czasu. Wtedy zauważyła, że rodzice małych pacjentów, co zrozumiałe, myślą tylko o swoich dzieciach. „Ktoś inny powinien pomyśleć też o nich” – zauważyła.
– Założyłam grupę na FB i nagle okazało się, że wiele osób już wcześniej pomagało rodzicom na własną rękę. Teraz, kiedy jesteśmy razem – jest łatwiej. Za nami rok działalności, grupa liczy obecnie 6,5 tys. osób. To dowód na to, że w ludziach jest mnóstwo dobra – twierdzi Anna.
Anna Ojer
założycielka inicjatywy „SOS Mieszkańcy Wawra - Rodzicom z CZD”

Co robimy? Jeśli trzeba wsiąść w samochód i o 5 rano kogoś z rodziców czy dzieci zawieźć na jedyny tego dnia pociąg – robimy to. Pomagamy w zakupach, organizujemy ubrania. Rodzice często przyjeżdżają do Centrum w ogromnym pośpiechu, ani przez chwilę nie myśląc ani o sobie, swoich potrzebach czy nawet o spakowaniu walizki.

Anna tłumaczyła, że pomoc w ramach grupy nie ogranicza się do dostarczania artykułów pierwszej potrzeby. – Czasem potrzebna jest tylko rozmowa. Nieraz jechałam do szpitala tylko po to, żeby z kimś po prostu porozmawiać. To też jest czasem bardzo potrzebne – zapewnia.
logo
Anna Dziewit-Meller, pisarka (po prawej), Marek Seretny, prezes Fundacji Kapucyńskiej (w środku) Fot. Orange
Swoim doświadczeniem podzielił się także Marek Seretny, prezes Fundacji Kapucyńskiej, która zajmuje się pomocą ludziom bezdomnym. – Droga od pomagającego do potrzebującego pomocy jest bardzo krótka. Kiedy pracuje się z bezdomnymi, widać tę zależność jak na dłoni – stwierdził. Pisarka Anna Dziewit-Meller odniosła się do jego słów, cytując Piotra Sołtysa, znanego szerzej jako Pablopavo: – W jednym z wywiadów Pablopavo powiedział, że angażuje się w pomoc bezdomnym, bo wie, że tak naprawdę granicę pomiędzy nimi stanowią trzy raty kredytu we frankach szwajcarskich – podsumowała.
Nie masz pomysłu, komu mógłbyś pomóc? Nie wiesz, gdzie się zgłosić? Nie wiesz, od czego zacząć?
Ustąp miejsca w tramwaju. Potem zastanów się, czego ty sam w życiu potrzebujesz. Krok trzeci – daj to innym. Proste? Nie, tego nikt nie obiecywał. Ale sam szybko się przekonasz, że pomoc to kwestia warta zachodu – z każdego punktu widzenia.
logo