W salonie LOT znowu tylko prawicówki – napisał na Twitterze Marcin Zaborowski, były szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Na dowód pokazał zdjęcie, na którym widać tylko prorządowe gazety.
Ale Zaborowski dodał coś jeszcze. Otóż "Gazeta Wyborcza" jest starannie ukryta przed oczami pasażerów przebywających w saloniku. Można ją otrzymać tylko na wyraźną prośbę i... spod lady. To praktyka znana z PRL, gdy właśnie w taki sposób można było kupić nieprawomyślną prasę, zwalczaną przez PZPR, oraz inne "deficytowe" produkty.
To nie pierwszy raz, gdy internauci informują o trudnościach w dostępie do "niepisowskiej" prasy w lokalach zależnych od skarbu państwa, a więc od PiS. Zresztą sami politycy PiS bardzo wyraźnie artykułują niechęć wobec mediów niezgodnych z ich linią partyjną.
Jednym z przykładów jest Andrzej Melak, brat jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej, od 2015 r. poseł PiS, który chce pozbyć się ze stacji Orlenu gazet, które nie powielają linii jego partii (twierdzi, że jest to "prasa, która szkodzi Polsce"). Tankujący kierowcy po takiej cenzurze mieliby do wyboru tylko prawomyślne gazety, chwalące radę ministrów i jej prezesa. Przynajmniej na ladzie.
Gdy tylko dostaniemy odpowiedź LOT, opublikujemy ją.