Ksiądz Tomasz Duszkiewicz jest zapalonym myśliwym. Jest też znajomym ministra Jana Szyszki. Gdy zechce, zostaje prezesem koła myśliwskiego. Gdy zechce, doprowadzi do zamknięcia koła i powołania nowego. Nikogo się nie boi.
Nazywają go Ksiądz Trotyl, odkąd w 2012 wygłosił płomienne kazanie na temat tego, co wydarzyło się w Smoleńsku. Duszkiewicz z ambony nawoływał do ukarania tych, którzy stali za zamachem smoleńskim. Ma ciepły uśmiech i lubi publiczne wystąpienia, choć jak podkreśla Wojciech Cieśla z "Newsweeka”, mocuje się z polszczyzną podczas przemawiania.
Duszkiewicz jest zapalonym myśliwym. Odkąd rządzi w Polsce Prawo i Sprawiedliwość, ksiądz chodzi w mundurze leśniczego ze srebrnymi wyłogami – jest kapelanem Lasów Państwowych. Jest też przyjacielem ministra Szyszki. Jak twierdzą świadkowie, w domu ma imponującą kolekcję trofeów myśliwskich, podobno są wśród nich także gatunki chronione.
Był prezesem koła myśliwskiego Kszyk. Zasłynął tym, że w leśniczówce najpierw zmienił dach z eternitu na blaszany i nikt nie wie, co się stało z eternitem, który zgodnie z przepisami powinien zostać zutylizowany. Później dobudował ogromny ganek. Sprawą samowolnej rozbudowy miał się zająć nadzór budowlany. Nie zajął, sprawie ukręcono łeb.
Gdy ponownie chciał zostać prezesem koła Kszyk reszta myśliwych się temu sprzeciwiła. W efekcie doprowadził do… rozwiązania koła, po czym szybko założył nowe, z błogosławieństwem PZŁ i lokalnych władz. I został jego prezesem. W obronie Kszyku myśliwi pisali do biskupa, ten jednak rozłożył ręce i przyznał, że "zdarza się, że ktoś jest dobrym księdzem, ale niedobrym człowiekiem”.