
Strażacy ochotnicy to cisi bohaterowie ostatnich dni. Katastrofalna nawałnica pokazała, że są oni bardzo skuteczną służbą. Nie wojsko, które teraz kojarzy się przede wszystkim z ministrem Macierewiczem. Nie policja ministra Błaszczaka pilnująca barierek pod Sejmem. Tylko OSP. To oni najczęściej są pierwsi na miejscu wypadku czy katastrofy. Nie żal teraz ani złotówki wydanej na sprzęt i szkolenia. – Po przejściu nawałnicy nasi pracowali 26 godzin bez przerwy – opowiada Andrzej Kuchenbecker, naczelnik strażaków-ochotników z Czerska w Borach Tucholskich.
REKLAMA
Jeśli strażacy ochotnicy kojarzą ci się co najwyżej ze starszymi jegomościami w mundurach, którzy stoją na warcie w Wielkanoc, to jesteś w dużym błędzie. Z reguły to oni są pierwsi na miejscu wypadku, a ostatnie dni pokazały ich profesjonalizm i poświęcenie. W ostatnich dniach strażacy-ochotnicy zdali egzamin celująco.
Nikt nie zawiódł
Przykładem są strażacy z gminy Czersk. To oni pierwsi ruszyli z pomocą ponad setce dzieci z obozu harcerskiego w Suszku. – Nikt z naszych nie zawiódł – przyznaje Andrzej Kuchenbecker z Miejsko-Gminnego Zarządu OSP w Czersku. Przez cała noc walczyli, aby oczyścić drogę dojazdową do obozu. Ciężki sprzęt nie pochodził z wojska czy innych państwowych służb. Użyczył go właściciel miejscowej firmy transportowej. – Bez niego nie dalibyśmy rady – przyznaje Andrzej Kuchenbecker.
Przykładem są strażacy z gminy Czersk. To oni pierwsi ruszyli z pomocą ponad setce dzieci z obozu harcerskiego w Suszku. – Nikt z naszych nie zawiódł – przyznaje Andrzej Kuchenbecker z Miejsko-Gminnego Zarządu OSP w Czersku. Przez cała noc walczyli, aby oczyścić drogę dojazdową do obozu. Ciężki sprzęt nie pochodził z wojska czy innych państwowych służb. Użyczył go właściciel miejscowej firmy transportowej. – Bez niego nie dalibyśmy rady – przyznaje Andrzej Kuchenbecker.
Tego wieloletniego strażaka udało się nam go złapać przypadkiem w remizie. – Mamy przerwę na naprawę pilarek, dlatego tutaj jestem. W ostatnich dniach były mocno eksploatowane. Przydałyby się trochę większe. Nikt nie był szkolony do obalania drzew, ale teraz jesteśmy w tym mistrzami – śmieje się nasz rozmówca.
Diety nie trafiają do kieszeni
Przykład tej gminy pokazuje, że strażacy-ochotnicy to siła. Za dwa lata ci czerscy będą obchodzili 130-lecie. W tej niewielkiej, leśnej gminie w szeregach straży jest 500 osób. Do dyspozycji mają 20 samochodów. Skupieni są w 15 jednostkach.
Przykład tej gminy pokazuje, że strażacy-ochotnicy to siła. Za dwa lata ci czerscy będą obchodzili 130-lecie. W tej niewielkiej, leśnej gminie w szeregach straży jest 500 osób. Do dyspozycji mają 20 samochodów. Skupieni są w 15 jednostkach.
W każdej jest po około 15 strażaków po pełnych kursach, z uprawnieniami i wszelkimi badaniami, gotowych do wyjazdu. Jednostki są dobrze wyposażone, również dlatego, że czerscy strażacy swoje diety za udział w akcji przeznaczają na zakup sprzętu. – Jesteśmy wolontariuszami – wyjaśnia Kuchenbecker. Jak udało się nam ustalić, wynagrodzenie strażaków-ochotników w Polsce waha się od 14 do 20 złotych za godzinę akcji ratowniczo–gaśniczej. Wszystko zależy od zasobności gminy, ale nie tylko w Czersku strażacy swój ekwiwalent przeznaczają na zakup sprzętu.
Zaskoczeni poczynaniami wojska
Do Rytla i okolic przyjechało wielu wolontariuszy, którzy spontanicznie postanowili pomóc. Ze zdumieniem obserwowali pracę żołnierzy.
Do Rytla i okolic przyjechało wielu wolontariuszy, którzy spontanicznie postanowili pomóc. Ze zdumieniem obserwowali pracę żołnierzy.
Do akcji chcieli przyjechać też z pobliskiej OSP w Czarnej Wodzie. – U nas nie ma miejsca na dowolność. To musi być dobrze dopięte organizacyjnie i my strażacy to pokazaliśmy. Nie to co wojsko – ocenia Marlena Solecka, naczelnik OSP w Czarnej Wodzie.
W ich rejonie nawałnica wyrządziła niewielkie szkody, ale po akcji strażacy nie wyszli szybko z remizy. – Zostaliśmy, aby przygotować 500 kanapek dla kolegów strażaków, którzy pracowali w Rytlu – dodaje Solecka.
To nie było marnotrawstwo
– W ostatnich dniach ludzie się zjednoczyli. Doświadczamy tego na każdym kroku. Przychodzą i przynoszą łańcuchy do pilarek czy olej. Już słyszymy zapewnienia od firm, że pomogą w zakupie nowego sprzętu – opowiada członek OSP w Charzykowach, który prosi o zachowanie anonimowości.
– W ostatnich dniach ludzie się zjednoczyli. Doświadczamy tego na każdym kroku. Przychodzą i przynoszą łańcuchy do pilarek czy olej. Już słyszymy zapewnienia od firm, że pomogą w zakupie nowego sprzętu – opowiada członek OSP w Charzykowach, który prosi o zachowanie anonimowości.
Po zdanym przez strażaków-ochotników teście skuteczności nie żal pieniędzy, które przez lata płynęły na sprzęt i szkolenia. Niektóre jednostki OSP mają w swoich szeregach doświadczonych płetwonurków czy też sterników łodzi motorowych.
Chociaż zdarzają się głosy, że to marnotrawstwo państwowych środków. – Doświadczenia ze szkoleń bardzo się przydały. To widać podczas akcji. Najprostszy przykład... Dbałość o bezpieczeństwo samych strażaków – opowiada doświadczony charzykowski strażak.
Trudno nie przypomieć
Teraz pieniądze szerokim strumieniem środki popłyną na Wojska Obrony Terytorialnej. Jej oddziały mają być wyposażone w ciężki sprzęt, którego tak brakowało strażakom–ochotnikom.
Teraz pieniądze szerokim strumieniem środki popłyną na Wojska Obrony Terytorialnej. Jej oddziały mają być wyposażone w ciężki sprzęt, którego tak brakowało strażakom–ochotnikom.
Zmiany przejdzie też OSP, a zaczęło się od zasad finansowania organizacji. Obecna ekipa PiS przyjęła je mimo protestów zarządu głównego OSP. – Tracimy niezależność. Chociażby to nie my będziemy ustalali listę zakupu nieodzownego sprzętu – tłumaczył w rozmowie z naTemat Waldemar Pawlak, prezes Zarządu Głównego Związku OSP RP
Ostatnie dni pokazały, że niezależność związku była tylko atutem.
