Piotr Semka, Cezary Gmyz i kilku innych dziennikarzy jednoznacznie kojarzących się z "dobrą zmianą" pojechało do Berlina, aby tam przekonywać swoich niemieckich kolegów do zmiany nastawienia wobec Polski. Żeby było zabawniej, dziennikarze, którzy przekonywali Niemców o pluraliźmie w Polsce, pojechali tam za pieniądze... MSZ – podaje "Deutsche Welle".
Grupę dziennikarzy do Berlina wysłało Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Na ich czele stał szef organizacji Krzysztof Skowroński. Ponadto udali się tam Piotr Semka z tygodnika "Do Rzeczy", Olga Doleśniak-Harczuk z "Gazety Polskiej Codziennie", Cezary Gmyz z TVP, Andrzej Potocki z tygodnika "Sieci", a także Andrzej Iwicki z Radia Wnet.
I wszyscy oczywiście bronili polskiej racji stanu – a raczej racji PiS, bo to Ministerstwo Spraw Zagranicznych finansuje program, w ramach którego SDP wysyła do europejskich stolic dziennikarzy. Ich zadaniem jest przekonywanie, że w Polsce kondycja mediów jest świetna, a wolność mediów niezagrożona. Tym razem padło na stolicę naszego zachodniego sąsiada.
– Polskę opisuje się w Niemczech bardzo jednostronnie – przekonywał podczas spotkania w Berlinie Cezary Gmyz. Z kolei Semka podkreślał, że niemieckie media zbyt chętnie przyjmują narrację przeciwną polskiemu rządowi. Wtórowali im inni polscy dziennikarze, ale jak zauważyli Niemcy – i raczej nie odebrali tego dobrze – na spotkanie nie zaproszono ani jednego dziennikarza kojarzącego się z opozycją.
– Życzyłabym sobie, aby zaproszono polskich dziennikarzy reprezentujących różne polityczne punkty widzenia, tak, aby naszkicować szerszy obraz sytuacji – powiedziała przedstawicielka organizacji Reporterzy bez Granic Ulrike Gruska. Podobne obawy miał Thomas Dudek, który pisze m.in. dla Spiegel Online.
Odpowiedź dała Olga Doleśniak-Harczuk i była to odpowiedź jedyna w swoim rodzaju. – Wystarczająco długo rozmawialiście z "Gazetą Wyborczą", teraz możecie porozmawiać z "Gazetą Polską Codziennie", to chyba sprawiedliwe – stwierdziła. Jak informuje "Deutsche Welle", polska delegacja nikogo do niczego raczej nie przekonała.
Przypomnijmy, że sam Gmyz w dość oryginalny sposób potrafi też postrzegać rzeczywistość nie tylko w Polsce, ale i w Niemczech. Ostatnio uparcie przekonywał, że tegoroczny Oktoberfest z powodu zagrożenia terroryzmem był klapą. Oczywiście było dokładnie odwrotnie.