Bronisław Wildstein skrytykował Anję Rubik za #SexEdPL. Fundacja Ponton odpowiada i przedstawia statystyki.
Bronisław Wildstein skrytykował Anję Rubik za #SexEdPL. Fundacja Ponton odpowiada i przedstawia statystyki. Fot. screen ze strony YouTube.com/ Blogpressportal

Autor zapewne sądzi, że to co napisał, to skrzący się dowcipem felieton, ale... Wyszło jak wyszło. Bronisław Wildstein swoim atakiem na Anję Rubik (przy okazji na minister edukacji Annę Zalewską) pokazał, jak bardzo potrzebna jest w Polsce edukacja seksualna. My, aby to udowodnić, przytoczymy trochę statystyk, o których publicysta napisał, że nie istnieją.

REKLAMA
Bronisław Wildstein tekstem zatytułowanym "Seks, Rubik i oświata" opublikowanym w portalu wpolityce.pl chciał udowodnić, jak bardzo niepotrzebna jest w Polsce edukacja seksualna. Osiągnął efekt odwrotny do zamierzonego, ale po kolei.
logo
Tzw. wdż to za mało – uznała Anja Rubik i rozpoczęła kampanię społeczną skierowaną do nastolatków dotyczącą edukacji seksualnej. Fot. materiały akcji #SexEdPL
Pod koniec października Anja Rubik zainicjowała kampanie społeczną pod hasłem #SexEdPL. W internecie pojawiła się seria krótkich filmów, na których znane osoby (np. Maciej Stuhr, Robert Biedroń czy Monika Brodka) opowiadają o takich zagadnieniach jak antykoncepcja, masturbacja, wizyta u ginekologa czy tzw. pierwszy raz. Znana modelka uznała, że może chce wykorzystać popularność swoją i zaproszonych osób, by dotrzeć z wiedzą na temat seksu do nastolatków, którzy mają wiele pytań, których wstydzą się, a czasem po prostu nie mają komu zadać. Jej zdaniem bowiem prowadzone w szkołach zajęcia z wychowania do życia w rodzinie to za mało.
Nie ma tematu?
Pytanie o tę kampanię padło w rozmowie Roberta Mazurka z Anną Zalewską w RMF FM. Szefowa resortu edukacji przyznała, że wprawdzie nie słyszała o akcji Anji Rubik, ale chętnie się z modelką spotka i porozmawia o lekcjach na temat seksualności człowieka (przy czym tę rozmowę pani minister wyobrażała sobie przede wszystkim jako wspólne czytanie obowiązujących przepisów). Zaproszenie zostało przyjęte i...
Tu należy oddać głos Bronisławowi Wildsteinowi, który w swoim felietonie przyznał, że nie ma pojęcia po co minister Anna Zalewska miałaby się spotykać z kimś takim jak Anja Rubik. No, bo o czym tu gadać? I to z modelką?
Bronisław Wildstein: "Seks, Rubik i oświata"


(...) Nie przypuszczam, aby minister cierpiała na nadmiar czasu i spotykała się z każdym chętnym. Czym więc Rubik zasłużyła sobie na to niewątpliwe wyróżnienie? Czy wystarczy dobrze się prezentować? Pani Rubik to z pewnością atrakcyjna kobieta, a więc może posiadać spore doświadczenia seksualne. Czy ma to wystarczyć, aby minister edukacji rozważała z nią uczynienie z seksu przedmiotu szkolnego? (...)

A ten (seks – przyp. red.) uznać można za czynność techniczną. Można go nauczać stosunkowo prosto podobnie jak obróbkę skrawaniem. Pozostaje pytaniem czy trzeba robić to w szkole, gdyż takie podejście do erotyzmu jest mocno nacechowaną ideologicznie redukcją. (...)

Rubik z ironią odnosi się do wychowania do życia w rodzinie, co zrozumiałe, gdyż takie podejście przesłania to co dla niej ważne czyli seks. Twierdzi, że jej misjonarską pasję spowodował „niski poziom świadomości seksualnej młodych Polek i Polaków”. Ponieważ nie powołuje się na żadne dane – nic dziwnego, gdyż takie nie istnieją – wnosić można, że jej wnioski wypływają wyłącznie z jej własnych przeżyć. Należy współczuć, ale złe doświadczenia jako źródło resentymentów bywają najgorszym fundamentem zrozumienia. Ale Rubik twierdzi, że „obowiązkiem świeckiej szkoły jest przekazanie młodym ludziom kompetentnej, naukowej wiedzy na ten temat”. Tylko na jaki temat?
Czytaj więcej

Do szowinistycznych wycieczek byłego prezesa TVP nie ma się co odnosić. Lepiej po prostu odpowiedzieć na postawione pytanie "na jaki temat" należałoby edukować uczniów w szkołach w dziedzinie seksualności. Tym bardziej, że - wbrew temu, co twierdzi redaktor Wildstein - istnieją statystyki i całkiem grube raporty na temat tego, czego młodzież w tym zakresie nie wie. I jakie to potem ma skutki.
Penis – to jasne. Ale jajowód?
Ale skoro już w felietonie padło porównania seksu do obróbki skrawaniem – to na początek na warsztat weźmy "narzędzia". Jak wskazuje raport Instytutu Badań Edukacyjnych sprzed dwóch lat, młodzi dorośli ludzie nie zawsze mają pojęcie co do czego służy. Generalnie przedstawiciele obu płci lepiej orientują się w męskich organach. Ale jeśli chodzi o narządy kobiece, to często ta wiedza jest uboga, szczególnie u młodych mężczyzn. Zdecydowana większość badanych 18-latków nie wie np., gdzie dochodzi do zapłodnienia.
logo
Grafika pochodzi z raportu IBE z 2015 r. "Opinie i oczekiwania młodych dorosłych (osiemnastolatków) oraz rodziców dzieci w wieku szkolnym wobec edukacji dotyczącej rozwoju psychoseksualnego i seksualności"
Oczywiście, ludzkość przez całe wieki nie miała pojęcia, co to jest jajowód i jakoś bez tej wiedzy się rozmnażała. Zatem jeśli chodzi wyłącznie o rozmnażanie – może rzeczywiście problemu nie ma. Ale jeśli ktoś, mając lat 18, nie ma ochoty się jeszcze rozmnażać? Oto kolejne dane, do czego może prowadzić brak odpowiedniej wiedzy. Z tej grafiki np. możemy się dowiedzieć, jak według młodzieży należy się kochać, aby nie zakończyło się to zapłodnieniem.
logo
Grafika pochodzi z raportu IBE z 2015 r. "Opinie i oczekiwania młodych dorosłych (osiemnastolatków) oraz rodziców dzieci w wieku szkolnym wobec edukacji dotyczącej rozwoju psychoseksualnego i seksualności"
Wrażenie robi też "wiedza" o zapobieganiu chorobom przenoszonym drogą płciową. I skoro redaktor Wildstein domagał się statystyk, to proszę bardzo: oto twarde dane Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego Państwowego Zakładu Higieny. O ile liczba zachorowań na AIDS i zgonów wywołanych tą chorobą od kilku lat szczęśliwie spada, to niestety od 1993 r. systematycznie rośnie liczba zakażeń wirusem HIV. Problem zakażeń dotyczy z reguły właśnie młodych ludzi. A i tak wiadomo, że statystyki są mocno niepełne – szacuje się, że ok. 70 proc. osób zakażonych nie ma pojęcia, że są nosicielami HIV.
logo
Zakażenia HIV, zachorowania na AIDS i zgony chorych na AIDS w latach 1986-2016 – wykres pochodzi ze strony internetowej Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego Państwowego Zakładu Higieny. Fot. pzh.gov.pl
Zresztą – to nie jest początek lat 90., gdy nazwa AIDS paraliżowała strachem. Dziś większość młodych ludzi wie, co to za choroba i jak można się nią zarazić. Zdecydowanie gorzej jest, jeśli chodzi o świadomość zagrożeń niesionych przez choroby weneryczne. Chlamydia, opryszczka narządów płciowych, HPV, syfilis, rzeżączka – to tylko część listy problemów z którymi coraz częściej zmagają się lekarze wenerolodzy.
"Oral i anal to nie seks"
Dwa lata temu reporterzy "Newsweeka" opisali parę "przypadków" z Oddziału Dermatologii i Wenerologii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Łodzi. Wśród nich choćby 17-letni licealista z owrzodzeniem języka wywołanym przez kiłę. – Wyraźnie widać, jaki rodzaj seksu uprawiają dziś nastolatki. Przy seksie oralnym i analnym zmiany chorobowe pojawiają się w ustach i okolicach odbytu. Z tym trafiają do nas najczęściej – tłumaczył ordynator oddziału, krajowy konsultant ds. dermatologii i wenerologii, prof. Andrzej Kaszuba.
logo
Młodzież z reguły chwali sobie zajęcia z wychowania do życia w rodzinie – wynika z raportu Instytutu Badań Edukacyjnych. Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Bo dla młodzieży najważniejsze jest to, żeby nie było dzieci. Seksu analnego i oralnego w ogóle nie uważają za seks. Liczy się tylko dopochwowy, najwyżej wtedy stosują prezerwatywy, a i to nie zawsze. Traktują je właściwie wyłącznie jako zabezpieczenie przed ciążą. Ochrona przed jakimś zakażeniem jest mniej istotna.
Siewcy nasienia
Owszem, można zamknąć oczy, uznając, że problem nie istnieje. Że wystarczy w podręcznikach napisać o tym, że chłopiec jest "siewcą "nasienia, dziewczyna "glebą" i namawiać ich oboje, aby decyzję o tym "sianiu" (lub - jak wolałby red. Wildstein - o "obróbce skrawaniem") pozostawili na później.

Dziewczyna powinna zdawać sobie sprawę, że więcej niż chłopiec płaci za nietrafny wybór, bo nie ma równości w naturze. On jest dawcą życia, “siewcą”, natomiast jej ciało “glebą”, w której wzrastało nowe życie. Postawa chłopców, którzy stają się ojcami, bywa różna.

(„Wędrując ku dorosłości. Wychowanie do życia w rodzinie dla uczniów klas I-III gimnazjum”, red. T. Król, s. 94)
Ale da się nie zauważyć tego, że nastolatkowe współżyją ze sobą i tyle. Instytut Badań Edukacyjnych pytanie o tzw. pierwszy raz zadał ponad 1200 dorosłym nastolatkom. Nieco ponad połowa z nich przyznała, że inicjację seksualną mają już za sobą, więcej niż 1/3 odpowiedziała, że jeszcze nie miała stosunku seksualnego, kilkanaście procent badanych odmówiło udzielenia odpowiedzi. Spośród tych, którzy poinformowali, że uprawiali już seks, 10 proc. przyznało, że inicjacja nastąpiła w wieku 15 lat lub wcześniej.
Dzieci mają dzieci
Bronisław Wildstein żądał statystyk? Oto one – to są najtwardsze dane, Roczniki Demograficzne Głównego Urzędu Statystycznego. W nich można znaleźć informacje dotyczące liczby ciężarnych nastolatek. Raczej mało prawdopodobne, aby poród w wieku 19 lat lub mniej był efektem planowanej ciąży. W ubiegłym roku takich nastoletnich mam było ponad 11 tys., rok wcześniej – o niemal tysiąc więcej. Dużo? I tak niewiele w porównaniu z latami 80. i 90., gdy edukacja seksualna nie istniała właściwie w ogóle i na przykład w 1996 r. odnotowano ponad 33 tys. ciąż nastolatek. W tym gronie było wówczas 415 mam w wieku 15 lat i mniej, z 7 dziewcząt w tym wieku urodziło już drugie dziecko.
URODZENIA ŻYWE WEDŁUG WIEKU MATKI
wiek: 19 lat i mniej

1980 r. – 44544
1990 r. – 44074
2000 r. – 27771
2010 r. – 18456
2015 r. – 12030
2016 r. – 11320
Czytaj więcej

Główny Urząd Statystyczny – Rocznik Demograficzny 2017
Pochwa nie wsysa
Te statystyki zupełnie nie dziwią, gdy prześledzimy pytania, z jakimi do edukatorów seksualnych z grupy "Ponton" zwracają się młodzi ludzie. Jedni dzwonią pod numer Młodzieżowego Telefonu Zaufania, inni piszą na forum (dane kontaktowe można znaleźć na stronie ponton.org.pl). Pytania od lat są podobne – choćby o to, czy mogło dojść do zapłodnienia podczas kąpieli z chłopakiem. Edukatorka zapewniła, że to niemożliwe, ale ta dopytywała: "A czy strumień wody jej (spermy – przyp. red.) nie wprowadził?". "Nie. Pochwa nie jest w stanie "wessać" do środka niczego" – uspokoiła edukatorka.
Wprawdzie zajęcia z wychowania do życia w rodzinie niejednokrotnie i nie bez powodu są krytykowane, to należy się cieszyć, że w ogóle takie lekcje istnieją. Bez nich, jak można wnioskować ze statystyk, problem byłby o wiele poważniejszy i poziom świadomości seksualnej byłby jeszcze niższy. Zresztą sami uczniowie z reguły sobie chwalą te zajęcia.
logo
Grafika pochodzi z raportu IBE z 2015 r. "Opinie i oczekiwania młodych dorosłych (osiemnastolatków) oraz rodziców dzieci w wieku szkolnym wobec edukacji dotyczącej rozwoju psychoseksualnego i seksualności"
A badanie IBE wskazuje, że - wbrew wielu opiniom - to wcale nie katecheci głównie uczą tego przedmiotu. Najczęściej nauczycielami wdż są ci pedagodzy, którzy na co dzień uczą biologii, na dalszych miejscach są nauczyciele wiedzy o społeczeństwie i historii. Nauczyciele religii, którzy jednocześnie uczą wychowania do życia w rodzinie, w gimnazjach stanowią 9 proc. a w szkołach ponadgimnazjalnych 5 proc.
Pozostaje przy tym mieć nadzieję, że żaden z nich, ani biolog, ani katecheta, nie mówi uczniom o seksie jak o obróbce skrawaniem.