Świadome zrezygnowanie Jacka Kurskiego z współpracy z BBC wcale nie dziwi byłego rzecznika TVP.
Świadome zrezygnowanie Jacka Kurskiego z współpracy z BBC wcale nie dziwi byłego rzecznika TVP. Fot. facebook.com/Jacek Rakowiecki

Opublikowany w niedzielę list byłego prezesa TVP Juliusza Brauna do ministra Piotra Glińskiego, opisujący rezygnację Jacka Kurskiego ze współpracy z BBC, rozgrzał internet. Brytyjska telewizja chciała wraz z TVP nakręcić dwa filmy dokumentalne: o rotmistrzu Witoldzie Pileckim i Powstaniu Warszawskim. Jednak telewizja publiczna wolała kupić od brytyjskiej telewizji kilka formatów programów rozrywkowych. – Jacek Kurski zapewne chciałby nakręcić taki film o Powstaniu Warszawskim, w którym dzielnie walczyłaby Jadwiga Kaczyńska, choć wiadomo, że to nieprawda – mówi w rozmowie z naTemat Jacek Rakowiecki, były rzecznik TVP.

REKLAMA
Czy jest Pan zdziwiony sytuacją, która została opisana w liście Juliusza Brauna do wicepremiera Piotra Glińskiego?
Mnie to w ogóle nie zaskakuje. To pokazuje prawdziwą dwulicowość Prawa i Sprawiedliwości w takich sprawach. Tak naprawdę im nie o to chodzi, żeby świat słyszał na przykład o dobrych i szlachetnych czynach Polaków. Chodzi o to, żeby w taki sposób postrzegali ich sami Polacy. To są wbrew pozorom dwie różne rzeczy.
Poza tym, historia zawsze jest dosyć skomplikowana. To nie są kwestie zero-jedynkowe. My mamy, tak jak każdy naród, skłonność do widzenia czarno-białego. Jednak klasa BBC, a szczególnie ich produkcji opartych na wydarzeniach historycznych polega na tym, że one nie są czarno-białe. Pokazują one trudy dokonywania wyborów, różne odcienie szarości i te elementy historii, które mogą okazać się do końca chlubne.
Myślę, że to jest główny powód, dla którego Jacek Kurski nie jest zainteresowany, żeby dzielić włos na czworo i wprowadzać z jego punktu widzenia zbędne elementy zaciemniające oczekiwany, prosty przekaz. W takim filmie mógłby być przypomniany np. udział Armii Ludowej w Powstaniu Warszawskim, której to niedawno skasowano ulicę w Warszawie. I to, że cały jej sztab zresztą w tym powstaniu zginął. Co byśmy nie mówili i myśleli o komunistach, nie da się ich wymazać choćby z tej historii. I już przekaz przestaje być jednowymiarowy.
Ja niedawno pozwoliłem sobie na taki brutalny żart, że Jacek Kurski zapewne chciałby nakręcić taki film o Powstaniu Warszawskim, w którym dzielnie walczyłaby Jadwiga Kaczyńska, choć wiadomo, że to nieprawda, bo w czasie powstania Jadwigi Kaczyńskiej w Warszawie nie było. Niewątpliwe taki koproducent jak BBC nie zgodziłby się na takie fałszowanie historii.
Cały list Juliusza Brauna do wicepremiera Piotra Glińskiego można przeczytać tutaj.
Można więc powiedzieć, że tak wymagający producent jak BBC nie nadaje się do produkcji materiałów dla ludzi, do których Jacek Kurski kieruje przekaz telewizji publicznej?
Tak. Może nie tyle do samych odbiorców, ile do wyobrażeń Jacka Kurskiego o odbiorcach TVP. Często obraża się ludzi oglądających telewizję publiczną. Ja jestem jak najdalszy od tego.. Być może to są zmanipulowani ludzie, ale zawsze myślę o nich nie z pogardą, ale raczej z żalem, że robi im się wodę z mózgów.
Pojawia się wiele komentarzy, które mówią: "Nic dziwnego, Jacek Kurski celuje w disco-polo i tanią komercyjną rozrywkę"…
Trochę tak jest. To jest pomysł na propagandową telewizję, która przyciąga czymś łatwym, prostym i przyjemnym, po to, żeby zafundować ogromną porcję propagandy. Patrząc przez ten pryzmat, Jackowi Kurskiemu tak naprawdę nie są potrzebne żadne reportaże, filmy czy programy, które opowiedzą coś ważnego o Polsce i Polakach. Jemu potrzebne są rzeczy, które niosłyby propagandę tak ważną dla PiS-u, która tylko czasem może zbiegać się z tym co dla nas Polaków jest rzeczywiście ważne. Jednak nie jest to raczej ten przypadek.
Telewizja Polska w swoim oświadczeniu twierdzi, że BBC postawiło zaporowy warunek, którym było powierzenie stanowiska producenta wykonawczego Dariuszowi Jabłońskiemu, który wyprodukował głośne "Pokłosie".
Tak. Telewizja twierdzi, że "jego dotychczasowa działalność nie budzi zaufania TVP" i "zaszkodziła relacjom polsko-żydowskim". Po pierwsze, nie ma tam mowy o tym, czy TVP zaproponowała BBC jakiegoś innego producenta wykonawczego. Z tego wynika, że nie zaproponowali. Po drugie, producent wykonawczy nie ma żadnego wpływu na stronę merytoryczną filmu czy serialu. To był producent, z którego Brytyjczycy byli bardzo zadowoleni. Po współpracy przy "Dzwonach Wojny" BBC wysyłało listy gratulacyjne, w których opisywali świetną współpracę z Dariuszem Jabłońskim i jego firmą Apple Firm Production. To jest absurdalny wykręt i kolejne kłamstwo Jacka Kurskiego.
logo
Oświadczenie w sprawie, o której Juliusz Braun napisał w liście do wicepremiera Piotra Glińskiego. Fot. screen z tvp.pl
Wracając do zamysłu prezesa TVP. Czy taka oferta programowa jaką lansuje prezes TVP pozwoli mu się utrzymać na stanowisku? Od jakiegoś czasu słychać głosy, że Nowogrodzka z chęcią usunęłaby go z gabinetu na Woronicza. Może postawienie na "misję" uratowałoby go od takich zakusów?
Misja ma to do siebie, że jest działalnością, która jakiekolwiek efekty przynosi dopiero po dłuższym czasie. Przykładowo, jeżeli Kurski jednak zacząłby rozmawiać z BBC, choćby dzisiaj, to efekty w postaci filmu zobaczylibyśmy za około trzy lata. Takie są ciągi produkcyjne i nie da się tego w żaden sposób ominąć.
Powiem trochę brutalnie: mi się trochę nie chce zastanawiać, czy Jacka Kurskiego odwołają czy nie. A to z racji tego, że urodziłem się w 1958 roku i mam bogate doświadczenie PRL-u, kiedy wszyscy bezustannie zastanawiali się kogo wyrzucą, a kogo przyjmą do Biura Politycznego KC PZPR. Nic na ogół z tego nie wynikało. I podobnie jest w tym przypadku. To nie jest tak, że jeśli Jacek Kurski "poleci" i na jego miejsce przyjdzie ktoś inny, to coś istotnego się zmieni. Nic się nie zmieni. Istotą jest to, jak funkcjonuje PiS, a nie kto konkretnie zasiada w fotelu prezesa TVP.
Czy można się spodziewać jakiejś reakcji ze strony czy to adresata tego listu Piotra Glińskiego, czy Nowogrodzkiej na te doniesienia? Jest to jednak jakaś sprzeczność z tym, co rządząca partia lansuje i na co przynajmniej w słowach stawia, a brakiem pieniędzy już nie da się tego przykryć.
W tym przypadku to już nawet nie chodzi o pieniądze, co jest tam powiedziane. Tym bardziej, że Brytyjczycy nie żądają od strony polskiej jakiś grubych milionów, bo to co już zostało z BBC wyprodukowane kilka lat temu polegało raczej na wkładzie know-how niż na jakiś ogromnych budżetach. Oczywiście, że ta sprawa stawia w dość kłopotliwej sytuacji wicepremiera Piotra Glińskiego i samego Jarosława Kaczyńskiego, ale nie spodziewam się wiele. Przecież jest to tysiąc dziewięćset czterdziesta piąta niezręczna sytuacja w jakiej zostali postawieni i jakoś do tej pory nie mieli z tym żadnego problemu.
Może ktoś coś powie na odczepne, ale nic poza tym. Żyjemy w tak podzielonym kraju, że ci , którzy wiedzą, że PiS walczy o polskie sprawy, to się o tym nie dowiedzą. Przecież "Wiadomości" w TVP1 o tym nie powiedzą.