Zamiast premiera do dziennikarzy mówiły piktogramy
Zamiast premiera do dziennikarzy mówiły piktogramy fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Konferencja premiera z obrazkami zamiast premiera, demokracja bez wyboru, wiadomości bez informacji, intelektualiści bez wiedzy, wspólny język bez narodu i racjonalizm pełen mitów. Paradoksy? Nie. Tak będzie wyglądać Polska, jeśli kierować nami będzie mentalność rodem z tabloidów.

REKLAMA
Bardzo ważny tekst ukazał się w dzisiejszej "Polityce". Mariusz Janicki pisze w nim o tabloidowym umyśle, czyli sposobie myślenia, odczuwania i powszechnym braku trzeźwej oceny rzeczywistości przez ludzi, którym media nieustannie dostarczają rozrywki. Nie tylko w talent show, czy telewizjach śniadaniowych, ale także w serwisach informacyjnych, poważnych czasopismach i gazetach.
Fragment tekstu "Prawdoidy z tabloidów"
"Polityka"

Tabloid (chodzi tu o sposób postrzegania świata, a nie tylko konkretne produkty medialne) zarasta umysły, jak chwast, wypierając inne uprawy [...]. Tabloidowy umysł nie rośnie więc w górę, tylko na boki, żywiąc się informacyjnymi chipsami, myślowym śmieciem. W efekcie otłuszcza się bezużyteczną tkanką, powstałą z pochłaniania pustych kalorii, przesłodzonych memów, ścinków i odpadów. [...] Wraca się do narracji obrazkowej, jak w czasach kiedy opowieści z polowań były rysowane na ścianach jaskiń.


Zdaniem Janickiego, twórcy dzisiejszych mediów tworzą wrażenie, że poza dostarczaną przez nich tabloidową treścią niczego już nie ma, a prawda przestaje być ciekawa, bo jest zbyt bardzo skomplikowana.
W poincie tekstu Mariusz Janicki zauważa, że przez nieustanne upraszczanie rzeczywistości przestajemy kontrolować osoby kreujące debatę. Dzięki temu oddajemy władzę małym grupom, które jako jedyne rozumieją jeszcze, o co chodzi w biznesie, polityce, kulturze, religii.
Ale może to nic złego?
Wiedza - sieczka
– Wiedza redukowana jest do sieczki – nie ma wątpliwości prof. Tadeusz Gadacz, filozof. – Często wyjeżdżam za granicę i kiedy śledzę wiadomości krajowe wyłącznie dzięki nagłówkom w internecie, okazuje się, że w gruncie rzeczy nie wiem nic o tym, co się dzieje. Nie mam dostępu do pełnej informacji, dostaję rzeczy zupełnie nieistotne przemieszane z tymi, które istotne są, wszystko jest zupełnie spłaszczone – mówi.
Zdaniem profesora, taki sposób przekazywania wiadomości ukształtował umysły młodych ludzi, którzy dziś są przyzwyczajeni, że dostają jedynie wyimek, część wiedzy. – Kiedy studentom powie się, żeby przeczytali książkę, która ma trzysta stron, dla nich jest to totalny dramat – obserwuje filozof.
Mariusz Janicki
dziennikarz "Polityki"

Wiedza ludzi o sprawach się oddala od świata, który nie przestał być skomplikowany. Nadal jest śmiertelnie poważną sprawą, władza jest śmiertelnie poważną sprawą. Tymczasem media ludzi "nie niepokoją".

Jego zdaniem konsekwencje powierzchowności uzyskiwanego w ten sposób wykształcenia są bardzo poważne.
– To, że pracodawcy narzekają, że studenci nie są przygotowani do rynku pracy, nie jest spowodowane nadreprezentacją osób, które kończą kierunki humanistyczne. Chodzi o to, że oni w ogóle nie przeszli przez porządne studia – mówi profesor.
Prof. Gadacz uważa jednak, że tabloidyzacja umysłów posunęła się tak daleko, że jest widoczna już nie tylko w tym, jak studenci przyjmują wiedzę, ale także, jak żyją. – Przeskakują z pracy do pracy, z kierunku na kierunek, z wolontariatu na wolontariat. Uniwersytet jest tylko pasażem, przez który się przechodzi. Życie jest rozbite na kawałki, z każdego miejsca ludzie, inaczej niż kiedyś, zbierają tylko fragmenty.
Erozja społeczeństwa
Zdaniem dr. Marka Cichockiego, redaktora naczelnego "Teologii Politycznej" i filozofa, tabloidyzacja życia społecznego będzie prowadziła do erozji więzi społecznych.
– Zanika rola mediów jako miejsca cyrkulacji opinii i poglądów. Te zastępowane są przez informacje zupełnie pozbawione znaczenia, podobne do ciekawostek, które można znaleźć na kapslach od soków. To zjawisko jest bardzo groźne, bo wraz z tym tracimy miejsce, gdzie można porozmawiać wspólnym językiem – uważa. Jego zdaniem w społeczeństwie zawsze będą ścierać się różne poglądy, ale jego struktura będzie trwała, dopóki będzie można o nich rozmawiać. – Teraz ludzie zaczynają zamykać się w plemionach, mają swoje znaki, totemy, do których się odwołują. Jeśli te plemiona przestają się komunikować w jakikolwiek sposób, więzi społeczne osłabną.
Według Marka Cichockiego taki proces może w konsekwencji doprowadzić to tego, że jedyną rzeczą naprawdę łączącą Polaków będzie język, którym wszyscy się posługujemy.
Erozja demokracji
Sam Mariusz Janicki w rozmowie z naTemat przyznaje, że zjawisko, które opisał w swoim eseju w "Polityce", prowadzi w prostej linii do erozji demokracji.
Mariusz Janicki
dziennikarz "Polityki"

Media spotkały własną gradację spraw ciekawych i ważnych. Media usypiają ludzi, mówią: bawcie się. Natomiast w tym czasie ktoś realnie sprawuje władzę.

– Ludzie przestają rozumieć zasady i mechanizmy działania władzy, także finansowej. Informacje, które przyjmujemy, nie mogą być nudne, więc w konsekwencji nie mogą sprawiać trudności. A tymczasem lista tematów ważnych niemal pokrywa się z listą tematów nudnych: wydobycie węgla, Unia Europejska, samorząd – mówi. – Ludzie nie rozumieją, czy dane posunięcie ekonomiczne będzie dla nich korzystne. A skoro nie rozumieją, to przestają zajmować się sprawami państwa. Głosowanie w wyborach staje się więc mechaniczną czynnością, a wynik ma niewiele wspólnego z demokracją. Władza będzie mogła robić, co chce, bo ludzie dobrowolnie oddają kontrolę nad nią.
A władza skrupulatnie z tego korzysta. Tak, jak wczoraj, kiedy premier Donald Tusk zakończył konferencję prasową dotyczącą dokonań rządu, by ustąpić miejsce spadochroniarzowi, który miał skoczyć z 36 kilometrów. Dziennikarzom, którzy chcieli dopytać o złożone rok temu obietnice, odpowiadały jedynie kolorowe piktogramy.
Tłum będzie bezwzględny
Zdaniem Mariusza Janickiego, na dłuższą metę taka sytuacja nie opłaci się nikomu. – W ogóle nie tłumaczy się na przykład istoty kryzysu. Na słowa: Grecja, Hiszpania, obligacje, długi ludzie w Polsce ziewają. Wciąż nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że sytuacja ekonomiczna jest naprawdę zła. Media, pogrążone w atmosferze zabawy, nie niepokoją swoich odbiorców. Ale to kiedyś się na nas odbije – mówi. – W sytuacjach kryzysowych ludzie i tak wrócą do sfery publicznej. Tylko wtedy będą reagować irracjonalnie, bo nie będą rozumieli procesów, które wokół nich zachodzą. Jeśli odezwie się w nich gniew, będzie nieobliczalny – przekonuje dziennikarz.
– Wściekli ludzie nie będą dostrzegać motywów, przyczyn zjawisk. Będą domagać się odejścia władzy. Będą chcieli symboli – dodaje Mariusz Janicki.
Prof. Tadeusz Gadacz zaznacza, że takie rzeczy już się działy. – Wydawało nam się, że żyjemy w świecie racjonalnym, pozytywistycznym, że myślenie mityczne było obecne tylko w dziecięcej fazie cywilizacji. Ale wystarczy spojrzeć, ile mitów narosło wokół katastrofy smoleńskiej, by przekonać się, że tak nie jest – uważa.