Aż 100 osób z 51 szpitali mogło być korumpowanych przez przedstawicieli firmy Styker. Na ich trop wpadło FBI. UWAGA: Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu.
Aż 100 osób z 51 szpitali mogło być korumpowanych przez przedstawicieli firmy Styker. Na ich trop wpadło FBI. UWAGA: Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu. Fot. Sebastian Rzepiel / Agencja Gazeta
Reklama.
FBI przekazało polskiej prokuraturze informacje o możliwej korupcji w szpitalach. Amerykańscy śledczy natrafili na służbową korespondencję pracowników Stryker Polska, oddziału potentata na rynku sprzętu ortopedycznego. Maile wskazywały, że przedstawiciele handlowi dysponują specjalnym funduszem na korumpowanie dyrektorów szpitali i ordynatorów oddziałów w zamian za wygrane przetargi. Zdaniem oficera policji cytowanego przez "Gazetę Wyborczą" to największe śledztwo korupcyjne w służbie zdrowia.

Korespondencja zawiera nazwiska ponad stu osób z 51 szpitali, które w latach 2003-06 miały dostać łapówki. Ich kwoty to 10 proc. wartości rozstrzyganego przetargu. Łapówkami były m.in. drogie wyjazdy turystyczne. Z maili wynika, że dyrektorka jednego ze szpitali sama uzależniła pozytywne rozstrzygnięcie przetargu od sfinansowania jej wakacji. Policja potwierdziła, że kobieta poleciała z mężem na wakacje na Karaiby, a Stryker zapłacił za ich podróż 28 tys. zł. CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Poza wyjazdami na wakacje lekarze mieli też dostawać gotówkę na konta w szwajcarskim Credit Suisse. Policja bada te informacje, a już wcześniej przeszukała siedzibę Strykera i mieszkania jego handlowców. Najprawdopodobniej śledztwo w tej firmie ma związek z inną głośną sprawą korupcyjną. Akty oskarżenia przeciwko 40 osobom skierowano do sądu w związku z nielegalnymi praktykami koncernu Johnson & Johnson.
Czytaj też: Gdy korupcja jest dobra – blog Andrzeja Sienkiewicza
Niedawno zakończyła się inna głośna sprawa korupcji w polskiej służbie zdrowia. Prokurator zażądał dwóch lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat, 200 tys. zł grzywny oraz przepadku kwot z łapówek i obciążenia kosztami procesu. Dr Mirosław G. nigdy nie zaprzeczał, że przyjmował koperty oraz prezenty. Pieniądze miał jednak przekazywać na potrzeby szpitala. Podarunki zaś uważał jedynie za dowody wdzięczności.