
Co chwila czytam, że humaniści są w dzisiejszym społeczeństwie niepotrzebni, że nie zbudują dróg i autostrad. Że wiedza o tym, kim byli Kochanowski i Kościuszko, nie da w dzisiejszych czasach pracy. Wreszcie, że społeczeństwu bardziej przydatny jest spawacz niż politolog. Jako osoba, która odebrała humanistyczne wykształcenie, czuję się nieco obrażona. Ale może niesłusznie?
Violetta Rymszewicz pisała w weekend na swoim blogu, że jest dla niej ważniejsze, by jej dzieci zdobyły konkretny i mierzalny zawód, niż to, by znały fraszki Kochanowskiego i wiedziały, kim jest Tadeusz Kościuszko. Przytoczyła liczby, z których wynika, że 27 proc. absolwentów uczelni pozostaje bezrobotnymi (w domyśle: absolwentów kierunków niekonkretnych, humanistycznych). Dodała, że wykształceni mieszkańcy starego kontynentu patrzą na nas ze zdumieniem i lekką pogardą, gdyż jesteśmy aż nadto wykształceni humanistycznie, jesteśmy wyposażeni w pokłady wiedzy "skrajnie niepraktycznej". Violetta Rymszewicz postulowała, by najpierw zająć się warunkami bytowymi, a humanistycznie rozwijać się dopiero, kiedy stać nas już na zakładanie rodziny i mieszkanie.
Kiedy pytam o to Marcina Króla, filozof i historyk idei odpowiada, że na ten temat można albo napisać książkę, albo odpowiedzieć jednym zdaniem. – Jeśli ktoś nie dostrzega związku między tym, że pada śnieg, więc droga będzie śliska, nie dostrzeże też, że jeśli nie będziemy uczyć filozofii, nie będzie innowacji – mówi. Jego zdaniem deprecjonowanie wartości humanistycznych to "europejska moda", która spowoduje, że na tle innych rejonów staniemy się niebawem "drugą klasą".
Badania podstawowe w zakresie nauk ścisłych i przyrodniczych stracą na znaczeniu na rzecz badań z zakresu nauk społecznych. Skoro światowej klasy innowacje technologiczne będzie można kupić w wielu miejscach na świecie i będą one relatywnie tanie, to kluczowa stanie się umiejętność rozpoznania odpowiednich z nich i dopasowania do potrzeb konkretnych jednostek, grup, społeczeństw i kultur. CZYTAJ WIĘCEJ
Jako przykład w tekście "Inżynier czy kulturoznawca?" podane są korporacje takie, jak Yahoo czy Google, które były kluczowymi w ostatnich latach innowacjami. U podstaw obu spółek znajdowało się myślenie o człowieku. Początkowo na poziomie tego, by łatwiej radził sobie z odnajdywaniem stron w rosnącym internecie. Dopiero później pojawił się biznes.
Nawet jednak w korporacji humanistyczne wykształcenie i wrażliwość mogą być przydatne. Jak twierdzi Artur Florczak, prezes agencji doradztwa personalnego Human Garden, budowanie sprzeczności między humanizmem a skutecznością na rynku pracy, czy przydatnością dla systemu jest tworzeniem sztucznego podziału, który co prawda dobrze sprzedaje się w mediach, ale ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Wioletta Rymszewicz w swoim felietonie napisała, że jej dzieciom będzie wolno
"nie znać Kochanowskiego i nie wiedzieć kto to Kościuszko, ale muszą umieć porozumiewać się i współpracować z ludźmi o różnych kolorach skóry, poglądach religijnych i politycznych."

