O co naprawdę nam chodzi ze związkami - pisze dla naTemat dziennikarz "Gościa Niedzielnego"
Wojciech Teister
06 lutego 2013, 17:05·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 06 lutego 2013, 17:05
Projekt ustawy Jacka Żalka o „wspólnym pożyciu” jest jak papierek lakmusowy: pokaże, o co naprawdę chodzi zwolennikom i przeciwnikom związków partnerskich. I będzie testem na naszą dojrzałość do demokracji.
Reklama.
Jeszcze kilka dni temu w Sejmie, telewizji i na większości portali internetowych wrzało od zażartej wojny między zwolennikami a przeciwnikami związków partnerskich. Wszystko dlatego, że Sejm odrzucił wszystkie trzy projekty ustaw, legalizujące takie związki. Atmosfera przypominała tę, jaka miała miejsce kilka miesięcy temu, gdy Sejm zajmował się projektem ustawy ograniczającej dostępność aborcji. Istna wojna.
Tak właśnie było ze związkami: z jednej strony środowiska konserwatywne, powołujące się na konstytucyjną ochronę rodziny; z drugiej środowiska liberalne, powołujące się na równość obywateli wynikającą z tej samej Konstytucji. Po obu stronach barykady padło sporo ostrych słów, napisano niezliczoną ilość mocnych tekstów. Projekty odrzucono, konsensusu nie osiągnięto.
W tym samym czasie pojawił się znacznie mniej nagłaśniany projekt autorstwa Jacka Żalka. Propozycja posła PO zakłada poszerzenie katalogu praw cywilnych, takich jak prawo dostępu do informacji o stanie zdrowia, prawo do zorganizowania pochówku, odmowy składania zeznań. Ten katalog uprawnień ma dotyczyć osób żyjących w konkubinacie, zarówno dwu- jak i jednopłciowym, a jednocześnie nie tworzy instytucji paramałżeństwa. Żalek chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony ułatwić życie nieformalnym związkom, uczynić ich codzienność bardziej godną (jak określił to w swoim sejmowym wystąpieniu premier Tusk), z drugiej pozostawić małżeństwo jedyną, uprzywilejowaną forma zarejestrowanego związku. To propozycja do zaakceptowania również dla katolików.
Pomysł konserwatysty z PO jest genialnym kompromisem. Genialnym dlatego, że realizuje postulaty oby przeciwnych obozów. I jedynym, który tak naprawdę próbuje zbudować możliwy do zaakceptowania kompromis społeczny. Jak wiadomo, kompromisy mają to do siebie, że żadna ze stron nie jest w pełni usatysfakcjonowana, ale pozwala nie brnąć dalej w wojnę, która nigdzie nie prowadzi.
Kompromis Żalka ma znaczenie fundamentalne: jest jak papierek lakmusowy, który pokaże, jakie są prawdziwe intencje poszczególnych osób zaangażowanych w konflikt wokół związków. Poparcie bądź sprzeciw wyrażony wobec tego projektu nie będzie tylko testem na nasz osobisty stosunek do związków nieformalnych. Odsłoni naszą dojrzałość do demokracji i zdolność wspólnego wypracowywania rozwiązań. Takich, które są optymalne nie tylko z perspektywy jednej grupy społecznej, ale całego narodu.
Pytanie: czy jeszcze potrafimy zrobić coś wspólnie?