– Ten film musi wywołać burzę – mówi Marcin Kołodziejczyk, Współtwórca Ruchu Społecznego NIEPOKONANI 2012. "Układ zamknięty" to film niepoprawny politycznie, który odsłania najczarniejsze strony polskiego wymiaru sprawiedliwości. To oparta na faktach historia dwóch przedsiębiorców, których życie zostało zniszczone przez urzędnicze pomyłki, zmowę milczenia i brak odpowiedzialności. – Do życia sprzed tych wydarzeń już się nie wróci, a film raczej niczego nie jest w stanie zmienić – mówi naTemat Paweł Rey, którego historia była inspiracją do powstania scenariusza.
Państwowe instytucje nie chciały finansować tej ekranizacji. Nikt bowiem nie chce dokładać do filmu, który ujawnia bezkarność urzędników oraz to, jak łatwo zniszczyć przedsiębiorcę w naszym kraju, w dodatku w białych rękawiczkach. Jednak na walkę z "układem" poszli przedsiębiorcy, którzy mogą przyznać, że ten film jest o nich. Wyłożyli prywatne pieniądze na to, by obywatele dowiedzieli się, jak wielkie patologie kryje za sobą wymiar sprawiedliwości. I choć wielu z nich powiedziało otwarcie, że nie przeznaczy pieniędzy na ten film z obawy przed kolejnymi represjami, to wreszcie udało się go zrealizować. "Układ Zamknięty" wchodzi do kin 5 kwietnia.
Obsada aktorska
Janusz Gajos, Kazimierz Kaczor, Wojciech Żołądkowicz, Robert Olech, Przemysław Sadowski, Magdalena Kumorek, Monika Kwiatkowska
Film opowiada historię, która wydarzyła się naprawdę, choć niektórym byłoby trudno w nią uwierzyć. Dwaj właściciele świetnie prosperującej i dochodowej firmy zostali w sposób niezwykle brutalny aresztowani przez antyterrorystów. Zostali rzuceni na ziemię na oczach małych dzieci, a później na rok trafili do więzienia. W tym czasie ich firma została zniszczona. Ich życie zawodowe i prywatne legło w gruzach, jeden z nich kilka razy usiłował odebrać sobie życie. Przedsiębiorcy zostali oskarżeni o działalność w zorganizowanej grupie przestępczej oraz pranie brudnych pieniędzy. Po latach okazało się, że sprawa kwalifikuje się do umorzenia z powodu braku dowodów.
– Nikt nie chciałby się znaleźć w naszej sytuacji – mówi naTemat Paweł Rey, którego historia była inspiracją do powstania scenariusza. – Mam mieszane uczucia, gdy oglądam ten film. Nie jestem w stanie spokojnie na niego patrzeć, bo to dla mnie sprawa niezwykle osobista – mówi Rey. Przedsiębiorca nie ma jednak złudzeń, że film jest w stanie cokolwiek zmienić, jeśli chodzi o patologię w polskim wymiarze sprawiedliwości. Pomimo to, ma nadzieję, że będzie kolejnym krokiem do tego, aby urzędnicy w naszym kraju zaczęli ponosić odpowiedzialność za swoje błędne decyzje.
– Ten film niczego nie zamyka. Sprawa nadal trwa, nasze wnioski o odszkodowanie zostały po dwóch latach odrzucone. Będziemy więc dalej marnować czas, całe weekendy na to, aby dochodzić swoich praw. Film jest jedynie kolejnym elementem, który niczego nie załatwi, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
"Układ zamknięty" to film, na który czekają nie tylko widzowie, ale przede wszystkim tysiące polskich przedsiębiorców, którzy również padli ofiarą źle działającego systemu. – Wszystkie dotychczasowe sygnały od osób poszkodowanych przez instytucje państwowe nie dawały rezultatów – mówi Marcin Kołodziejczyk ze stowarzyszenia zrzeszającego przedsiębiorców. – Do tej pory byliśmy wyśmiewani, wykpiwani, poniżani i traktowani z pewnym lekceważeniem. Wsadzano nas w buty wariatów, ludzi niepoczytalnych, odwracając kota ogonem – mówi Kołodziejczyk.
Sami przedsiębiorcy, w tym Business Centre Club wzięli na siebie ciężar szerzenia informacji o produkcji, która ma nie tyle ułatwić im życie, ale przede wszystkim zapobiec łamaniu tego życia przez nieludzkie procedury. – To pierwszy niekomercyjny film w Polsce, który został całkowicie sfinansowany z pieniędzy obywateli – mówił niedawno reżyser filmu "Układ Zamknięty" Ryszard Bugajski. – Kilku przedsiębiorców, którzy dali na to pieniądze, prosili, błagali producentów, żeby ich nazwiska i nazwy ich firm nie zostały na filmie ujawnione. Po prostu boją się, że prokuratury czy urzędy skarbowe, wobec których ten film jest bardzo krytyczny, wyciągną konsekwencje. To mnie najbardziej przygnębiło – mówi reżyser.
Kazik Staszewski aresztowany
Kilka tygodni temu media obiegła szokująca informacja o tym, że wokalista zespołu "Kult" Kazik Staszewski został zatrzymany w trakcie koncertu w krakowskim klubie "Kwadrat". Ku zaskoczeniu widowni na scenie pojawili się uzbrojeni i zamaskowani agenci ABW, którzy siłą zatrzymali i wyprowadzili wokalistę ze sceny. Wydarzenie to było jednak jednym z elementów nagrywania teledysku, który zespół "Kult" przygotował właśnie do filmu "Układ Zamknięty".
Okazało się jednak, że muzyk, nie został zatrzymany ani przez ABW, ani przez policję. Interwencja zamaskowanych mężczyzn była bowiem nietypowym prezentem dla Kazika, który obchodził swoje 50. urodziny. Jednak wielu obecnych pod sceną, jak i sam Kazik Staszewski, byli zaskoczeni. Akcja "ABW" była trzymana w ścisłej tajemnicy przed członkami zespołu oraz widzami. Miała ona pokazać, że dosłownie każdy człowiek w Polsce może stać się ofiarą pomyłki urzędniczej, niekompetencji czy też zmowy milczenia.
– Widziałem film już czterokrotnie – mówił w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim Kazik Staszewski. – Naprawdę wart jest zobaczenia. Dotyczy samowładztwa różnego rodzaju urzędniczych kanalii wysokiego i niższego szczebla. Mówi o tym, że w bardzo wielu przypadkach wolność gospodarcza w naszym kraju jest nadal fikcją, co lokuje nas dalej od zachodnich demokracji, a bardziej w okolicach trzeciego świata. O tym, co może zrobić pracownik urzędu skarbowego do spółki z prokuratorem. I rzecz jest tym bardziej wstrząsająca, że oparta na faktach – mówił wokalista Kultu.
– Tamte czasy, sprzed 2003 roku już nigdy nie wrócą – mówi Paweł Rey. – Pozycja, którą wówczas miałem, była wypracowana mozolnym dochodzeniem do wszystkiego, budowaniem struktur ogólnopolskich. Dziś nie mam ani struktur, ani majątku, właściwie niczego z tamtych czasów wszystko przepadło – mówi Paweł Rey. Dziś stara się utrzymać rodzinę i stara się korzystać z różnych możliwości zarobku. – Odzyskanie tego, straciłem, nie jest już jednak możliwe – mówi przedsiębiorca.