Implanty PIP może nosić od 350 do 500 tys. kobiet
Implanty PIP może nosić od 350 do 500 tys. kobiet HenryCSM / Flickr.com / CC SA

Ten temat i tak napełniał już strachem dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy kobiet (i ich partnerów). Teraz będzie jeszcze gorzej. Najnowsze badania wykazały, że francuska firma PIP używała sylikonu przemysłowego do produkcji implantów piersi znacznie dłużej, niż pierwotnie zakładano. Oznacza to, że tylko w Wielkiej Brytanii toksyczne wkładki mogło otrzymać ponad 7 tys. kobiet więcej.

REKLAMA
Dotychczas sądzono, że Poly Implant Prosthese (PIP) używała potencjalnie niebezpiecznych chemikaliów do produkcji swoich implantów od 2001 roku. Podejrzewano, że może nosić je aż 30 tysięcy Francuzek i 40 tysięcy Brytyjek. Po dokładniejszym zbadaniu sprawy francuscy kontrolerzy doszli jednak do wniosku, że proceder zaczął się kilka lat wcześniej. Kiedy? Być może nawet przed 1996 rokiem. - Oznacza to, że jeszcze więcej kobiet mogło paść ofiarą kryminalnej działalności Poly Implant Prosthese – powiedział brytyjski minister zdrowia, Andrew Lansley.
Tanio kupić, drogo sprzedać
Czy wiesz, że...

Silikonowe implanty piersi od dawna wywołują wiele kontrowersji. W Stanach Zjednoczonych w 1992 roku zostały całkowicie wykluczone z obiegu. FDA (Food and Drug Administration) obawiała się, że są szkodliwe dla zdrowia. Pod naciskiem przemysłu chirurgii kosmetycznej zakaz wycofano dopiero w 2006 roku. Produkty PIP nigdy jednak nie mogły być tam sprzedawane

Założone na początku lat 90. PIP było do niedawna trzecim największym producentem implantów piersi na świecie. Sukces zawdzięczało w głównej mierze pomysłowości swojego właściciela, Jean-Claude'a Masa. Zdecydował on bowiem, że firma powinna wytwarzać dwa rodzaje implantów: luksusowy, bardzo drogi i wykonany z amerykańskiego żelu medycznego, oraz standardowy, wyrabiany z tańszych materiałów. Ten drugi, dzięki stosunkowo niskiej cenie, szybko stał się prawdziwym hitem i znalazł się w piersiach kilkuset tysięcy kobiet z 65 państw Europy i Ameryki Południowej.
Z czasem zaczęły się jednak problemy. Coraz więcej pacjentek z implantami PIP skarżyło się na ból i pieczenie pod skórą; francuski produkt pękał też kilkakrotnie częściej niż inne wkładki tego typu. W 2010 roku kontrolerzy odkryli, że sylikon używany przez giganta z Francji nie spełniał żadnych norm i był mieszanką potencjalnie niebezpiecznych substancji, m.in. dodatków do paliwa. Firmę zamknięto, ale śledztwo trwało nadal. W grudniu władze w Paryżu ogłosiły, że wszystkie Francuzki z implantami PIP powinny niezwłocznie je usunąć lub wymienić. Koszty pokryje państwo.
Kto musi sięgnąć do kieszeni?
W Wielkiej Brytanii sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Rząd w Londynie stwierdził, że za usuwanie wadliwych wkładek powinny płacić gabinety, które je wstawiały. Część chirurgów buntuje się jednak mówiąc, że doprowadzi ich to do bankructwa i odsyła pacjentki z kwitkiem. Inni zapowiadają, że przyjmą tylko te kobiety,
którym implanty pękły. Przepychanka trwa już kilka miesięcy. Niedawno ministerstwo zdrowia zapowiedziało, że sfinansuje zabiegi z kasy chorych, ale i tak będzie żądać pieniędzy od prywatnych klinik. Koszty mogą sięgnąć 150 mln funtów.
Na początku marca 72-letni Jean-Claude Mas trafił do francuskiego więzienia. Czeka go proces o spowodowanie uszkodzeń ciała. Wcześniej rozważano, czy nie postawić mu zarzutów nieumyślnego zabójstwa.