
Kolejka w supermarkecie, przed nami klient z załadowanym po brzegi wózkiem. Za nami kilku innych, którym artykuły wypadają z wózka. A pośrodku my. W naszym koszyku kilka plasterków wędliny i bułki. Mamy wrażenie, że wszyscy dookoła patrzą ze współczuciem, bo nie stać nas na więcej. Na pewno? Zwykle to tylko mylne wrażenie, ale konsumpcyjny styl życia, w którym kupuje się ponad swoje potrzeby zagnieździł się w nas tak silnie, że czujemy się z tym dziwnie. Nawet jeśli tak naprawdę nikt nie zwraca uwagi na nasze zakupy.
Zupełnie racjonalnie potrafi to tymczasem wytłumaczyć psycholog społeczny dr Leszek Mellibruda. – Nazywam to "kompleksem Biedronki" – mówi specjalista. – On bierze się czasów, gdy deklikatesy były zaliczane do miejsc tylko dla ubogich. Dla ludzi, których interesuje tylko najniższa cena i oszczędzają na wydatkach głównie związanych z żywnością. Teraz ten kompleks odnosi się więc do obawy o własny wizerunek - wyjaśnia.
Zastanawiam się, czy nie będzie głupio jak zapłacę takimi monetami po 5 zł za zakupy w większym sklepie? Nie chce się czuć jak jakaś biedna, co ostatnie grosze wyciąga CZYTAJ WIĘCEJ
– Ludzie będą się dziwić, ale ja w ogóle nie jestem zaskoczony. Prawie zawsze, jak ktoś płaci przy ladzie, dajmy na to 30 zł i wykłada po 2 albo 5 zł, to się zaczyna gęsto tłumaczyć. Przeprasza, że tak drobno, jakbym zaraz miał odmówić takich pieniędzy. A dla mnie pieniądz to pieniądz – mówi sklepikarz Adam Dudek.
Czy faktu płacenia "drobniakami" lub robienia małych zakupów trzeba się wstydzić? – To wiąże się przede wszystkim z lękiem nie tylko przed tym, że nie uda się dotrwać do pierwszego. Boimy się także tego zakwalifikowania nas do ludzi ubogich. To może bowiem oznaczać wykluczenie z pewnego rodzaju środowiska – wyjaśnia psycholog, który zwraca także uwagę na utarte wzorce społeczne. Te, niepotrzebnie z automatu nakazują kojarzyć pusty portfel z życiową nieporadnością i lenistwem.