Z Krzyśkiem znam się od dawna, co najmniej kilka lat. Jego życiorys mógłby wypełnić niejedną książkę: był pilotem, chodził po górach w Kolumbii i imprezował w egzotycznych krajach. Teraz zaś przebywa w Indiach, gdzie gra w filmach w Bollywood i opowiada mi swoją historię. – Podczas spaceru zaczepił mnie facet z pytaniem, czy nie chciałbym występować w filmach Bollywood. Z początku go nie zrozumiałem, myślałem, że chce mi sprzedać jakieś filmy na DVD, więc kazałem mu spadać – opowiada nam Krzysztof Hryniewicz.
Po co wyjechałeś do Indii? Na relaks? Czy chciałeś tam zostać dłużej i znaleźć pracę?
Krzysztof Hryniewicz: Wyjechałem, żeby studiować Advaita Vedanta (jeden z nurtów filozofii indyjskiej) w Ashramie Sri Ramany Maharshi w Tiruvannamalai (180 km na południe od Chennai / Madras). Można tam bezpłatnie mieszkać i ma się zapewnione wyżywienie. To świetne miejsce, bo niedaleko znajduje się święta góra Arunachala – miejsce pielgrzymek wielu Hindusów, którzy wyznają kult Shivy. W trakcie pełni księżyca czy festiwali do tej małej miejscowości zjeżdżają się miliony ludzi, by boso przebyć drogę dookoła góry.
Podczas mojego pobytu tam sprawy przybrały nieco nieoczekiwany obrót. Z kolegą z Hiszpanii postanowiliśmy pojechać pociągiem do Mumbaju, by kontynuować nasze nauki duchowe u specjalnego nauczyciela. Po przejechaniu 100 km autobusem i 1600 km pociągiem, co zajęło około 30 godzin, dotarłem do swojego nauczyciela, ale on powiedział, że potrzebuje czasu, musi się ubrać i tak dalej – była 8 rano. Poszedłem więc na godzinę na spacer po jego dzielnicy Bombaju (Powai). Podczas spaceru zaczepił mnie facet z pytaniem, czy nie chciałbym występować w filmach Bollywood. Z początku go nie zrozumiałem, myślałem, że chce mi sprzedać jakieś filmy na DVD, byłem zmęczony, więc kazałem mu spadać. Po czym on wyjął telefon, zaczął mi robić zdjęcia i jakoś wytłumaczył, że tutaj w filmach często potrzeba zachodnio wyglądających ludzi, szczególnie blondynów. Wymieniliśmy się telefonami i jakoś tak poszło. Nie szukałem pracy, ale to praca znalazła mnie.
A można do ich filmów się po prostu zgłosić, czy trzeba czekać, aż ktoś wyłowi Cię z ulicy?
Bezpośrednio zgłosić się jest trudno, bo trzeba wiedzieć do kogo. Ale jak już tu jesteś, to wystarczy popytać Europejczyków mieszkających w Bombaju i zawsze znajdzie się ktoś, kto w takim filmie wystąpił i można go poprosić o kontakt z agentem. Albo liczyć na łut szczęścia, tak jak ja.
Jakie role grasz? Domyślam się, że raczej 3-planowane i dalsze, ale to chyba i tak ciekawe przeżycie?
Zazwyczaj są to role nieme, choć zdarzają się prośby, żeby zaśpiewać piosenkę czy zatańczyć. Wtedy oni piszą nam tekst fonetycznie w Hindi, a my uczymy się go na pamięć. Ostatnią swoją rolę zagrałem w serialu Sanskaar – Dharohar Apnon Ki. To historia mężczyzny, który pojechał do USA i robi tam karierę jako producent mody. Ja i jeden Rosjanin graliśmy tam modeli, na których ów projektant pokazywał jedną ze swoich kolekcji koszul. Niedawno też w jednym filmie uciekałem przed potworem-jaszczurką i krzyczałem w Hindi "pomocy, pomocy".
Dobrze się zarabia na takiej pracy?
Całość trwała 2 godziny, ja dostałem za to 4 tysiące rupii – czyli około 220 złotych. Kolega Rosjanin otrzymał 7 tysięcy rupii, bo miał lepszego agenta i wizę biznesową – ja mam tylko turystyczną. Ale znajomość z nim dała mi dalsze kontakty do managerów, co pomaga wyciągać lepsze pieniądze.
Średnio za dzień zdjęciowy dostaje się właśnie 4-7 tysięcy rupii. To dużo mniej niż kiedyś – jeszcze rok temu płacono średnio po 10 tysięcy rupii. Cóż, kryzys nie ominął Bollywood, choć spadek płac spowodowany jest też tym, że producenci zaczepiają wielu turystów i ci zgadzają się zagrać w filmach dla zabawy albo po prostu traktują to jako przygodę w Indiach. Przy czym turyści godzą się zazwyczaj tylko na jeden dzień zdjęciowy, więc jeśli producent potrzebuje kogoś na dłużej, to już nie szuka wśród turystów. Zdarzają się wypady 10-dniowe, a nawet dłuższe. Wtedy dostaje się dniówkę minimum 4-5 tysięcy rupii, nawet jeśli nie występujesz przed kamerą. Do tego zapewniane są posiłki i noclegi, więc jak na warunki hinduskie, gdzie pensja 1000 złotych jest uznawana za dobrą, jest naprawdę bardzo przyzwoicie.
Dodatkowo dochodzi kwestia bycia członkiem unii Cine & Television Association lub nie. W Bombaju jako stolicy Bollywood są częste kontrole i każdy, kto nie posiada takiej karty, dostaje minimum 5 tysięcy rupii kary, którą musi zapłacić producent. A jedyną możliwością otrzymania karty jest przekupienie urzędnika. Posiadacz takiej karty ma zapewnione nie tylko wyższe zarobki, ale też zwrot kosztów dojazdu czy posiłków w trakcie dojazdu. Dlatego też na dłuższe wyjazdy wyjazdy osoby bez karty mogą jechać tylko poza Bombaj - gdzie nie ma kontroli.
Spotkałeś już przy takiej pracy innych Polaków?
Polaków jeszcze nie, choć z opowiadań wiem, że są. Moja koleżanka producentka powiedziała mi, że nie umiemy tańczyć ani śpiewać, ale za to dobrze wyglądamy i mamy ładne zęby. Z tego, co zauważyłem, to przy filmach pracują głównie Rosjanie. Dużo jest też osób ogólnie z bloku wschodniego, Ukrainy i tak dalej. Ogółem Europejczyków jest tutaj dosyć dużo i prędzej czy później każdy zagra w jakimś filmie – jeśli chce.
A jak się dogadujesz z miejscowymi? Przecież nie znasz Hindi, to nie jest bariera? Czy może oni dobrze mówią po angielsku?
Angielski znają, ale bardzo słabo. Oczywiście, im młodsza osoba, im lepiej wykształcona, tym lepiej mówi po angielsku. Zwykły facet z rikszy najczęściej nie zna więcej niż 10 słów i naprawdę trudno jest się z nimi dogadać. No ale ich tu jest ponad miliard, więc trudno uogólnić. A hindi się uczę, przydaje się, bo większość filmów jest jednak w tym języku. Jeśli go nie znasz, to nie dostaniesz roli mówionej, chyba, że rozpisanej fonetycznie. Zdarzają się jednak wyjątki i kilku zachodnich aktorów zrobiło tu całkiem niezłe kariery znając tylko angielski. By tak się stało, trzeba znaleźć się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie no i wstrzelić się w film, który będzie hitem.
Taka praca starczy ci na utrzymanie? Można się zahaczyć na dłużej?
Oni płacą świetnie, ale jeśli chodzi o częstotliwość, to nie ma w tej branży reguły. Czasem pracujesz codziennie, czasem przez miesiąc jest cisza. To wypadkowa kilku zmiennych – przede wszystkim szczęścia i dobrych kontaktów. W trakcie sezonu deszczowego, czyli od lipca do października, pracy jest trochę mniej, ale poznałem już kilka osób w Bombaju, które mieszkają tu kilka lat i całkiem nieźle żyją z grania.
Jak długo maz zamiar tam zostać?
Narazie mi się tu podoba i zostaję, chociaż nie wiem, na jak długo. To zależy tez od pieniędzy. Mumbaj jest dość drogi, ale już w Tiruvannamalai można mieszkać na farmie albo w Aszramie i nie wydawać na życie więcej, niż 400 złotych miesięcznie.
Aż tak podoba Ci się życie w Indiach? Jak tam jest na co dzień?
Indie to kraj kontrastów. Ogromny hałas i brud, a z drugiej strony duchowa cisza i mnóstwo mistrzów duchowych. Nie ma śmietników, więc do brudu trzeba się przyzwyczaić. Nikt tu tez nie uzywa papieru toaletowego tylko takiej ichniejszej podmywajki. Ja na początku na przykład nie mogłem przywyknąć do tego, że śmieci rzuca się na ulice i chodziłem z pustą butelką. Hindusi potrafili podejść, zabrać mi ją, bo dziwili się, co ja w ogóle z nią robię. Na marginesie: nikt tu nie pije bezpośrednio z butelki, tylko "wlewa" do ust. Taki zwyczaj, chociaż nie wiem, z czego wynika.
Hindusi są bardzo bezpośredni i jeśli masz białą skórę, to po prostu będą się na Ciebie gapić – do tego trzeba się przyzwyczaić. W Europie takie zachowanie może być odbierane jako nietaktowne czy agresywne, ale tu jest na porządku dziennym.
Społeczeństwo jest bardzo konserwatywne, szczególnie w stanie Tamil Nadu. Tam widok białego z ciemną dziewczyną budzi skrajne emocje – często słyszałem gwizdy, krzyki, odgłosy zwierząt i tak dalej. Seksualność jest tu bardzo wyparta ze społecznej świadomości, przez co chociażby w kinie mężczyźni zachowują się bardzo dziecinnie. Na przykład gdy na ekranie pojawia się kobieta, potrafią krzyczeć albo wydawać odgłosy zwierząt, np. psów.
Miałeś jakieś problemy z powodu różnic kulturowych?
Zostałem raz zatrzymany przez policję za siedzenie z lokalną dziewczyną w samochodzie. Musiałem składać wyjaśnienia. Tutaj, jeśli zaczepisz dziewczynę w centrum handlowym i będziecie się do siebie za bardzo uśmiechać, ktoś podejdzie i upomni, że tak nie wolno. Szczególnie tyczy się to białych, którzy są tu trochę na cenzurowanym i mocno rzucają się w oczy. Ale u większości młodych ludzi w Indiach budzi to sprzeciw jako staroświeckie i niepotrzebne. Swoistym protestem przeciwko tym zasadom są romanse na planach filmowych, gdzie często zamyka się np. pokoje do makijażu z kartką, by nie przeszkadzać.
A nie czujesz się tam zagrożony? Wiele mówi się o tym, że Indie są niebezpieczne, szczególnie dla obcokrajowców.
Mumbaj jest względnie bezpieczny, zdarzają się tam napaści, ale raczej rzadko. Bardziej niebezpiecznie jest na północy Indii. Jeśli chodzi o zagrożenia, to głównym niebezpieczeństwem w Indiach są kieszonkowcy.
Dość egzotyczne i emocjonujące może być też jeżdżenie pociągami w Mumbaju – czasem dochodzi tam do rękoczynów. Kobiety potrafią na przykład gryźć się wzajemnie o miejsce siedzące. Wagonów najczęściej jest kilkadziesiąt i są tak zapchane, że puszka sardynek to przy tym ocean przestrzeni. Wiele osób umiera, wypadając z pociągu i nikogo to tutaj nie dziwi, najwyżej ktoś nieśmiało bąknie: "ojej". Często też zdarzają się ataki kamieniami jednego niezadowolonego pasażera w stronę innych, kiedy tamten już opuści przedział. Kamienie lecą nawet w stronę kobiet. Widziałem też, jak wisząc na pociągu Hindusi ściągali okulary dziewczynom będącym na pociągu jadącym w drugą stronę.
Trzeba też pamiętać, że na pasach pierwszeństwo mają samochody i autobusy – i generalnie każde przekroczenie ulicy w tym mieście to potencjalna śmierć. Jak pieszego potrąci kierowca autobusu, to zazwyczaj nikt nie stawia mu zarzutów. Dodatkowo, autobusy nie będą czekały, aż wsiądziesz - jak nie zdążysz to wypadasz i tyle. Nie wolno też ignorować informacji o atakach terrorystycznych - sporo ich było w Bombaju w ostatnich latach. Na przykład teraz rząd wydał ostrzeżenie o atakach i polecił omijać stacje kolejowe i centra handlowe w najbliższy weekend.
Opowiadasz o tym z ogromnym zaangażowaniem... Znamy się nie od dzisiaj, wiem, że zwiedziłeś kawał świata i miałeś w życiu wiele przygód, robiłeś różne rzeczy, między innymi byłeś pilotem. Jak na tym tle wypadają Indie i życie tam? To największa przygoda Twojego życia?
Na pewno jedna z największych. Głównie ze względu na masę różnic kulturowych. No i ilość zatruc pokarmowych, które zdążyłem tutaj przejść. Nasze antybiotyki i leki tutaj po prostu nie działają, z odstraszaczami na komary włącznie. Tu trzeba szybko zapomnieć o tym, skąd się jest, bo w Indiach nie ma to żadnego znaczenia. Większość ludzi, których poznaję, i tak nie wie, że Polska istnieje.