Film o generale Jaruzelskim jest jednym z najgorętszych tematów w prawicowych mediach. Dziennikarze mają już i obsadę (Bogusław Linda), i reżysera (Agnieszka Holland), i nawet fragmenty scenariusza (Jaruzelski jako bohater narodowy). Jedno, czego jeszcze nie mają, to racji – taki film nie powstaje. Jerzy Jachowicz, Wojciech Stanisławski i inni prawicowcy nakręcili już jednak nagonkę, której podstawą jest wyłącznie strach. O to, że film powstać mógłby.
Agnieszka Holland kręci film o generale Jaruzelskim – to pierwsza informacja z prawicowych mediów, jaką znalazłam po powrocie z trzytygodniowego urlopu. Scenariusz ma być oparty na książce Moniki Jaruzelskiej "Towarzyszka panienka", a w rolę generała ma wcielić się Bogusław Linda ("Fakt" już zdążył donieść, że to ironiczne, bo Jaruzelski ponoć nie znosi aktora). Na łamach "Rzeczpospolitej" Wojciech Stanisławski zdradził nawet, że w obsadzie ma znaleźć się Daniel Olbrychski. Zdążył też opisać kilka scen, które jego zdaniem pewnikiem znajdą się w filmie. Podobnie, jak Jerzy Jachowicz w felietonie opublikowanym na stronie sdp.pl. Niezalezna.pl sprawdziła nawet, czy film będzie dofinansowany przez Państwowy Instytut Sztuki Filmowej.
Holland: filmu o Jaruzelskim nie będzie
Tak szczegółowe informacje bardzo mnie zdziwiły – ledwie kilka dni przed wyjazdem rozmawiałam bowiem z Agnieszką Holland o jej przyszłych filmowych planach. Opowiedziała mi i o kolejnym sezonie "Bez tajemnic", i filmie opartym na książce Olgi Tokarczuk. O obrazie dotyczącym generała nie powiedziała ani słowa.
Zadzwoniłam do reżyserki, żeby o to zapytać. Agnieszka Holland nie miała dla mnie jednak długiej odpowiedzi: publikacjami sama była zdumiona, filmu o Jaruzelskim nie przygotowywała, ani nie przygotowuje. A powtarzanie tej informacji nawet przez drukowaną "Rzeczpospolitą" świadczy jej zdaniem jedynie o wiarygodności mediów, które zajmują się tą sprawą. Autorytetem dla nich okazał się magazyn "Na Żywo" (on jako pierwszy podał informację o planowanym filmie).
Dla mnie jednak nie tylko o wiarygodność tu idzie. Profilaktyczna nagonka na film, który nie powstał to moim zdaniem przejaw strachu.
Wybielony generał
Stanisławski i Jachowicz w swoich felietonach zdradzają swoje obawy względem filmu. A to, że pokaże Wojciecha Jaruzelskiego jako bohatera narodowego. A to, że ukryje trudne fakty z jego biografii. A to, że posłuży jako katalizator sympatii. Ułatwić sprawę ma fakt, że zbiorowa wyobraźnia prawicowych publicystów jako podstawę scenariusza przyjęła wspomnienia córki Jaruzelskiego. Może to być więc – ich zdaniem – element szerszej akcji "wybielania" generała, przejęcia historii przez liberalne i lewicowe środowiska. Pewnie też zamach na polskość (pozwalam sobie na wyciąganie dalekich wniosków tak, jak publicyści pozwolili sobie na interpretację informacji z "Na Żywo").
W zasadzie szkoda, że to wszystko nieprawda. Mocny film o generale jest tak samo potrzebny, jak mocny film o powstaniu warszawskim, mocny film o przewrocie (zamachu) majowym. Potrzebny jest, jako impuls do wielkiej dyskusji, w której będzie miejsce nie tylko na czarnych i białych, dobrych i złych, ale także na trudne decyzje, niejednoznaczne postaci, o których w Polsce wciąż nie umiemy rozmawiać.
Niestety, polskiego widza takie dyskusje chyba nie interesują. Pierwszy film o Wojciechu Jaruzelskim, "Towarzysz generał" Grzegorza Brauna, wyemitowała w 2010 roku TVP. Choć miał to być ważny obraz, finalnie przegrał on walkę o widownię z "M jak miłość" i "Barwami szczęścia".
Powodów do strachu prawica raczej nie ma. Czas zakończyć przekazywanie bezsensownej informacji.