W środę nasza blogerka Marta Marciniak wywołała wśród Was spore poruszenie swoim tekstem o "cwaniactwie i kreatywności" projektantów, którzy żądają niebotycznych pieniędzy za liche produkty. Czy jej wpis to "krytyka", czy raczej "krytykanctwo"?
Przypomnijmy: Marta Marciniak zaatakowała licznych „polskich projektantów, którzy sprzedają rzeczy których cena, pomysł, jakość i wykonanie są (...) totalną abstrakcją”. Na pierwszym miejscu swojej listy blogerka umieściła właśnie tytułową białą koszulkę za 490 zł. Ta cena z całą pewnością zaskakuje, warto jednak zastanowić się, czy cała “awantura” wokół kosztownych ubrań nie jest burzą w szklance wody.
Cena jakości i...
– Jak to jest z tymi kosztami? – zapytaliśmy naszą blogerkę Ewelinę Rydzyńską – stylistkę, pasjonatkę mody, autorkę kilku kolekcji ubrań. Dlaczego ciuchy od projektantów muszą być takie drogie? – Nie jest tak, że wszyscy projektanci żądają absurdalnie wysokich cen. W wielu przypadkach suma, jaką musimy zapłacić za daną rzecz, jest po prostu pochodną kosztów jej wytworzenia – przekonuje Rydzyńska. Tłumaczy, że zwłaszcza produkty powstające w krótkich seriach muszą po prostu swoje kosztować.
W podobnym duchu mówi Ewa Morka – projektantka i właścicielka autorskiego butiku na warszawskiej Saskiej Kępie. – Jeśli ubranie jest wysokiej jakości, to dzianina może kosztować nawet 180 zł za metr. To oczywiste, że nawet zwykły T-shirt zrobiony z takiego materiału będzie drogi – przekonuje.
Do tego trzeba doliczyć czas, talent i energię projektanta – przekonująco mówił o tym w jednym z wywiadów główny projektant francuskiej marki Lanvin – Alber Elbaz tłumacząc, że by stworzyć jeden udany projekt, często musi wcześniej “zepsuć” sześć innych.
...cena luksusu
Ewa Morka przyznaje jednak, że powyżej pewnego poziomu cen trudno już tłumaczyć projektanta tylko kosztami, jakie poniósł w związku z produkcją swojego wyrobu. – Jeśli ktoś kupuje pojedynczy egzemplarz sukienki Gosi Baczyńskiej za 8 tys. zł., to płaci przede wszystkim za unikatowość, za to, że mamy do czynienia z dziełem sztuki – mówi. W takich przypadkach za złotówki chętni mogą kupić sobie poczucie wyjątkowości, luksusu, spełnić marzenia.
To, czy taka ostentacyjna konsumpcja jest warta swojej ceny, to już osobna sprawa. Jedni będą twierdzić, że wydawanie pieniędzy na astronomicznie drogie dodatki to absurd, inni w opasce za 700 zł, o której pisała Marta Marciniak, dostrzegą uroczy i wyjątkowy gadżet.
Jeśli ktoś chce więc wydać na biały T-shirt prawie 500 zł, to w czym problem?
Są projektanci i projektanci
Na koniec warto poruszyć jeszcze jeden wątek: wiele osób przyklasnęło Marcie Marciniak punktującej absurdalnie wysokie ceny ubrań, potępiając w czambuł wszystkich “polskich projektantów”. Ewelina Rydzyńska zwraca jednak uwagę, że nie powinniśmy wrzucać tych twórców do jednego worka.
– Niektórzy projektanci rzeczywiście narzucają ogromne marże i horrendalnie pompują ceny, np. z powodów wizerunkowych. Wielu z nich traktuje modę przede wszystkim jako biznes. Ale jest przecież liczne grono osób, dla których ta praca jest głównie pasją. M.in. z tego powodu ich ubrania są znacznie bardziej przystępne cenowo – mówi Rydzyńska.
I trudno odmówić naszej blogerce racji, bo przy odrobinie wysiłku bez większego trudu można znaleźć wśród polskich projektów ubrania, których ceny nie odbiegają znacznie od produktów niektórych sieciówek. – Weźmy chociażby Zarę. Przecież za 600 zł., które w tym sklepie płacimy za marynarkę czy sukienkę, spokojnie możemy kupić coś ciekawego i unikalnego od któregoś z projektantów – przekonuje Ewa Morka.
Trzeba pojechać do hurtowni, wybrać tkaninę, przetransportować ją, opłacić konstruktora i szwaczkę, która poskłada konstrukcję do kupy, itd. To wszystko kosztuje, chyba że ktoś całą pracę wykonuje sam – ale wtedy też należy mu się za nią odpowiednie wynagrodzenie. CZYTAJ WIĘCEJ