J.D. Salinger był jednym z najbardziej wpływowych twórców dwudziestowiecznej literatury, oraz kultury. Jego dzieło "Buszujący w zbożu" rzekomo zainspirowało kilku morderców. Tymczasem sam autor stronił od sławy i od 1965 roku, aż do śmierci pozostawał w ukryciu. Natomiast każda próba publikowania informacji na temat jego życia kończyła się pozwem sądowym. Dlatego trzeba było czekać, aż do jego śmierci w 2010 roku na to, by świat dowiedział się nieco więcej na temat J.D. Salingera i tego, czemu zniknął. Jaką odpowiedź uzyskamy 6 września, kiedy odbędzie się światowa premiera filmu biograficznego "Salinger"?
Na razie trailer buduje napięcie. Pada w nim pytanie: Czy Salinger był opętany? Choć był wielbionym i cenionym pisarzem nagle zniknął. Nagle wycofał się z życia publicznego, przestał wydawać swoje książki. Co się z nim stało, dlaczego zaczął się ukrywać? 6 września na ekrany kin wychodzi film dokumentalny o J.D. Salingerze. Jednym z najgłośniejszych dwudziestowiecznych autorów. Jednym z najbardziej skomplikowanych i tajemniczych ludzi minionego wieku.
Urodzony 1 stycznia 1919 roku w rodzinie nowojorskich żydów Salinger ciągle szukał swojego miejsca w życiu. Z racji pochodzenia ciężko mu było odnaleźć się w społeczeństwie. Jedną z jego ucieczek było pisanie. Być może to pomogło wpłynąć jego osobowość, bo w trakcie wojny pracował w kontrwywiadzie. Salinger w tym czasie brał udział w przesłuchiwaniach więźniów. Brał również udział w akcjach bojowych, jak chociażby podczas lądowania w Normandii, w trakcie wojny zobaczył też rzeczywistość obozów koncentracyjnych. Na pewno te wydarzenia wpłynęły na jego osobowość.
Choć jego największe dzieło przez 30 tygodni znajdowało się na liście nowojorskich bestsellerów, nigdy nie był szanowany w środowisku literackim. Język, którym autor operował był wulgarny, zaś tematyka burzyła pewne mity dotyczące kultury. Dodajmy do tego tajemniczy sposób bycia samego autora i voila: nie mamy komentarza. Jednak Salinger sam się z tego pewnie cieszył. Nigdy nie lubił być na świeczniku. Stronił od blasku i ukrywał się przed światem. To zaś skłoniło ludzi do myślenia, czy może rzeczywiście podpisał jakiś pakt z diabłem.
Dzieło, które powoduje, że wiemy kim jest, że rozmawiamy o nim, czaruje. „Buszujący w zbożu” potrafi zawładnąć myślami czytelnika. To nie on ją czyta, tylko książka zaczyna pisać jego życie. Scala go z głównym bohaterem. Zanim czytelnik doczyta do ostatniego rozdziału, staje się z nią jednością. To jego nowa droga. Już nie jest sobą. Jest Holdenem. Staje się buszującym w zbożu. Napisałem coś nie tak?
"Buszujący w zbożu" opowiada historię dojrzewającego nastolatka. Jest napisana z punktu widzenia głównego bohatera książki, który nie potrafi odnaleźć swojego miejsca w życiu. Opowiada o problemach z rówieśnikami, o inicjacji seksualnej. Holden przez całą książkę zaczyna szukać swojej roli w życiu. Przez kolejne burzliwe wydarzenia próbuje znaleźć swoje miejsce.
Inspirował zamachowców
Są trzy udokumentowane zamachy, w których zamachowcy mieli przy sobie tę książkę. Każdy z tej trójki utożsamiał się z głównym bohaterem. Ten, który pozbawił życia Johna Lennona miał nawet dedykację; „Od Holdena dla Holdena”. Człowiek zaczyna się zastanawiać, jak to jest, że ta książka tak działa na wyobraźnię. Co ona powoduje, że ludziom, którym się wydaje, że są bohaterem książki zabijają.
Film o Salingerze także szuka odpowiedzi na tajemnice. Buduje napięcie. Czy Salinger był opętany przez jakieś moce? Patrząc na jego skomplikowany życiorys można odnieść wrażenie, że owszem. Był to człowiek, który przeżył więcej niż przeciętna osoba. Widział śmierć, wręcz czuł śmierć. Przez całe życie towarzyszył mu zapach spalonych w krematoriach obozów koncentracyjnych ciał. Po zobaczeniu czegoś takiego nie można dalej normalnie prowadzić swojego życia.
Nie mówiąc już o jego komplikacjach osobistych. Jeszcze w młodości Charlie Chaplin odbił mu kobietę. Oonę O'Neill. Zaczął inaczej patrzeć na stosunki damsko-męskie. Salinger jakoś nie potrafił pozostać w związku z jedną kobietą. Po wojnie ożenił się z pewną Niemką, Sylvią. Poznali się, kiedy Salinger brał udział w denazyfikacji Niemiec. Jednak w 1947 roku, krótko po ich przeprowadzce do Stanów opuściła go i powróciła do ojczyzny. Kiedy po kilku latach napisała do niego, nawet nie otworzył koperty. Natychmiast ją podarł. Ona była pierwsza w szeregu kilku żon. Miewał burzliwe romanse z młodymi kobietami. Jego ostatnia żona była w wieku jego dzieci. Jeśli można to nazwać ironią losu, to miała tak samo na nazwisko jak kobieta, którą mu Chaplin odbił.
Ucieczka od sławy
Nic więcej się o nim nie dowiemy. Salinger gardził sławą. Uciekał od niej. Wystarczy przykład z jego ostatniego wywiadu. Zrobiła go reporterka podszywając za aspirującą pisarkę. Nie wiedział, że to wywiad. Ale ich rozmowa skończyła się w momencie, kiedy mieszkaniec Cornish w którym autor mieszkał podszedł mu podać rękę.
Salinger chyba chciał zostać duchem. Nie chciał istnieć. Za wszystkie publikacja dotyczące jego twórczości pozywał do sądu. Odrzucał próby ekranizacji jego dzieł, pozywał też tych, którzy chcieli pisać jego biografie. Luźna adaptacja jego dzieła Franny and Zooey irańskiego reżysera Dariusha Merjuirego „Pari” nie mogła być wyświetlana w Stanach. Nawet podczas specjalnego pokazu. Nie mówiąc już o tym, że skutecznie uzyskał zakaz publikacji książki „60 lat później: przechodząc przez zboże” Frederika Coltinga. Miała to być kontynuacja przygód podstarzałego już Holdena. Jednak Salinger uznał, że narusza jego twórczość.
Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że dopiero teraz nakręcono film biograficzny o tym autorze. Każda wcześniejsza próba nagrania czegokolwiek skończyłaby się pozwem sądowym autora. Nie wiadomo przed czym i przed jakimi tajemnicami Salinger uciekał. Dlaczego nagle zniknął i choć cały czas pisał i odkładał manuskrypty to ich nie wydawał. Film Shane'a Salerno będzie jedną z pierwszych prób znalezienia odpowiedzi na to kim był autor jednego z najgłośniejszych dzieł światowej literatury w dwudziestym wieku.