Skąd biorą się informacje o kolejnych lokalnych objawieniach, sylwetkach świętych i twarzach zmarłych osób?
Skąd biorą się informacje o kolejnych lokalnych objawieniach, sylwetkach świętych i twarzach zmarłych osób? Fot. Twitter / Grażyna Jaworska

Twarz Lecha Kaczyńskiego, którą w oknie jego dawnego domu dostrzegła dziennikarka Katarzyna Pawlak, to tylko jeden z wielu przykładów rzekomych "cudów", takich jak postacie Matki Boskiej czy Chrystusa ukazujące się ludziom na szybach, drzewach, a nawet … pizzy. Naukowcy tłumaczą nam, skąd się bierze to zjawisko.

REKLAMA
– Zobaczcie jakie zrobiłam zdjęcie, to nie fotomontaż – napisała w niedzielę dziennikarka Katarzyna Pawlak, umieszczając na Twitterze fotografię domu, w którym mieszkali ś.p. Maria i Lech Kaczyńscy. W jednym z okien kamienicy widać cień, w którym wiele osób zaczęło doszukiwać się zarysu twarzy tragicznie zmarłego prezydenta.
Sprawa wywołała lawinę komentarzy – jedni kpili, inni bronili autorki. Wśród licznych głosów dominowały jednak krytyczne opinie: czy to z lewa, czy z prawa, komentatorzy zgodnie obwołali rzekomy “cud” zwykłym zabobonem albo “pogaństwem”. Nie zmienia to jednak faktu, że raz po raz słyszymy w Polsce i za granicą o licznych, bardzo podobnych przypadkach. I wielu z nas wciąż traktuje je poważnie.
Prezydent, Matka Boska, Chrystus
W 1997 roku cała Polska mówiła o Kończycach w Zabrzu, gdzie pewien górnik na szybie budynku dostrzegł sylwetkę Matki Boskiej. “Cud” ściągał tam tłumy wiernych z całego kraju. Nie zapobiegł temu nawet fakt, że nigdy nie został uznany przez Kościół. Podobnie było rok temu w Ostrowach nad Okszą w powiecie kłobuckim, gdzie Maryję mieszkańcy dostrzegli na pniu rosnącej w lesie sosny.
logo
Warszawa, ulica Lechicka. Miejsce rzekomego cudu z roku 2007. Fot. Grażyna Jaworska

O podobnych zdarzeniach z całego świata donosił portal sfora.pl, wspominając o ludziach, którzy podobizn Matki Boskiej i Chrystusa dopatrywali się nie tylko w pniu ściętego drzewa, ale także na patelni, orzeszku pistacjowym, szybie w myjni i… pizzy.
Ale ukazujące się ludziom “twarze” to nie tylko postaci z chrześcijańskich wierzeń. Ta tendencja ma znacznie szerszy zasięg: jak przypominał na jednym ze swoich wykładów założyciel amerykańskiego Stowarzyszenia Sceptyków Michael Shermer, wizerunku ludzkiej głowy dopatrywano się nawet na zdjęciach powierzchni Marsa.
Michael Shermer

I nawet jeśli nie powiedziałbym wam, czego macie się spodziewać, i tak zobaczylibyście twarz, bo jesteśmy ewolucyjnie zaprogramowani do tego, by dostrzegać twarze. CZYTAJ WIĘCEJ


Ewolucyjnie zaprogramowani
– To zupełnie naturalne. Nasz mózg jest niejako nastawiony na rozpoznawanie twarzy – tłumaczy dr Paweł Krukow, neuropsycholog pracujący w Zakładzie Psychologii Klinicznej i Neuropsychologii UMCS w Lublinie. Podkreśla, że w toku ewolucji naszego gatunku wytworzył się nawet specjalny obszar mózgu odpowiedzialny za przebieg tego procesu – to zakręt wrzecionowaty.
dr Paweł Krukow
neuropsycholog

Twarz jest bardzo ważnym sygnałem społecznym. Nasz mózg musi więc szybko i sprawnie rozpoznawać, czy dana twarz jest nam znana, czy jest wroga, jakie emocje wyraża, itd.


Fakt, że nasz mózg z natury “nastawiony” jest na dostrzeganie twarzy, niekiedy prowadzić może do pomyłek, polegających na tym, że widzimy je także tam, gdzie ich nie ma. Dlaczego? – Postrzeganie nie jest “automatyczne”. Analizując informacje, których dostarczają nam zmysły, mózg tworzy różne hipotezy. W sposób nieunikniony są one “zabarwione” naszymi emocjami, przeżyciami, doświadczeniem. W pewnym więc sensie widzimy to, co chcemy zobaczyć – mówi dr Krukow.
Dr Krukow podkreśla, że w naszym postrzeganiu świata nie jesteśmy racjonalni. Wystarczy wspomnieć o tzw. gotowości percepcyjnej: to z jej powodu gdy jesteśmy głodni, to z niezwykłą intensywnością wyłapujemy wszelkie zapachy jedzenia. Jeśli jednak chodzi o takie sytuacje, jak “twarze” ukazujące się w oknach, nie jesteśmy w stu procentach zdani na “automatyzm” naszego mózgu.
– Osoby, które cechuje większa doza samokrytycyzmu, otwartości, ciekawości świata, a także zdolność do przyjmowania cudzej argumentacji, są mniej podatne na uleganie świadectwu zmysłów – ocenia Krukow.
Kultura ludowa wciąż żywa
Twierdzenia neuropsychologiczne to jednak tylko część wyjaśnienia fenomenu “twarzy”, które w sezonie ogórkowym trafiają na pierwsze strony szukających sensacji gazet. Dlaczego bowiem widząc rzekomą twarz, musimy od razu przydawać jej nadnaturalnego charakteru?
Jak podkreśla dr Dorota Angutek, antropolog z Uniwersytetu Zielonogórskiego, gra wyobraźni, z którą mamy w tych przypadkach do czynienia, zawsze jest zakorzeniona w kulturze, w której żyjemy.
dr Dorota Angutek
antropolog

Współczesnych “cudów” nie można zrozumieć bez odniesienia do przeszłości i kwitnącej zwłaszcza między XVII a XIX wiekiem kultury ludowej. Na ziemiach polskich mięliśmy wówczas do czynienia z licznymi lokalnymi objawieniami i rozwojem kultu Maryjnego.


Zdaniem dr Angutek właściwa kulturze ludowej wiara w owe lokalne “objawienia” wciąż jest w Polsce żywa. – Myślenie symboliczne jest naszą cechą gatunkową. Niektórzy jednak nie potrafią podejść do niego w sposób abstrakcyjny, lecz zgodnie z kanonem naiwnego myślenia ludowego traktują tego typu “znaki” zupełnie dosłownie, bez rezerwy. Nie dostrzegają, że obserwując “cudowne wizerunki” dokonują aktu ich interpretacji – podsumowuje antropolożka.