[url=http://shutr.bz/18RlEYB] Nie polecam! [/url]
[url=http://shutr.bz/18RlEYB] Nie polecam! [/url] fot. Shutterstock

Internet ma problemy ze swoimi największymi zaletami, czyli powszechnością dostępu i wolnością w wyrażaniu opinii. Krytykować może każdy, z każdego zakątka świata, mniej lub bardziej spektakularnie. Są afery tatarowe, pozwani blogerzy, niszczone w internecie dzieciaki, które nie radzą sobie z wyzwiskami i groźbami. Są szkalowane gwiazdy i zwykli ludzie, stający się antybohaterami z dnia na dzień. Czasami jednak krytyczna opinia jest przydatna – może kogoś przestrzec przed zmarnowaniem czasu i pieniędzy. Dlatego powstały strony z serii „Nie polecam w mieście X”.

REKLAMA
Nie polecam w Gdańsku, nie polecam w Radomiu, nie polecam w Katowicach, nie polecam w Płocku - co ciekawe, najczęściej im mniejsze miasto, tym więcej fanów. Sprawdźcie też swoje - na pewno ma taką stronę. Po modzie na „Czego nie mówią ludzie z X”, i „spotted” w każdym możliwym miejscu, od biblioteki po izbę wytrzeźwień, większość miast ma swój facebookowy zbiór krytycznych opinii na temat restauracji i usług.
logo
Sprawdź swoje miasto Facebook.com
Kosmetyczki, restauracje, ginekolodzy, macający hipsterzy
Opinie roznoszone niegdyś pocztą pantoflową są obecnie ogólnodostępne. Użytkownicy przesyłają administratorom swoje mini-recenzje w prywatnej wiadomości, a tamci anonimowo zamieszczają ją na stronie. Można się dowiedzieć gdzie nie warto jeść pierogów, jakiego serwisu naprawy zmywarek unikać i w której knajpie obsługa jest niemiła – takie skargi pojawiają się szczególnie często. Dodatkowo strony zachęcają w osobnych postach do dyskusji na zadany temat, np. „gdzie nie polecacie lunchu?”. Z rzadka pojawiają się także polecenia. I ciekawe apele, jak ten poniższy.
logo
fanpage "Nie polecam w Płocku"
Co na to właściciel?
Użytkownicy są szczęśliwi – wiedzą jakich knajp unikać, gdzie stracą pieniądze, albo zostaną potraktowani „z buta”. Za to właściciele opisywanych miejsc raczej się nie cieszą. Uznają to za szkalowanie i słusznie zauważają, że tego typu fanpage to eldorado dla konkurencji, która może im łatwo zaszkodzić, pisząc na przykład, że w miejscu X struli się kotletem, mimo że wcale tak się nie stało, ale przecież nikt nie jest w stanie sprawdzić.

"Chciałabym poinformować, że szczególnie W ZAMOŚCIU POLECIĆ NIE MOGĘ SKLEPU ELEKTRONICZNEGO. Oddałam tam do naprawy część ładowarki i wstawiono element nie pasujący do komputera. Jakby tego było mało, mężczyzna obsługujący mnie wyrzucił starą część i kiedy przyszłam stwierdził, że to nie końcówka która wstawił jest zła a mój laptop (KTÓRY ŚWIETNIE SIĘ SPRAWUJE I JEST NA GWARANCJI). Nie dość, że zdarli pieniądze za złą część, to jeszcze komputer mi chcieli rozbierać i tam nawkładać nie wiadomo czego."

Poza tym, krytyka zawsze jest subiektywna – to, że komuś nie posmakowało jakieś danie, nie oznacza, że inni również zareagują na nie odruchem wymiotnym. Jednak czytając takie posty, raczej nie pokuszą się o sprawdzenie słuszności osądu anonimowego pana lub pani z Facebooka. Po prostu będą tego miejsca unikać. Restauratorzy boją się tych stron jak samego Macieja Nowaka, który z resztą w jednym ze swoich felietonów przyznał, że ostatnio całą robotę odwala za niego internet.
Cenne źródło
Z drugiej strony, jeżeli właścicielom faktycznie zależy na swojej knajpie lub punkcie usługowym, mogą dowiedzieć się w ten sposób, co robią źle. Wielu klientów nie ma śmiałości powiedzieć takich rzeczy na żywo, lecz nie boi się ich opisać na Facebooku, zgodnie ze znaną zasadą: kozak w necie... i nie ważne co w świecie. Gdy do właściciela dotrze taka opinia, powinien postarać się coś zmienić. Jednak byłoby idealnie, gdyby krytyka nie zostawała w internecie właściwie na zawsze...
Co zatem zrobić? Straszyć sądem, prosić o usunięcie posta, przymilać się? Nie, po prostu obsługiwać ludzi najlepiej, jak się da. A jeżeli właścicielowi na tym nie zależy, musi jakoś ten negatywny PR przełknąć. Jak poniższego kebaba.
logo
fanpage "Nie polecam w Kielcach"
CZYTAJ TAKŻE: