Eliza Michalik dokonała apostazji po tym, jak zaczęła analizować działania księdza Tadeusza Rydzyka. Choć dziś bardzo surowo ocenia katolików, w rozmowie przyznaje, że gdyby dostała propozycję pracy w TV Trwam, zgodziłaby się bez mrugnięcia okiem. "Masz pisać, mówić, przekonywać, bo taki masz zawód" – przekonuje.
Bo mnie się zawsze w takich sytuacjach wydaje, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia (śmiech).
Nasi czytelnicy myślą co innego. Twoje wpisy na blogu zawsze mają ogromny odzew.
Uwielbiam czytać te wszystkie komentarze. Chyba jestem nienormalna, bo im bardziej są wredne, bardziej nienawistne, tym bardziej mnie kręcą. A znam wiele osób publicznych, dla których krytyka w internecie jest nie do zniesienia.
Jak ty sobie radzisz?
W Polsce mamy przedziwną potrzebę podobania się wszystkim, w tym zawodzie to dla mnie aberracja. Ja wiem, kim jestem, wiem co mną kieruje. Dlaczego mam się przejmować tym, co ktoś inny o mnie myśli? Amerykanie mówią, że „nie ważne co o tobie piszą, ważne żeby nie przekręcali nazwiska”.
W USA jest zresztą zupełnie inna kultura; jeśli dziennikarz, czy redakcja nie budzą wielkiej dyskusji, czy nie mają procesu, to znaczy, że kiepsko wykonują swoją robotę, bo nikomu nie nadepnęli na odcisk.
Ty miałaś już kilka procesów.
Na razie wszystkie wygrałam. Ostatni był z Romanem Giertychem, o którym napisałam, że jest antysemitą. Pozwał mnie bardzo zdziwiony, że przypominam mu wypowiedzi sprzed kilku lat, argumentował, że się zmienił i mój felieton w „Ozonie” godził w jego dobre imię. Z moim adwokatem próbowaliśmy dowieść, że nie może utracić dobrej opinii ktoś, kto jej nie ma. Pokazaliśmy wycinki prasowe opisujące wypowiedzi byłego ministra i stanowisko ambasadora Izraela, który nie chciał Giertycha w oficjalnej delegacji właśnie z uwagi na jego poglądy.
Nie miał prawa zmienić poglądów?
Miał, ale nie powinien udawać, że tego nie zrobił. Ja też kiedyś byłam bardziej prawicowa, dziś myślę co innego. Ludzie o to pytają, a ja podchodzę do tego z pokorą, tłumaczę moją przemianę, bo to mój zawód. Na tym opiera się moja wiarygodność. Czasem ktoś dzwoni z prośbą o rozmowę i zastrzega: proszę się nie martwić, nie będę pytać o tamte sprawy. Ależ nie, proszę pytać! Tylko Jarosław Kaczyński chwali się tym, że myśli to samo co 30 lat temu.
Ja pytam. Przeszłaś z „Gościa Niedzielnego” i „Gazety Polskiej” do Polskiego Radia RDC Ewy Wanat i Superstacji.
A czytałaś moje felietony w „Gościu Niedzielnym”?
Pisałaś o ekonomii.
No właśnie, to jest jedno z częstych przekłamań. Kiedy ktoś słyszy hasło „Gość Niedzielny”, myśli że to były jakieś felietony czołobitno-radiomaryjne. Tymczasem to były rzeczy zupełnie niezwiązane z religią. Pracowałam wtedy we „Wprost”, pewnego dnia zadzwonił do mnie redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego” i powiedział, że podobają mu się moje poglądy gospodarcze. Jego zdaniem brakowało w „Gościu” takiej formy edukacji ekonomicznej, kogoś kto normalnym językiem przekona czytelników, że gospodarka też jest ważna.
Dzisiaj też byś tam poszła?
Gdyby w tej chwili zadzwoniła do mnie Telewizja Trwam, albo „Nasz Dziennik” i zaproponowały mi rubrykę, to bym się zgodziła. Oczywiście, jeśli mogłabym tam pisać, co chcę. Każde medium jest dobrą tubą do przekonywania do swoich poglądów.
Dziś to raczej niepopularna postawa, publicyści są przeważnie okopani.
To błąd. Jak się jest dziennikarzem, nie można czytać wyłącznie „Polityki” i „Gazety Wyborczej”. Naszym obowiązkiem jest sięganie do tych gazet, z którymi się nie zgadzamy. Dziwi mnie, kiedy słyszę, że moi koledzy tego nie robią.
Najbardziej wkurza mnie jednak mówienie, że prawicowe media są uciśnione. Ja sama bardzo często staram się zapraszać prawicowych gości, żeby zapewnić moim widzom i słuchaczom szerokie spektrum poglądów. Bardzo często mówią, że nie przyjdą. Antoni Macierewicz zapytał kiedyś mojego researchera, który próbował zaprosić go do programu, czy Superstacja jest finansowana z kapitału polskiego czy zagranicznego.
My też często to słyszymy. „Z naTemat nie rozmawiam”.
Tylko, że ta sama osoba, która odmawia, następnego dnia udziela wywiadu i mówi: nie mamy dostępu do mediów, jesteśmy spychani do narożnika. Do jakiego narożnika?!
Jest takie powiedzenie, niecenzuralne, ale pasuje: „aktor jest od grania, jak dupa od srania”. Tak samo jest z publicystą, który jest od gadania. Masz pisać, mówić, przekonywać, bo taki masz zawód. Twoim obowiązkiem jest danie ludziom możliwości zapoznania się z różnymi poglądami.
To będziesz robić w twoim nowym programie w Polskim Radiu RDC?
Przez ostatnie trzy miesiące robiłam poranki, teraz w soboty między 7 a 10 będę prowadzić swój autorski program „Bez pudru”. To faktycznie będzie nowość, bo poranek prowadzi się według sztywnych reguł, ramówka układana jest na podstawie badań słuchalności. Wiadomo, że pierwsza godzina musi być lekka, druga – polityczna, trzecia, kiedy wstają freelancerzy, oparta na tematach społecznych. Dla mnie lekkie tematy są średnio interesujące, więc trochę się męczyłam. Ucieszyłam się, kiedy Ewa Wanat zaufała mi na tyle, żeby dać trzy godziny na moje autorskie pomysły.
Jakie tematy nie są dla ciebie za lekkie?
Kościół, polityka, prawa kobiet.
Zanim zaczęłam nagrywać rozmowę, powiedziałaś mi, że wiele kobiet zmienia poglądy po rozmowach z tobą.
Zdarza się. A gdybym ciebie zapytała czy jesteś feministką, co byś odpowiedziała?
Że to dziś fałszywie rozumiane pojęcie.
(śmiech)
To jest ideologia i nie bójmy się tego przyznać. Feminizm nie jest jednak walką z mężczyznami. To walka z samymi sobą, żeby bez kompleksów sięgać po swoje prawa, po to, co nam się należy.
W jakim sensie?
Weźmy wygląd zewnętrzny. Od kobiet się bardzo wiele wymaga w tej kwestii, ale my same się na to godzimy, wręcz my to wspieramy. Jeśli kobiety nie będą dbały o siebie, nie będą się malowały, to inne bardzo surowo to ocenią. Ja sama nie raz łapię się na tym, że kiedy mam iść na imprezę rozważam założenie niewygodnych butów, tylko dlatego, że będę w nich lepiej wyglądała. Muszę przywoływać się do porządku.
W rozmowie z „Polityką” przyznałaś kiedyś, że zostałaś feministką, kiedy w pracy twoja przyjaciółka chciała awansować i okazało się to co najmniej trudne.
Czytam dużo statystyk, na przykład dotyczących zarobków i widzę, że dyskryminacja kobiet jest faktem. Weźmy taką sytuację: ważne spotkanie w firmie, przerwa w rozmowach. Nagle ktoś mówi: Olu, zrób kawę. I Ola, która jest menadżerem takim, jak wszyscy inni przy tym stole, pokornie ją robi, choć mogłaby odpowiedzieć: a może ty zrobisz? Albo: każdy robi dla siebie.
Trzeba zachować uważność w codziennych sytuacjach, ale oczywiście ważne są też liderki, polityczki, dziennikarki, które będą obecne w mediach, będą dawać przykład.
Trzymasz parytet w swoich programach?
Staram się, ale to nie jest łatwe, bo kobiety często odmawiają występów z powodów rodzinnych: bo mają remont domu, bo chciałyby posiedzieć z dzieckiem wieczorem. Bardzo rzadko się zdarza, żeby taki powód podał mężczyzna. W mojej praktyce: raz. Generał Dukaczewski powiedział mi, że nie może przyjechać do programu, bo umówił się z żoną, że zajmie się dzieckiem.
Dla facetów to zwykle oczywiste, że idą do programu, bo to im pomaga w karierze. Kobiety zaczynają zastanawiać się, czy są dobrymi matkami.
Taką rolę przypisuje im tradycja. Bądź co bądź oparta na religii katolickiej.
Uważam, że katolicy w Polsce nie mają wiedzy w co tak naprawdę wierzą.
Ty odeszłaś z Kościoła.
Moją uwagę w pewnym momencie przykuł ojciec Rydzyk. Zaczęłam się zastanawiać, jak to się dzieje, że w instytucji, która powinna być poza wszelkimi podejrzeniami bez echa przechodzą jego agresywne, propagandowe, manipulatorskie wypowiedzi.
Problem polega na tym, że kiedy zobaczysz już pewne mechanizmy, nie ma odwrotu. Kiedy zobaczysz, że twój facet śpi z inną kobietą, to już nigdy nie cofniesz się do stanu, w którym tego nie widziałaś. Możesz z tą wiedzą zrobić różne rzeczy, ale zawsze już o tym wiesz. Tak było ze mną i Kościołem.
Co zobaczyłaś?
Małostkowość, chciwość, fałsz, żądzę pieniądza i żądzę władzy. Mogłam sama siebie okłamywać, że tego nie ma, że są dobrzy księża... Ale co z tego, że są? W mafii pewnie też są dobrzy ludzie. Przyszedł taki moment, kiedy powiedziałam: nie chcę być w takiej instytucji, nie chcę ich firmować własnym nazwiskiem.
Wierzysz w Boga?
Wierzę. I była mi potrzebna jakaś zinstytucjonalizowana forma wyznawania Boga. Dokonałam apostazji i przeszłam do kościoła ewangelicko–reformowanego.
Jest lepiej?
Nie jestem szczególnie sumienną protestantką, nie chodzę co tydzień do kościoła, ale teraz jestem zadowolona. Tu nikt nie ma potrzeby sprawowania nade mną kontroli. Podam ci przykład: zapytałam kiedyś pastora dlaczego ewangeliccy duchowni przy okazji dyskusji o zmianach w ustawie antyaborcyjnej nie domagali się wpisania do niej całkowitego zakazu aborcji, tak jak księża katoliccy. Przecież każdy chrześcijanin uważa, że lepiej jej nie przeprowadzać. Pastor powiedział mi, że to byłaby nasza porażka ewangelizacyjna, bo my nie jesteśmy od tego, żeby ludziom nakazywać, tylko żeby przekonywać, dawać drogowskaz. Powiedział, że to kobieta będzie tłumaczyć się na Sądzie Ostatecznym, nie pastor. Że jej rozum jest tak samo dobry, jak rozum pastora.
Tymczasem polscy biskupi zachowują się tak, jakby to oni osobiście musieli się wytłumaczyć z każdej aborcji na świecie. Mam wrażenie, że tu nie chodzi o wiarę, ale o to, żeby rządzić, mówić tobie jak masz myśleć.
Myślisz, że nowy papież zaprowadzi zmiany w Kościele?
Dla ewangelików reformowanych papież jest heretykiem, a dogmat o jego nieomylności – herezją. Nieomylny jest tylko Bóg. Pomijając to, kibicuję mu jednak jako osobie. Choć nie wyobrażam sobie, jak sensowny człowiek mógł przetrwać w tej instytucji tyle lat, myślę, że pokazał chęć zmian w dobrym kierunku.
Odwołanie z Dominikany biskupa podejrzanego o pedofilię?
Nie jest winą Kościoła, że w jego szeregach są pedofile, wśród dziennikarzy pewnie też są. Natomiast jak coś złego się dzieje, trzeba podchodzić do tego z otwartą przyłbicą. Papież pokazał właściwą postawę, natychmiast zareagował, nie było żadnego zamiatania pod dywan.
Tak naprawdę ja się tylko boję, że papież umrze. Jest starszym człowiekiem, więc pozostaje pytanie: ile zdąży zrobić. Czy pożyje jeszcze dwadzieścia lat i zmieni dużo, czy pożyje jeszcze cztery?