
Michał Rusinek został okradziony w jednej z krakowskich restauracji. Sprawa na policji toczyła się mozolnie, więc były sekretarz Wisławy Szymborskiej postanowił o zdarzeniu poinformować swoich znajomych na Facebooku, publikując zdjęcia podejrzanych.
REKLAMA
Kilka tygodni temu Michał Rusinek jadł obiad w jednej z krakowskich restaruacji. W związku z tym, że tego dnia było dość gorąco, były sekrerarz Wisławy Szymborskiej, zawiesił swoją marynarkę na oparciu siedzenia.
Nie małe było zdziwienie, gdy wyjmując z kieszeni marynarki portfel, okazało się, że w środku nie ma pieniędzy.
Rusinek natymiast poinformował o tym personel restauracji i policję. Wystarczyło przejrzeć zdjęcia z monitoringu restauracji, by przekonać się jak zniknęły pieniądze z porfela.
Rusinek natymiast poinformował o tym personel restauracji i policję. Wystarczyło przejrzeć zdjęcia z monitoringu restauracji, by przekonać się jak zniknęły pieniądze z porfela.
Dwie kamery zamontowane w restauracji uwieczniły parę osób: mężczyznę i kobietę, którzy sięgają do kieszeni marynarki Rusinka, wyciągają z niej porfel, który doszczętnie opróżniają, po czym wkładają go z powrotem do marynarki.
- Prowadzący sprawę typują osoby podejrzewane o kradzież, jeśli ich podejrzenia potwierdzą się to są to osoby, które już wcześniej dokonywały podobnych przestępstw - opowiada Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy małopolskiej policji.
Wziąć sprawy w swoje ręce
Policja robi teraz wszystko, by złapać podejrzanych, jednak sukcesów na razie nie widać.
Policja robi teraz wszystko, by złapać podejrzanych, jednak sukcesów na razie nie widać.
Michał Rusinek postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. W poniedziałek wieczorem opublikował na swoim Facebooku zdjęcia podejrzanej pary, które otrzymał od właściciela restauracji w której zdarzenie miało miejsce.
Rusinek nie ukrywa, że długo nosił się z zamiarem upublicznienia zdjęć. Na Facebooku napisał: - Dwa tygodnie temu państwo uwiecznieni na tych zdjęciach mnie okradli - w restauracji w centrum Krakowa. Policja wszczęła śledztwo. I ostrzegła, że bez zgody złodziei nie powinienem publikować ich zdjęć na FB... Well, there's a catch. Catch 22.
Informacja natychmiast rozprzestrzeniła się w sieci. Użytkownicy postanawiali przekazywać dalej zdjęcia pary złodziei, chcąc tym samym pomóc w ich schwytaniu.
Przestępca też ma swoje prawa
Podobnych inicjatyw poszukiwania złodziei w sieci jest znacznie więcej. W Krakowie popularna jest strona internetowa „Ukradli mi rower w Krakowie” na której użytkownicy publikują zdjęcie zguby i ewentualnych przestępców.
Podobnych inicjatyw poszukiwania złodziei w sieci jest znacznie więcej. W Krakowie popularna jest strona internetowa „Ukradli mi rower w Krakowie” na której użytkownicy publikują zdjęcie zguby i ewentualnych przestępców.
Piotr Bednarz z krakowskiej kancelarii adwokackiej przestrzega jednak, że publikując takie zdjęcia możemy narazić się na wykroczenie. - Przede wszystkim należy koniecznie zgłosić sprawę na policję i nie działać w pojedynkę – wyjaśnia.
Osoba na zdjęciu, które rozpowszechniamy w internecie z podpisem „przestępca” może wygrać w sądzie sprawę o naruszenie dóbr osobistych. Warto więc być w takich sytuacjach powściągliwym.
Nie dopuśćmy do patologii
Polska policja nie może poszczycić się wyjątkowymi osiągnięciami w łapaniu tego typu przestępców.
Generał Adam Rapacki, były wiceminister Spraw Wewnętrznych i Administracji podkreśla, że wizerunek złodzieja jest chroniony tak samo jak wizerunek innego obywatela.
Polska policja nie może poszczycić się wyjątkowymi osiągnięciami w łapaniu tego typu przestępców.
Generał Adam Rapacki, były wiceminister Spraw Wewnętrznych i Administracji podkreśla, że wizerunek złodzieja jest chroniony tak samo jak wizerunek innego obywatela.
– Gdyby każdy mógł sobie bez ograniczeń publikować wizerunki domniemanych przestępców, mogłoby dojść do patologii, które uderzałyby w bogu ducha winne osoby – tłumaczy nadinspektor.
Bez internetu ani rusz
Nie tylko Michał Rusinek wykorzystał facebooka do szukania sprawiedliwości. Na serwisach społecznościowych podobnych wpisów znajdziemy znacznie więcej. Głównie dotyczą skradzionego roweru, albo kradzieży w domu, jak to miało miejsce przy historii pana Tomasza, któryzostał okradziony we własnym mieszkaniu.
Nie tylko Michał Rusinek wykorzystał facebooka do szukania sprawiedliwości. Na serwisach społecznościowych podobnych wpisów znajdziemy znacznie więcej. Głównie dotyczą skradzionego roweru, albo kradzieży w domu, jak to miało miejsce przy historii pana Tomasza, któryzostał okradziony we własnym mieszkaniu.
Udało mu się znaleźć zdjęcia z monitoringu i opublikował je na portalu społecznościowym. Kiedy okazało się, że ktoś widział podejrzanych na ulicy, wezwał policję.
- Bez takiego prywatnego śledztwa pewnie pożegnałbym się z moim laptopem na zawsze, a tak udało się go odzyskać.
- Bez takiego prywatnego śledztwa pewnie pożegnałbym się z moim laptopem na zawsze, a tak udało się go odzyskać.
Kto ma więcej praw?
W czerwcu w Gdańsku zorganizowana grupa okradła jedną z perfumerii w centrum miasta. Znów wtedy wróciła dysusja o tym gdzie kończy się prawo do prywatności dla złodzieja.
- Wiem, że łamię prawo, ale nie sądzę, by złodzieje podali mnie do sądu - opowiada pan Michał, który ciągle szuka złodziei.
W czerwcu w Gdańsku zorganizowana grupa okradła jedną z perfumerii w centrum miasta. Znów wtedy wróciła dysusja o tym gdzie kończy się prawo do prywatności dla złodzieja.
- Wiem, że łamię prawo, ale nie sądzę, by złodzieje podali mnie do sądu - opowiada pan Michał, który ciągle szuka złodziei.
Najbardzej znany szeryf internetu, pan Marek, który również miał dość ślimaczego tempa pracy policji. Wziął sprawy z swoje ręce i regularnie nagrywał drobnych złodziei okradajacych jego sklep.
Dyskusja o tym, że Marek Obtułowicz nie miał prawa na umieszczanie w internecie wideo z kradzieży również przez długie miesięcy rozgrzewała internautów. trudno się jednak nie zgodzić, że istnieją jakieś luki prawne, skoro prawo w takich sytuacjach bardziej chroni złodzieja niż poszkodowanego
- Prawo powinno sprzyjać poszkodowanym, dlatego nie robiłbym problemów z tym, że ludzi szukają na włąsną rękę. To nam dużo pomaga. Ale trzeba być ostrożym - słyszę na policji.
- Prawo powinno sprzyjać poszkodowanym, dlatego nie robiłbym problemów z tym, że ludzi szukają na włąsną rękę. To nam dużo pomaga. Ale trzeba być ostrożym - słyszę na policji.
