Mają 20-30 lat i wychowywali się na amerykańskich filmach. Przez myśl by im nie przeszło, aby jechać do Stanów i dorabiać na zmywaku. Kochają ten kraj i żałują, że nie urodzili się za oceanem. Dlaczego? Nie przez Apple, a fascynujące miasta i możliwości, które daje Ameryka. Młodzi cenią tamtejszy luz, którego tak często brakuje im nad Wisłą. – Czuję się bardziej Amerykaninem niż Polakiem – mówi w rozmowie z naTemat 21 letni Rafał.
Mogłoby się wydawać, że czasy prawdziwego "American dream" minęły, a to co oferowało "Eldorado" za oceanem jest i u nas na wyciągnięcie ręki. Nie do końca. Bo choć Polska zrobiła w ostatnich dwudziestu latach niesamowity krok do przodu, a dobre zarobki można znaleźć tuż za granicą, Ameryka nadal fascynuje. Dziś nie chodzi bowiem tylko o pieniądze, a o coś znacznie ważniejszego, czyli styl życia. Tego zaś nie da się wypracować w przeciągu dwudziestolecia.
Maciek regularnie jeździ do Stanów od 1997 roku. Dziś ma 30 lat i jak wylicza, był tam już ze trzydzieści razy. – Jestem zafascynowany Stanami, nie zaprzeczam – mówi. Maciej spędził za oceanem sporo czasu i, jak do tej pory, jego zainteresowanie tym krajem ciągle rośnie. – Nie urodziłem się w Ameryce, ale chciałbym. Na pewno mógłbym mieć amerykańskie obywatelstwo – stwierdza bez wahania.
– Ameryka jest zero jedynkowa. Albo ją kochasz, albo nienawidzisz – mówi zaś 24-letni Michał ze Szczytna, który także nie ukrywa swojej fascynacji Ameryką. On także żałuje, że nie wychowywał się w amerykańskiej kulturze, choć miał na to szanse. – Gdy miałem 4-5 lat, rodzice dostali zieloną kartę i mogli legalnie wyjechać do Ameryki na stałe. Przestraszyli się jednak tego, czego długo nie mogłem zrozumieć. Musieliby rzucić swoją pracę i tam zaczynać od nowa, fizycznie, póki nie nauczą się języka. Przez wiele lat miałem im to za złe – wspomina.
Okazuje się, że nie trzeba jeździć do Stanów, aby stały się one obiektem fascynacji. 21-letni Rafał czerpie swoją wiedzę o Ameryce z książek i internetu, co dla wielu osób jest niezrozumiałe. – Większość jest zdziwiona moją nietypową fascynacją Stanami – stwierdza. – To może być dziwne, ale każdego dnia czuję się bardziej Amerykaninem niż Polakiem. To ich święta są dla mnie bardziej ważne niż nasz polskie. Póki przyjaciele i rodzina to akceptują, nie sprawia to żadnych problemów – mówi Rafał.
Europa jak stary PC-et...
Większość Polaków zna Amerykę głównie z filmów. Zdaniem Maćka, część ludzi ma wyobrażenie o Stanach całkowicie oderwane od rzeczywistości. Wydaje im się że tam ludzie bez przerwy strzelają na ulicach i wszyscy siedzą w McDonald's. – Ja porównuję Amerykę i Europę do komputerów. Ameryka jest Apple'em, jest intuicyjna. A Europa to stary Pecet. Jest znacznie bardziej skomplikowana – stwierdza mój rozmówca.
Michał zauważa, że dawniej Ameryka pociągała Europejczyków (Polaków) głównie w kontekście pracy. – Nowy american dream to choroba ludzi młodych w wieku 16-30. Tych, którzy wychowali się na wszechobecnym amerykańskim micie. Do tego dochodzi, wbrew pozorom istotna dla postrzegania Stanów, kultowa seria filmów. Każdy dzieciak kiedyś oglądał np. American Pie, życie wyglądało fajnie, więc się nakręcał na USA – stwierdza mój rozmówca, który wygląda nieco jak amerykański student.
Jest (just) fun
Pokój wynajmowany przez Michała na jednym z warszawskich blokowisk przypomina nieco małe "muzeum Ameryki". Na szafie wisi amerykańska flaga, na biurku stoi miniaturowa Statua Wolności, a na drzwiach widać kilka charakterystycznych czapek z daszkiem i logiem NY. – Kupuję wszystko, co jest związane z USA, a zwłaszcza z Nowym Jorkiem – stwierdza. – Amerykańska flaga, symbol Route 66, kultowy znaczek "Jankesów", czy cokolwiek z nowojorskim motywem działają na mnie jak magnes. Choćby nie były mi potrzebne, to kupuję je i zbieram – dodaje Michał.
Na ścianach oprócz flagi wiszą też obrazy, na których widać amerykańskie drapacze chmur. – Raz poszedłem do sklepu i kupiłem 8 sztuk. Powiedziałem: Poproszę obrazy. Zapytała: Które? A ja odpowiedziałem, że wszystkie. Patrzyła jak na głupka – wspomina Michał. Jednak obrazy wiszące na ścianach to dla niego nadal zbyt mało. Mój rozmówca jest właśnie w trakcie wybierania wzoru na tatuaż. – Będzie tam kilka motywów z Nowego Jorku. Myślę też nad znaczkiem "Jankesów" – słyszę od Michała, który nadal się zastanawia.
W pokoju Rafała także wisi amerykańska flaga. Jednak zamiast gadżetów, "małą Amerykę" tworzy poprzez celebrowanie tamtejszych zwyczajów. – W wolnych chwilach uwielbiam przeglądać strony, gdzie zamieszcza się newsy na temat wydarzeń kulturalnych i świąt w Stanach. Kiedy Amerykanie obchodzą swoja ważne święta czuję, że ja też to muszę robić i proszę wtedy mamę o indyka lub ciasto jabłkowe – wyznaje Rafał.
Maciek przyznaje zaś, że cała otoczka związana z fascynacją Stanami pojawia się także u niego, lecz nie jest tak wyraźna jak u Michała. Ogląda amerykańskie filmy, na których ludzie ubrani są w białe t-shirty, jeansy i Conversy. – To fajny styl, który mi się podoba – mówi. Jednak komercyjny wymiar amerykańskości docenia na nieco innej płaszczyźnie. – Oni są mistrzami sprzedaży. Często w czasie podróży do Stanów łapię się na tym, że układam budżet i zawsze go przekraczam. W taki sposób opakują produkt, że zawsze go kupisz. Dlatego zawsze jak tam jestem, wracam z torbą zakupów – stwierdza trzydziestolatek.
Coś więcej niż gadżety
Nowe pokolenie zafascynowane Ameryką lubi gadżety i tamtejsze marki, ale jest to tylko najbardziej widoczna część ich pasji. – To jest bardzo duże spłycenie – mówi Maciek. – Wielu osobom się wydaje, że w Ameryce mogą fascynować przede wszystkich firmy komputerowe, marki ubrań i gadżety. Ja cenie przede wszystkim amerykańskie podejście do życia. W Polsce brzmi to jak frazes, ale w Stanach już nie. Mam na myśli amerykańskie zamiłowanie do wolności i demokracji – stwierdza trzydziestoletni przedsiębiorca.
Maćka przyciąga także styl życia Amerykanów. Jego zdaniem, za pytaniem "How are you" kryje się znacznie więcej, niż tylko nieszczera grzeczność. – Po tygodniu czy miesiącu, zależy jak długo akurat jestem za Oceanem, wracam do Europy i jest mi autentycznie przykro. W Stanach w 99 proc. przypadków każdy jest dla ciebie serdeczny. Każdy ci pomoże i się uśmiechnie, a w Polski ten czar pryska – uważa.
Młodszy o sześć lat Michał zwraca uwagę na styl życia amerykańskich studentów, których miał okazję obserwować podczas jednego ze swoich pobytów w tym kraju. O ile wcześniej oglądał tamtejszy system edukacji jedynie w telewizji, dopiero tam dostrzegł, jak bardzo różni się od naszego. – Brakuje mi u nas takiego celebrowania sportu akademickiego i tego, jak uczelnie ze sobą konkurują. To niesamowite, jak bardzo potrafią przywiązywać wagę do drużyn koszykarskich lub futbolowych. Zwróć uwagę, jak bardzo ludzie po latach są związani z dawnymi uczelniami – mówi absolwent Uniwersytetu Warszawskiego.
Rafał jest najbardziej zafascynowany amerykańską kulturą. Podoba mu się, że Amerykanie dbają o tradycję, nie wstydzą się jej i dumnie uczestniczą w ważnych dla narodu chwilach. – Jednym ze świąt jest właśnie obchodzone w ostatni czwartek listopada Święto Dziękczynienia, gdzie cała rodzina spotyka się i zjada tradycyjnego indyka, by dzień później stać w długich kolejkach legendarnego już 'black friday'. Mam nadzieję wziąć udział w takim wydarzeniu – mówi 21-latek.
Ameryka albo śmierć?
Maciek pasjonuje się Stanami Zjednoczonymi nie przez przypadek, gdyż jego ojciec wychowywał się już w USA. – To on przekazał mi tego wirusa, który powoduje miłość do Stanów – tłumaczy. Jak mówi, miłość tę podzielają także jego siostry. Jednak z racji rodziny w Polsce i firmy którą założył, nie widzi dziś możliwości przeprowadzki za ocen. – To zawsze będzie dla mnie taki króliczek do gonienia. Będę tam wyjeżdżał tak często jak się da – zapewnia.
Historia rodziny Michała także wiąże się z Ameryką. Jego dziadkowie i spora część rodziny wyemigrowała do USA dziesiątki lat temu, a rodzice się do tego przymierzali. – Czasami śmieję się, że o mały włos, byłbym teraz Michael'em, a nie Michałem – żartuje. Mimo to mój rozmówca nie jest dziś przekonany, czy byłby gotowy na stałą emigrację. – Nie dlatego, że mi się nie podoba, ale im człowiek starszy, tym inaczej to postrzega. Nie sztuką jest wyjechać i pracować na budowie lub w restauracji – mówi, choć nie wyklucza w przyszłości wyjazdu do Ameryki na rok, może dwa.
Rafał też marzy o przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych, ale jednocześnie przeraża go perspektywa zostawienia rodziny i przyjaciół. – Na pewno w czasie studiów będę chciał tam wyjechać i zobaczyć miejsca, które mnie fascynują – zapewnia.
Młodych kręci ten luz styl życia, chcą go zobaczyć na żywo, mimo że często jest przekoloryzowany. W ich świadomości to naprawdę jest raj. Jadąc tam możesz dotknąć to, co widzieli na filmach.