Szwajcaria wydaje się być rajem na Ziemi. Średni majątek obywatela wynosi prawie 1,5 mln złotych. Szwajcarom jednak mało, chcą żeby każdy pełnoletni obywatel otrzymywał 2,5 tys. franków miesięcznie za nicnierobienie. To około 8,5 tys. zł. Jak wygląda kraj, w którym obywatele nie chcą wydłużenia płatnych urlopów, a pracodawcy organizują szkolenia, podczas których zachęcają podwładnych do brania wolnego?
Jeśli Szwajcaria, to zegarki, ser i banki - takie skojarzenia przychodzą na myśl, kiedy mówimy o tym niewielkim kraju w Alpach. Wiemy, że szwajcarscy obywatele są bogaci, ale nie znamy przyczyn tego bogactwa. Nie jest nimi tylko eksport sera czy zegarków, ani też złoto przetrzymywane w tamtejszych bankach.
Według raportu Global Wealth Report z 2012 roku statystyczny obywatel Szwajcarii ma majątek wart prawie 1,5 miliona złotych. Jakie jest źródło takiego bogactwa? Jak się okazuje, Szwajcaria to jeden z najbardziej uprzemysłowionych krajów świata, choć jeszcze sto lat temu nie odstawał od europejskiej średniej. Tymczasem w 2002 roku produkcja przemysłowa na osobę była w Szwajcarii 2,2 razy większa niż w USA, o 24 proc. większa niż w Japonii i aż 34 razy większa niż w Chinach.
Dziś Szwajcarzy myślą o wprowadzeniu gwarantowanego dochodu w wysokości 2,5 tys. franków, który otrzymywaliby pełnoletni obywatele. Decyzja ma być podjęta w referendum, które w Szwajcarii organizowane są średnio co 3 miesiące, a obywatele decydują w nich w ważnych dla kraju kwestiach.
Czy Szwajcarię będzie stać na taki wydatek? Ma on przecież pochłonąć 1/3 PKB. Ekonomiści są podzieleni, ale sam fakt, że pomysł się pojawił i zostanie poddany pod głosowanie świadczyć może o sile szwajcarskiej gospodarki.
Szwajcarzy w ciągu ostatnich 150 lat rozwinęli przemysł chemiczny i farmaceutyczny. A to dlatego, że przez długie lata nie wprowadzili prawa patentowego. Ponadto niskie cła sprawiały, że szwajcarscy przedsiębiorcy musieli pracować bardzo intensywnie i wydajnie, żeby konkurować z tanimi towarami zza granicy. Dynamiczny rozwój sprawił, że do Szwajcarii przyjechało wielu imigrantów. Dziś urodzeni poza Szwajcarią stanowią 22 proc. wszystkich obywateli. To największy odsetek na świecie.
Zrelaksowany zapracowany naród
Największą siłą kraju są jego obywatele: zorganizowani, pracowici i uczynni. Wystarczy wspomnieć decyzję, jaką podjęli w jednym z referendów w ubiegłym roku odrzucili inicjatywę wydłużenia przysługującego im w roku czterotygodniowego płatnego urlopu do sześciu tygodni.
Zwyciężył rozsądek, poparty argumentem, że w czasie kryzysu nie można sobie pozwolić na ryzyko obniżenia zdolności produkcyjnych i konkurencyjności szwajcarskiej gospodarki. Szwajcarzy w ogóle lubią dużo pracować. Dziesięć lat temu, również bez sukcesu, zakończyła się próba ograniczenia tygodniowego wymiaru pracy z 42 do 36 godzin tygodniowo.
– Praca w Szwajcarii odbywa się w komfortowych warunkach – mówi Maria Reklewska, której mam pracuje w jednej z firm farmaceutycznych w Bazylei i która sama wielokrotnie była w tym kraju.
Firmy wspierają swoich pracowników. W Bazylei istnieją dwa duże kampusy należące do dwóch koncernów farmaceutycznych, które są jak miasta w mieście. Wszystko jest tam dostosowane do potrzeb pracowników. Na terenie kampusów znajdują się przedszkola, szkoły, nawet basen.
Przedsiębiorstwa wspierają też pracowników dojeżdżających do pracy rowerem – nie tylko zapewniają miejsce na rower, są tez prysznice i szatnie, w których pracownik może się wykąpać i przebrać, a czas spędzony takim miejscu jest wliczany do czasu pracy.
– Są też specjalne fotele relaksacyjne, gdzie można się położyć, kiedy źle się czujemy – opowiada Reklewska. – W porównaniu do Polski brzmi to nienormalnie – przyznaje.
Oprócz tego Szwajcarzy bardzo często pracują społecznie. Aż 34 proc. obywateli tego kraju wykonuje bezpłatną pracę na rzecz innych. Najczęściej w różnego rodzaju stowarzyszeniach i organizacjach społecznych. Jak donosi portal szwajcaria.net, według statystyk jest to 12-13 godzin miesięcznie. Ponadto Szwajcarzy bardzo chętnie przekazują swoje pieniądze na różne cele charytatywne.
W marcu 2013 roku w referendum Szwajcarzy zdecydowali o ograniczeniu zarobków prezesów spółek giełdowych. Stwierdzili, że szefowie tych dużych przedsiębiorstw nie mogą zarabiać 12 razy więcej niż zwykli pracownicy, chociaż wcześniej zarabiali nawet 100-150 razy tyle. Obywatele opowiedzieli się za tym, żeby to akcjonariusze danej firmy na walnym zgromadzeniu decydowali o łącznej wysokości wynagrodzenia kierownictwa, rady nadzorczej i konsultacyjnej.
Tymczasem pracodawcy wierzą, że tylko zdrowy i wypoczęty pracownik, będzie wydajny w pracy i zalecają swoim podwładnym, żeby, gdy czują się zmęczeni lub zestresowani, wzięli dzień wolnego i spędzili go z rodziną. – Są nawet specjalne kilkudniowe szkolenia, podczas których uczy się, że w pracy trzeba być wypoczętym – opowiada Reklewska.
Dlatego do Szwajcarii przyjeżdżają nie tylko imigranci z dalekich biednych krajów, ale także pojawiają się osoby, które pracują np. w Bazylei, a mieszkają w Niemczech czy Francji, bo tak jest taniej.
Czas wolny
Zrelaksowani ludzie, to szczęśliwi ludzie. Widać to na ulicy, albo w komunikacji miejskiej. – Wszyscy się szanują. Jest o wiele większa miłość do bliźniego niż w Polsce. Chociaż w Szwajcarii kościoły są niemal puste, niektóre są przerabiana na muzea, w innych msza odbywa się raz dziennie, wartości chrześcijańskie widać na ulicy. Nikt na nikogo nie warczy – mówi Reklewska.
Szwajcarzy troszczą się również o przyrodę. Jako anegdotę można przytoczyć fakt, że parlament uchwalił poprawkę do konstytucji, która zabrania naruszania godności… roślin. Jak donosi portal lovetotravel.pl, za akt poniżenia rośliny uznano uśmiercenie jej bez powodu.
Chodzi jednak o coś zupełnie innego. – Szwajcarzy uważają, że szwajcarskie krowy są szczęśliwe, bo są dobrze traktowane przez hodowców. Dlatego wolą kupować czasem dwa razy droższe mięso szwajcarskie, niż to z innych krajów, bo nie wiedzą, czy tamtejsze krowy były tak samo dobrze traktowane prze innych – opowiada Reklewska.
Jakieś minusy? Dla Polaka, który przyjechał do Szwajcarii na wycieczka, jest na pewno drogo. A poza tym? Reklewska zastanawia się chwile. Może pogoda jest brzydka? – Nie, teraz w Bazylei jest 20 stopni Celsjusza – odpowiada.
Pracuje się tam na luzie. Kiedy chcesz załatwić jakąś sprawę wszyscy podchodzą do zadania w spokoju. Nas Polaków może nawet takie podejście denerwować, bo my chcemy wszystko zrobić szybko.
Maria Reklewska
Bardzo ciekawy jest sposób transportu w Bazylei. Ludzie noszą ze sobą takie jednoosobowe pontony, które się pompuje, rzuca na wodę, a później do nich wskakuje. Potem spływa się w nich w dół rzeki, a jak się dotrze do celu to trzeba złapać linę i wyjść na brzeg. Pływają tak dorośli i dzieci, np. do szkoły.