
Na przełomie sierpnia i września portal WikiLeaks opublikował treść korespondencji, którą wykradziono z facebookowego konta Przemysława Holochera, jednego z czołowych działaczy Ruchu Narodowego. Dzisiaj Holocher oświadczył, że sprawa przecieku znajdzie swój finał w sądzie. – W związku z haniebnym zachowaniem zarządu Facebook Polska podjąłem stosowne kroki prawne w celu ochrony swojego oraz mojej rodziny dobrego imienia – napisał Holocher na… Facebooku.
REKLAMA
Holocher napisał dzisiaj na Facebooku, że sprawę "wycieku" swojej korespondencji skierował już na drogę prawną.
Komunikat sugeruje, że Holocher pozwał lub pozwie Facebooka. Nie wyjaśnia jednak, co dokładnie zarzuca on władzom portalu. "Gazeta Wyborcza", z którą Holocher nie chciał rozmawiać, podejrzewa, iż nie chodzi o sam wyciek danych, bo to właściciel profilu niewłaściwie go zabezpieczył, lecz o odmowę zablokowania kont prezentujących wykradzione treści.
Ujawnione przez WikiLeaks materiały były zapisami rozmów, jakie Holocher prowadził na Facebooku m.in. z członkami Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Narodowo-Radykalnego, którego jest honorowym prezesem, oraz Ruchu Narodowego. Opublikowane treści wskazywały, iż Holocher nie przepada za niektórymi działaczami środowiska narodowego. Powstałe po akcji WikiLeaks zamieszanie skłoniło Holochera do zrezygnowania z funkcji członka Rady Decyzyjnej Ruchu Narodowego.
