
Gdybym był organizatorem Marszu Niepodległości, to prawdopodobnie zachorowałbym na ciężką depresję. Ci ludzie co roku próbują przejść w pokojowym marszu ku chwale ojczyzny i rok w rok padają ofiarą prowokacji lewackich, antypolskich, pedalskich bojówek. Biedactwa. Patriotyczne usta wyjaśniły nam już, że atak na warszawski skłot jest winą skłotersów. Dobra, ale co ze spaloną tęczą? Panom patriotom podpowiadam narrację: to spisek ateistów. Mam na to dowody. Są w Biblii.
"Potem Bóg tak rzekł do Noego i do jego synów: Ja, Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie (…) A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią (…) Rzekł Bóg do Noego: To jest znak przymierza, które zawarłem między Mną a wszystkimi istotami, jakie są na ziemi".
Czy wobec tego patrioci i katolicy mogli spalić symbol boskiego przymierza? Nie mogli. To musi być sprawka lewackich, ateistycznych sił, które znów nie pozwoliły by Marsz Niepodległości przebiegł spokojnie.
