[url="http://shutr.bz/1c12hhe"] Klucz i wosk[/url], czy smsy?
[url="http://shutr.bz/1c12hhe"] Klucz i wosk[/url], czy smsy? Shutterstock / screen: Edyta Lewandowska

Wszystko zalane woskiem, rozdeptane chipsy na podłodze, zdejmowanie butów i ustawianie ich w kolejce, żeby dowiedzieć się, kto według wróżby pierwszy weźmie ślub. Kolega ze starszej klasy puszczający „Fristajla łakamaka fon” z pirackiej płyty i to wielkie wyczekiwanie, aż ówczesna, szkolna miłość, przez którą nie można było jeść i spać, podejdzie i poprosi do tańca - tak właśnie wspominam klasowe Andrzejki.

REKLAMA
Mimo małych miłosnych dramatów, kiedy los wybierał dla mnie nieodpowiednie imię męża, zawsze było świetne i na całe szczęście Andrzejki w podstawówkach niewiele zmieniły się przez ostatnie dziewięć lat, czyli od momentu, kiedy zakończyłam ten etap edukacji. Według mojej jedenastoletniej kuzynki wszystko nadal jest takie, jak opisałam powyżej - bałagan w sali, niezdrowe przekąski i nerwowe wyczekiwanie na taniec z „ukochanym”. Z tą jedyną różnicą, że teraz piosenki puszcza się z laptopa.

Szał w podstawówce
I przede wszystkim wróżby prawie w ogóle się nie zmieniły. Właściwie wszystkie z nich pamiętają ze szkoły także nasze mamy i babcie. A już szczególnie legendarne, niemożliwe do pominięcia na klasowych Andrzejkach lanie wosku przez klucz do miski z zimną wodą. Później oczywiście odczytywało się znaczenie cienia, rzucanego na ścianę przez dziwaczną formę, która utworzyła się z roztopionej świeczki. Po wszystkim następowało zdrapywanie wosku z podłogi przez najbliższe kilka dni.
Kolejnym istotnym elementem zabawy było, i zresztą jest nadal, ustawianie obok siebie w rzędzie butów wszystkich obecnych gości i przekładanie ostatniego z nich na początek, aż do momentu, kiedy któryś but przekroczy próg. Oznaczało to, że jego właścicielka lub właściciel jako pierwszy weźmie ślub.
Natomiast jedną z najbardziej emocjonujących wróżb było rzucanie za siebie obierkami z jabłka i odczytywanie z nich kształtu pierwszej litery imienia przyszłego męża lub żony. Wszystkie dzieciaki modliły się, żeby litera zgadzała się z imieniem tego jedynego kolegi lub tej jedynej koleżanki z klasy. Z oczywistych względów najłatwiej było uzyskać imiona rozpoczynające się na „O”, „I”, „D”, „S”, „J”, oraz „P”, bo taki kształt skórki z jabłek przybierały z łatwością po wyrzuceniu przez ramię. „Pechowcy”, którzy chcieli wywróżyć sobie na przykład „K”, bo byli zakochani w Kasi, musieli raczej poczekać na kolejną wróżbę, czyli przebijanie szpilką papierowego serca z wypisanymi od spodu imionami. Tam, gdzie przedziurkowaliśmy papier, czekało na nas imię przyszłej żony lub męża.
Panny na wydaniu
Niepodważalny, matrymonialny wymiar tych wróżb, w który wciągają się nawet dzieci, wynika z bardzo długiej tradycji. Noc z 29. na 30. listopada świętowano w Polsce już od 1557 roku – wtedy według badaczy pojawiła się pierwsza wzmianka o Andrzejkach, wcześniej nazywanych Jędrzejkami. Początkowo wróżby praktykowane były wyłącznie przez niezamężne dziewczyny i traktowane na tyle poważnie, że przeprowadzano je w odosobnieniu, po całym dniu postu. Ich celem było nie tylko poznanie imienia lub wyglądu przyszłego męża (który mógł się wyśnić), ale i jak najszybsze „sprowadzenie” go do siebie. Później kobiety parały się wróżbiarstwem w grupach, by następnie utworzyć z Andrzejek huczną, koedukacyjną zabawę, będącą ostatnią okazją do tańczenia i picia przed Adwentem.
Oprócz znanych i praktykowanych do dzisiaj zabaw, niegdyś bardzo popularne były wróżby „kulinarne”, w których główną rolę grał... pies. Dziewczyny rzucały psu kulki z ciasta oznaczające wybranych chłopców i czekały, którą zje jako pierwszą, lub kładły na ławie placki posmarowane tłuszczem i sprowadzały psa. Ta dziewczyna, której placek został najpierw zjedzony, jako pierwsza miała wyjść za mąż. Podobnie działo się z układanymi przez dziewczyny w pokoju kośćmi. Ta, której kość pies wybrał jako pierwszą, mogła szykować się już do ślubu.
Pijemy za Andrzeja
Mimo iż „psie” wróżby nie oparły się próbie czasu i odeszły w zapomnienie, lanie wosku i ustawianie butów wciąż jest praktykowane. Lecz raczej przez dużo młodsze grono osób, niż panny na wydaniu i obecnie trudno znaleźć wróżby gdzieś poza murami podstawówki.
Im jesteśmy starsi, tym bardziej każde święto - czy są to Andrzejki, imieniny, czy urodziny - przemienia się w okazję do bezrefleksyjnego spożywania alkoholu, przez co wszystkie imprezy wyglądają prawie tak samo. A kiedy dochodzi do tego wszystkiego picie za zdrowie Andrzeja, gdy powszechnie wiadomo, że Andrzej to nie tylko imię, a styl życia, w trakcie przechylania kolejnych kieliszków jedyne, co pozostaje z wróżb w Andrzejki, to wysłanie SMS-a do wróżki, która jak widać na zdjęciu głównym tekstu, bardzo mocno się stara, aby zmienić nasze marne życie.
To jednak nieco mniej finezyjny sposób na wyproszenie sobie u losu miłości, niż spanie w noc św. Andrzeja z kosmykiem włosów ukochanego pod poduszką.