Był jednym z najgroźniejszych neonazistów w Londynie w latach '80. Latami wiódł podwójne życie: agresywnego, skrajnie prawicowego skinheada i geja. Te dwie dziedziny życia kompletnie od siebie oddzielił - przynajmniej do czasu.
Nicola Crane urodził się w 1958 roku w Londynie, jako jeden z dziesięciorga rodzeństwa. Był włoskiego pochodzenia ze strony matki, jego ojciec był kreślarzem. Szybko jednak chłopak znalazł "drugą rodzinę" - grupę skinheadów, którzy panoszyli się po południowo-wschodnim Londynie.
Grupa ta miała silne powiązania ze środowiskami skrajnie prawicowymi. Byli to skini-narodowcy, którzy w latach '70 właśnie się odradzali i związali się z Frontem Narodowym - skrajnie prawicową partię. Crank bardzo szybko podłapał ideologię narodowego socjalizmu.
Jak mówił w wywiadzie telewizyjnym w 1992 roku, "Hitler był jego Bogiem". - Był jak mój przywódca. Wszystko, co robiłem, było jakby dla Adolfa Hitlera - opowiadał Crane. Nicky, bo tak na niego mówiono, szybko awansował w środowisku: szybko stał się jednym z osobistych ochroniarzy swojego lidera i jednocześnie jednym z najlepszych wojowników w tych szeregach. Członkowie tej ekipy nosili czarne ubrania z nazistowskimi symbolami, a wszystko, oczywiście, w paramilitarnym klimacie.
Niektórzy ludzie, znający Crane'a, opisywali go jako niesamowicie brutalnego. "Gorszy niż zwierzę" - mówił o nim jeden z sędziów, który prowadził jego sprawę. Crane miał sporo na sumieniu - organizował napady na grupy murzynów, brał udział w licznych pobiciach. W efekcie, w 1981 roku, Crane trafił do więzienia na 4 lata.
Tam jednak nie nabrał ogłady, wręcz przeciwnie - próbował m.in. atakować strażników. Za karę został zesłany do więzienia o zaostrzonym rygorze, gdzie spędził pół roku. Wszystko to sprawiło, że stał się rozpoznawalną i szanowaną figurą w prawicowych środowiskach. Jak opisuje BBC, miał potężną charyzmę, choć jego zasób słów był mały i nie miał talentu oratorskiego.
W tym samym czasie rozwijała się druga strona Nick'yego Crane'a - strona, której jego prawicowi koledzy nie powinni nigdy poznać.
Wszystko zaczęło się w jednym z gejowskich klubów w Londynie, gdzie Crane poznał Johna Byrne. Nicola był tuż po wyjściu z więzienia, a jak opisywał Byrne, był to "cichy, przyjazny człowiek". Już pod koniec lat '70 Nicky zaczynał być stałym bywalcem gejowskich klubów. Postura sprawiła, że bez trudu zostawał ochroniarzem w takich miejscach. John Byrne wierzył, że neonazizm Crane'a to tylko poza, show. Zdaniem Byrne'a, Nicky był zbyt miły, by być ekstremistą.
Niestety, Crane wcale nie grał, a faktycznie utożsamiał się z nazizmem. Wycieczki do klubów gejowskich to była jedyna rzecz, którą zmienił w swoim życiu od wyjścia z więzienia. Cały czas był bohaterem środowisk skrajnie prawicowych.
W 1984 jego podwójne życie po raz pierwszy wyszło na jaw. Antynazistowski magazyn "Searchlight" publikował wówczas plotki o neonazistach. Oni sami kupowali pismo, by sprawdzić, czy przypadkiem się w nim nie pojawili. Magazyn wspomniał o tym, że Crane bywa w gejowskim klubie Heaven. Nawet neonaziści wiedzieli, że to czołowy klub gejowski. Koledzy Nicky'ego postanowili jednak zignorować te doniesienia.
On sam zaprzeczał i miał czym się podeprzeć. Wówczas homoseksualizm był kojarzony ze zniewieściałością, a tego o Cranie nie można było powiedzieć. Poza tym, nikt nie chciał wtedy zostać uznanym za osobę, która wierzy w doniesienia takiego magazynu. A do tego wszystkiego koledzy po prostu bali się podpaść Crane'owi. Sam bohater plotki twierdził do tego, że do pracy w klubach gejowskich został zmuszony przez firmę ochroniarską, która go zatrudniała.
Mimo to, plotka zaczęła się rozchodzić - wśród kiboli i prawicowców. Kilku z nich Crane po prostu pobił, ale to nie zatrzymało rozgłosu - i plotki dotarły też do skinheadów. Doszło do paradoksalnej sytuacji, w której neonaziści nie mogli uwierzyć, że jeden z nich może być gejem, a geje nie mogli uwierzyć, że jeden z nich jest neonazistą. To wtedy jego podwójne życie zaczęło się łamać.
W 1990 roku Crane brał udział w marszu z okazji Krwawej Niedzieli w Kilburn, irlandzkiej enklawie w Londynie. Tam został rozpoznany przez antyfaszystów i po wymianie ciosów udało mu się uciec. Gdy wracał na miejsce, został rozpoznany po raz drugi - a maszerujący odebrali to jako chęć ataku na nich. Szybko otoczyli taksówkę, wyciągnęli go z środka i pobili do nieprzytomności.
Podczas procesu agresorów Crane postanowił zeznawać. To był znak, że chce odciąć się od skrajnej prawicy. Z relacji jego przyjaciół wynika, że już od 1989 roku spędzał dużo czasu w Tajlandii, gdzie był anonimowy - w przeciwieństwie do Londynu, w którym był powszechnie znany. Tym bardziej, że w stolicy Anglii zagrał w kilku amatorskich filmach porno dla gejów, opartych na motywie skinheadów. Wówczas też podjął decyzję, by zakończyć podwójne życie.
W 1992 roku Nicky Crane udzielił wywiadu Kanałowi 4 do dokumentu na temat skinheadów-gejów. Przyznał, że wiedział o swojej orientacji od czasu, gdy związał się z Ruchem Brytyjskim - skrajnie prawicową organizacją, do której należał latami.
Opowiadał, że czuł się jak hipokryta, gloryfikując Hitlera i będąc jednocześnie gejem. Podkreślał, że wstydzi się swojej neonazistowskiej przeszłości. Mówił, że już w tym momencie nie obchodzi go, czy ktoś jest czarny, biały i jaką ma orientację. - Albo lubię albo nie lubię danej osoby, bez względu na jej kolor skóry - podkreślał.
Jego ex-koledzy wpadli w szał, słysząc te słowa. Wydali na niego praktycznie wyrok śmierci. W grudniu 1993 roku, gdy John Byrne jechał spotkać się z Nickym Crane'm, jego kolega się nie pojawił. Jak się okazało, dzień wcześniej, w wieku 35 lat, Crane zmarł na wyjątkowo złośliwą odmianę zapalenia płuc. Jak się potem okazało, był chory na AIDS. W momencie śmierci był przy nim Craig - jeden z jego chłopaków.
Jak podkreśla BBC w swoim reportażu, śmierć Nicky'ego Crane'a była symbolem końca czasów, w których prawicowi ekstremiści mogli kontrolować ulice przemocą. Całą, o wiele szerszą i fascynującą historię Nicky'ego Crane'a można przeczytać na stronie BBC.