
Dla chłopców są samochody, samoloty, zestawy małego konstruktora i chemika. Dla dziewczynek: lalki, kuchenki, stroje księżniczek, grzebienie i akcesoria do makijażu. Na Zachodzie coraz częściej mówi się, że to niesprawiedliwy relikt przeszłości. W Polsce jednak pomysły kwestionowania podziału zabawek na "dziewczyńskie" i "chłopięce" są atakowane jako złowroga "ideologia gender". Czy słusznie?
– Przez ostatnie 100 lat zabawki inspirowały naszych chłopców, by byli myślicielami, budowniczymi i wynalazcami – od takich słów zaczyna się popularna w ostatnim czasie reklama produkującej zabawki firmy Goldieblox. Chwilę później informacja ta zostaje skontrastowana z widokiem przysłowiowej sklepowej “różowej alejki”, zastawionej jedynie “dziewczyńskimi” lalkami i księżniczkami. Obrazowi towarzyszą słowa: “nasze dziewczynki zasługują na więcej”.
Goldieblox, założona przez absolwentkę inżynierii na uniwersytecie Stanforda, ma prostą misję: sprzedawać interaktywne gry i dziecięce książeczki, które pomogą “zburzyć różową alejkę i zainspirować przyszłą generację kobiet-inżynierów”. Działanie firmy wpisuje się w szerszy, i coraz bardziej widoczny na Zachodzie trend, by walczyć z płciowymi stereotypami już na etapie dzieciństwa.
Z kolei w Szwecji, ku przerażeniu wrogów “ideologii gender”, miejscowy oddział znanej sieci “Toys “R” Us” w imię walki ze stereotypowym postrzeganiem ról kobiet i mężczyzn przedstawił w swoich folderach reklamowych dziewczynkę bawiącą się pistoletem i chłopca czeszącego lalkę.
W Polsce, w atmosferze trwającej od kilku miesięcy histerii wokół słowa “gender”, próby kwestionowania tego podziału są ostro krytykowane ze strony środowisk konserwatywnych. Takie głosy wydają się o tyle uzasadnione, że, jak twierdzi Maciej Obara, we wszystkich znanych kulturach oczekiwania wobec chłopców i dziewczynek są odmienne.
Niektórzy badacze wskazują, że pewne predyspozycje chłopców i dziewczynek są biologicznie zakodowane. Dlatego nawet wówczas, kiedy da się im wolną rękę jeśli chodzi o wybór zabawek i zabaw, zaobserwujemy wyraźne tendencje związane z płcią.
Dyrektor kieleckiego muzeum ilustruje swoje słowa prywatnym przykładem: – Moi synowie, nie zachęcani przez nikogo, bawili się w wojnę, a córka, również sama z siebie przywiązywała dużą wagę do tego, by jej lalka była “bardziej dziewczyńska” – mówi Obara.
Wiem, że mówiąc to, podpadam środowiskom feministycznym, które niedawno nazwały mnie „Gowinem w seksuologii”, co znaczy, że jestem odbierany jako konserwatywnie myślący (nie wiem, czy pan Gowin jest z tego zadowolony, czy nie). Mam czworo dzieci i sześcioro wnucząt. I nigdy żadnemu z nich nie narzucałem, jakimi zabawkami mają się bawić. Zawsze wybierały je bezbłędnie, zgodnie ze swoją płcią biologiczną. CZYTAJ WIĘCEJ
Jednak nawet jeśli rzeczywiście większość dzieci “naturalnie” ciąży ku konkretnym rodzajom zabawek, nie ma żadnych powodów, by karać je to, że nie stosują się do uświęconych tradycją podziałów na zabawki dla chłopców i dziewczynek i zabraniać im takich zabaw.

