
Zanim przejdziemy do czekających na nas haczyków w "przedłużonych gwarancjach", trzeba wyjaśnić jedną rzecz: to NIE SĄ gwarancje w tradycyjnym rozumieniu. Sklepy nie oferują nam przedłużenia gwarancji producenta, a jedynie dodatkową polisę ubezpieczeniową na dany sprzęt.
Ja się skusiłam na taką dodatkową gwarancję w sklepie *** *** ***. Kupiłam u nich pralkę Indesit. Gwarancję przedłużyłam do 3 lat za kwotę 130zł. Oczywiście po 2 latach pralka się popsuła więc ja zadowolona, że mam gwarancję i biegnę do sklepu, a tu co? Sklep ręce rozkłada, że to nie ich sprawa, że mam się zgłosić do ubezpieczyciela, co mi pralkę ubezpieczył. No i się zaczęło. Szukanie serwisu, który ma podpisaną umowę z ubezpieczycielem i inne formalności.
Warto przy tym podkreślić, że niektórzy producenci elektroniki czy AGD faktycznie oferują przedłużone gwarancje producenckie – i można je także wykupić w sklepie. Także pierwszym, o co trzeba spytać, gdy dostajemy taką ofertę: czy jest to oddzielna polisa od ubezpieczyciela, czy faktyczne przedłużenie gwarancji producenckiej. Sprzedawca o przedłużeniu gwarancji producenta Cię nie poinformuje, bo po prostu nie dostaje za to dodatkowej kasy.
Otóż w *** jest opcja wykupienia dodatkowo gwarancji, wszystko ładnie pięknie - gdy sprzęt się zepsuje to mają dwa tygodnie czasu na naprawę, przyjeżdżają do domu, wnoszą, wynoszą itp. Gwarancja jest ważna przez chyba pięć lat, choć pewnie zależy od opcji. O tym mnie wszyscy wesoło poinformowali, nie poinformowali natomiast o innej kwestii. Sprzęt zepsuł się po miesiącu. Wiadomo, kontakt z **. I tu niemiła niespodzianka, bo nagle okazuje się, że gwarancję można wykorzystać tylko jeden raz!!! Fajnie, że dowiaduję się o tym teraz.
Po sprawdzeniu tej sieci marketów okazało się, że faktycznie w 2011 roku można było w nich kupić sklepową gwarancję na 3 lub 5 lat, ale z jednorazową opcją naprawy. Sklep, jak twierdzą pracownicy, już z tego zrezygnował, bo i tak się to nie opłacało. Niestety, patent pozostał w polisach od ubezpieczycieli. Przeczesując sklepy z elektroniką trafiłem na kilka umów, gdzie małym druczkiem, gdzieś w środku umowy, było napisane, że ubezpieczenie obejmuje tylko jedną szkodę i gwarantuje jedną naprawę. Sprzedawcy wyjaśnili mi, że wszystko zależy tutaj od rodzaju umowy, jaką podpisujemy, a każdy sklep może mieć inną ofertę.
Rzecz dotyczy wszystkich gwarancji, nie tylko polis, ale również prawdziwie przedłużonych gwarancji producenckich. Nawet producenci sprzętu często migają się od odpowiedzialności, twierdząc, że szkoda powstała na skutek naszego działania, a nie wady produktu. Wówczas można próbować walczyć, ale często jest to walka ponad siły przeciętnego obywatela. Zasada jest prosta: producenci ZAWSZE uznają tylko gwarancje, gdzie ewidentnie sprzęt zepsuł się "sam z siebie".
Sam ostatnio padłem ofiarą takiego migania się od gwarancji. Obudowa mojego niedawno kupionego laptopa zaczęła się rozchodzić przy matrycy – puściły zaczepy, zaczął wychodzić z obudowy zaczep matrycy. Laptop nie upadł mi ani razu, nie ma na nim nawet śladu rysy. Mimo to, serwis producenta uznał, że akurat taka szkoda nie mogła powstać sama z siebie – i na pewno laptop mi upadł, tylko się nie chcę przyznać. W efekcie mogłem sobie tę gwarancję...
Jeśli więc sprzedawca mówi nam nawet o przedłużeniu gwarancji producenckiej i obiecuje, że po zalaniu laptopa albo przewrócenia telewizora przez dziecko będzie nam przysługiwać darmowa naprawa – zapewne kłamie.
Oczywiście, cały ten proceder nie byłby możliwy bez pomocy sprzedawców. Rozmawiałem z kilkunastoma z nich, kilku udzieliło mi nieco więcej informacji. - Robimy, co możemy, żeby sprzedać sprzęt i tyle – komentuje jeden z nich. Jak zaznacza, tylko część sprzedawców oszukuje klientów, obiecując im cuda na kiju w postaci gwarancji na wszystko.
- Schody zaczynają się, gdy ktoś zaczyna zadawać pytania. Wówczas najlepiej jest, i tak nas uczą na szkoleniach, żeby od razu powiedzieć, że to taka dodatkowa gwarancja na wypadek "przypadkowych uszkodzeń" – wyjaśnia mój rozmówca. "Przypadkowe uszkodzenia" to drugie wyrażenie-klucz. Używanie tych zwrotów ma "podniecić" klienta, by szybko podpisał umowę, zanim zacznie zadawać pytania. Przede wszystkim sprzedawcy mają za zadanie tak poprowadzić rozmowę, by klient myślał, że przedłuża gwarancję producencką. Jeśli klient się domyśli, że to nie producent mu przedłuża gwarancję, trzeba go nakierować na "przypadkowe uszkodzenia".