"Czas honoru" od lat ma ogromną rzeszę fanów. Skąd ta popularność?
"Czas honoru" od lat ma ogromną rzeszę fanów. Skąd ta popularność? Fot. Zrzut ekranu YouTube / seriale TVP
Reklama.
2011, 2012, 2013 – w tych kolejnych latach opowiadający o wojennych losach polskich Cichociemnych “Czas honoru” był nominowany do popularnych nagród telewizyjnych Telekamery. I dwa razy jego twórcom udało się to wyróżnienie zdobyć. Nie inaczej było w poniedziałek, gdy głosy widzów po raz trzeci zadecydowały o wyróżnieniu dla tej produkcji.
Ale popularność serialu znacznie przekracza ramy świata telewizji: nie chodzi tylko o oglądalność, wyróżnienia i plebiscyty: wiele osób twierdzi, że “Czas honoru” to fenomen społeczny – serial, który dał impuls do wybuchu zainteresowania młodych Polaków historią, II wojną światową, a także realnie wpłynął na kształtowanie się patriotycznych postaw.
I choć niektórzy twierdzą, że warstwa dydaktyczna zdominowała artystyczne walory produkcji, jedno jest pewne: – Twórcy trafili w ogromne społeczne zapotrzebowanie na taką produkcję – ocenia krytyk filmowy Wiesław Kot.
Obyczajowy, nie historyczny
Na stronie FanklubCichociemni.pl konto założyło ponad tysiąc osób. – Ale aktywnych członków, którzy co niedzielę spotykają się na wspólnych rozmowach i stale angażują w prace klubu jest mniej, ok. 25-30 osób – mówi Ania Chwastek, założycielka fanklubu i wielbicielka “Czasu honoru”.
Ci najmocniej zaangażowani w działalność grupy nie tylko dyskutują, ale i piszą opowiadania i artykuły, spotykają się z aktorami, organizują konkursy, polecają sobie książki historyczne dotyczące epoki. W większości są gimnazjalistami, licealistami, studentami.
– “Czas honoru” spodobał mi się, ponieważ nie był serialem stricte historycznym czy wojennym. Dużo miejsca poświęcono w nim młodym ludziom, ich losom, przygodom – tłumaczy swoją fascynację Ania Chwastek.
Zdaniem dziennikarza, blogera i autora 'Programu Telewizyjnego' w TOK FM Wojciecha Krzyżaniaka, to właśnie nacisk na warstwę obyczajową w dużej mierze zadecydował o sukcesie “Czasu honoru”.
Wojciech Krzyżaniak
dziennikarz

Wojcieh Krzyżaniak To serial obyczajowy, nie wojenny. Moim zdaniem można śmiało porównywać go do kultowego “Domu”. W “Czasie honoru” udało się nie tylko przekonująco odmalować realia epoki, ale i stworzyć ciekawego, zbiorowego bohatera. Są nim Cichociemni – młodzi ludzie, których osobiste losy umiejętnie wpleciono w wielką historię.


Zdaniem Krzyżaniaka “Czas honoru” jest też zwyczajnie bardzo dobrze zrobiony. – To jedna z najlepiej wykonanych produkcji w Polsce. Myślę, że śmiało może konkurować z wieloma serialami światowymi – ocenia dziennikarz. – Nawet dialogi, które są zmorą polskich seriali, choć wciąż nieco akademickie, są w “Czasie honoru” na naprawdę dobrym poziomie – dodaje Krzyżaniak.
"Serial dla młodzieży"?
Z opinią dziennikarza TOK FM zgadza się krytyk filmowy Wiesław Kot: – Na pewno “Czas honoru” jest sprawnie zrealizowany, jego bohaterów da się lubić – mówi. Zaznacza jednak, że mimo tego nie należy do grona entuzjastów serialu.
– Rzeczywistość pokazana w “Czasie honoru” jest bardzo czarno-biała. Są dobrzy i kryształowo szlachetni Polacy, przedstawieni niczym komandosi z amerykańskiego filmu i źli Niemcy. Ignoruje się zupełnie ciężkie brzemię wojennych czasów, ich okrucieństwo i wieloznaczność – mówi Kot, przeciwstawiają sposób ukazania okupacji w tej produkcji filmom Szkoły Polskiej.
Wiesław Kot
krytyk filmowy

Nasza powojenna kinematografia pokazywała heroizm czasów okupacji, ale równoważyła ten obraz ukazując też drugą stronę tamtej rzeczywistości: okrutny los, który jest w stanie złamać nawet poczucie honoru. W tym serialu tego nie ma – tutaj nie zobaczymy żołnierzy AK z Wajdowskiego “Kanału”, którzy brną po kolana w cuchnącej brei, nie zobaczymy “Dzidziusia” z “Eroici” Munka, który spędza Powstanie zupełnie pijany.


Warto zresztą dodać, że głos Wiesława Kota nie jest odosobniony. Sposób ukazania okupacji w “Czasie honoru” od początku budził wiele kontrowersji.
Adam Leszczyński
"Gazeta Wyborcza"

[Scenariusz - przyp. red. ]pokazuje wycinek historii, upraszcza ją i niewiele wyjaśnia. Ale za to wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Dobrzy do złych strzelają, chłopcy są męscy, a dziewczęta kobiece. W pierwszym odcinku pokazano nawet pościg samochodowy! CZYTAJ WIĘCEJ


Krzysztof Mądel zwracał zaś na swoim blogu w naTemat uwagę, że “„Czas honoru” (...) stara się odbudować zbiorową tożsamość dokładnie tam, gdzie ją utracono, dlatego odwołuje się do wzorców pozytywnych, wszystkie inne spychając na margines”.
– To serial dla młodzieży. Przystojni młodzieńcy i ładne dziewczyny, kino akcji, fikcja, a nie film dokumentalny – mówił w rozmowie z “GW” historyk Andrzej Paczkowski.
Bardziej przychylne recenzje serialu pojawiały się zaś naturalnie wśród mediów o bardziej prawicowym charakterze: "Mimo prognoz niektórych uczonych Polacy nadal interesują się dziejami ojczystymi. Świadczy o tym m.in. sukces telewizyjnej produkcji o żołnierzach ZWA/AK 'Czas honoru'" – pisała we “wSieci” Ewa Hoffmann-Piotrowska, podkreślając pozytywną rolę, jaką odegrał serial dla budowy współczesnego patriotyzmu.
Wojciech Krzyżaniak zauważa, że spory wokół serialu w gruncie rzeczy wyszły mu na dobre, bo rozbudziły zainteresowanie i przełożyły się zapewne na oglądalność. Być może już wkrótce będzie ich więcej, bo twórcy “Czasu honoru” pracują już nad kolejnym sezonem: tym razem będzie to swoisty “suplement”, którego akcja rozgrywać się będzie podczas Powstania Warszawskiego.
Temperatura kłótni o znaczenie tego wydarzenia w historii Polski, a także popularność wszystkich poprzednich sezonów “Czasu honoru” zdają się gwarantować, że siódma już seria serialu znów będzie sukcesem.