
Metro, gender, płonąca tęcza
“Burdelarze rozpychający się po Warszawie od kilkunastu miesięcy to z jednej strony wysmakowany, dopieszczony literacki kabaret, z drugiej – przekraczająca granice dobrego smaku polityczno-obyczajowa jazda po bandzie” – pisał o nich Marcin Meller. Ale przedstawione w luźny sposób scenki z życia miasta, nawiązujące do płonącej tęczy, Hanny Gonkiewicz-Waltz, zalanego metra, a nawet “ideologii gender” czy Powstania Warszawskiego, śmieszą też po prawej stronie politycznego spektrum.
“W fenomenalny i komiczny sposób potrafią śmiać się i zarażać śmiechem przedstawiając codzienne życie Warszawy w niecodzienny sposób” – zachwala “Burdelarzy: na swoim blogu Ilona Klejnowska.
Również wedle Karoliny Sakowicz z Muzeum Historii Żydów Polskich, które w marcu gościć będzie kabaret, moda na “Pożar w burdelu” ma mocno środowiskowy charakter: – Chodzi o ludzi związanych z kulturą, bohemę, czy też warszawską “hipsterkę”. To przede wszystkim do ich wrażliwości odwołują się twórcy kabaretu – mówi Sakowicz.
Bardzo się cieszę, że taka grupa powstała. Ich oscylująca na granicy teatru i kabaretu twórczość nawiązuje do najlepszych tradycji polskiego kabaretu literackiego. Można by powiedzieć, że Walczak i Łubieński są współczesnym odpowiednikiem Boya-Żeleńskiego, a “Pożar w burdelu” to dzisiejszy “Zielony Balonik”.
– Wszystko wskazuje na to, że karmieni od lat telewizyjną papką z jej rubasznymi kabaretonami, właśnie takiego kabaretu byliśmy złaknieni. Świadczą o tym przede wszystkim tłumy na kolejnych odcinkach – mówi Kowalski.
Recenzenci są zgodni, że historyk, varsavianista i dziennikarz RDC Maciej Łubieński oraz utalentowany dramaturg Michał Walczak stworzyli kabaret, który świetnie “wącha swój czas”. Kolejne odcinki, w których pojawiają się aluzje do wydarzeń z politycznego i kulturalnego życia miasta, są świetnie przyjmowane przez publiczność.
– Najważniejszy jednak jest nie lokalny koloryt, ale inteligentny, ironiczny, aluzyjny i absurdalny humor, którym przepełnione są kolejne odcinki spektaklu – mówi Kowalski. Dlatego też warszawiacy świetnie bawią się słuchając piosenek o miłości do Ryana Goslinga, hipsterach, balonie Orange, konklawe, walce o etaty czy zalanym tunelu Wisłostrady, które wykonują aktorzy warszawskich teatrów zebrani pod szyldem “Pożaru”.
Warszawa jest miastem poważnym, nadąsanym - to jest jakiś błąd tej epoki! Trzeba się otworzyć, wyluzować, przypajacować trochę. CZYTAJ WIĘCEJ
– Ich spektakle docenili zarówno najbardziej znani krytycy teatralni jak i profesorowie Akademii Teatralnej. Trudno będzie mi więc dodać do licznych pochwał coś oryginalnego – mogę jedynie dołączyć się do grona apologetów “Pożaru w burdelu” – podsumowuje Wiesław Kowalski.