Dorota Staniewska prowadzi swoją piekarnię. Od wszystkich innych piekarzy i przedsiębiorców różni ją jedno: jest głuchoniema. Jej historia pokazuje, że banki potrafią być równie chłodne i chciwe, co ludzkie i pełne zrozumienia. Po latach odmawiania kredytów na własną firmę, Dorocie w końcu udało się spełnić swoje marzenie.
W naTemat mieliśmy już akcję partnerską z Idea Bankiem. Ten wpis nie jest jej częścią, a jedynie ciekawym opisem pomysłu Idea Banku
– Tymi rękami upiekłam około 40 tysięcy bochenków. Nazywam się Dorota Staniewska i pieczenie chleba to dla mnie bułka z masłem – tłumaczy bohaterka tekstu w spocie promującym swój biznes. Patrząc na reklamę, można by pomyśleć, że wszystko jej się ułożyło, a jej historia to klasyczny przykład tego, jak osobie niepełnosprawnej udaje się pokonać wszystkie trudności w życiu. Ale prawda o tym, jak Dorota doszła do prowadzenia własnego biznesu, jest bardziej skomplikowana i mniej kolorowa.
Bez rodziny ani rusz
– Tylko z odpowiednim wsparciem osoba niepełnosprawna może założyć własną firmę i osiągnąć sukces w biznesie – podkreśla Dorota Staniewska. Przez wiele lat nie mogła spełnić swojego marzenia o prowadzeniu działalności. Wiek i niepełnosprawność wykluczały ją bowiem z grona osób, które mogą dostać na taki cel jakiekolwiek dofinansowanie.
Pomysł na biznes, jak wyjaśnia mi Dorota, nie był trudny: zaczerpnęła go z rodzinnej tradycji. Piekarzami są bowiem również jej dziadkowie i rodzice. Sama Dorota wcześniej też kształciła się na piekarza, w Zespole Szkół Zawodowych we Wrocławiu.
– Po skończeniu szkoły przez pół roku byłam bezrobotna. Nie miałam żadnych ofert pracy jako osoba niepełnosprawna. Postanowiłam więc wziąć los w swoje ręce i otworzyć piekarnię, w której pracowałaby moja rodzina, która, jak już wcześniej wspomniałam, od pokoleń jest piekarzami – opowiada mi Dorota.
Urzędnicy w porządku...
Z początku nie było jednak łatwo. Wbrew temu, co może się wydawać, problemu nie stanowiły urzędy ani urzędnicy. Barbara Staniewska, babcia Doroty, podkreśla w rozmowie z naTemat: – W skarbówce i innych miejscach urzędnicy przeszli kurs języka migowego i z tym nie było problemów.
Co więc było problemem w rozpoczęciu działalności? – Pierwszą przeszkodą był brak możliwości otrzymania kredytu bankowego na rozruch firmy – wspomina Dorota Staniewska. Nie mogła też otrzymać na piekarnię żadnej dotacji. – Trzecią przeszkodą był mój młody wiek, gdyż w trakcie zakładania własnej działalności miałam dopiero 18 lat – podkreśla Dorota Staniewska. I wyjaśnia, że banki odmówiły jego przyznania, ponieważ jednym z warunków była konieczność ukończenia 25 lat.
... a banki niewrażliwe jak skała
Wiele osób powie, że trudno im się dziwić, bo przecież banki nie mogą dawać kredytu na każdy pomysł 18-latka tylko dlatego, że to osoba niepełnosprawna. Z drugiej strony wiadomo nie od dziś, że często dają kredyty nie do końca odpowiedzialnie i zapewne w tym czasie, gdy odmawiały Dorocie, sfinansowały kilka o wiele gorszych projektów. Razi brak wrażliwości finansjery na sytuację osoby głuchoniemej, która przychodzi ze sprawdzonym w rodzinie biznesem i prosi o kredyt.
Dorota porzuciła więc banki i w pierwszej fazie biznesu otrzymała pomoc od rodziny. – Nie tylko wsparli mnie finansowo, ale pomogli mi wspólnymi siłami wykonać remont obiektu, który wydzierżawiłam na piekarnię – podkreśla.
Później było łatwiej, co nie znaczy, że łatwo. Osoby głuchonieme mają bowiem jeden (i właściwie jedyny), zasadniczy problem w pracy. – Na co dzień Dorota nie potrafi się porozumieć z pracownikami, robi to jedynie SMS-ami lub gestami. Prawie zawsze na miejscu jest ktoś z rodziny, kto może jej pomóc, bo język migowy zna niewiele osób – mówi mi babcia Doroty, Barbara Staniewska.
Nadal jednak brakowało funduszy. Banki, nawet do już lekko rozkręconej działalności takich osób, podchodzą z dużą rezerwą. Tylko jeden z nich zdecydował się pomóc Dorocie Staniewskiej.
Od odmowy do superspotu
– Na mojej drodze napotkałam Idea Bank, który pomógł mi w promocji firmy, zapraszając do udziału w programie Duma Przedsiębiorcy. Występ w profesjonalnym spocie reklamowym był dla mnie dużym wyzwaniem, ale też niezapomnianą przygodą – wspomina Dorota.
Dzięki temu wszystko ruszyło do przodu. Co prawda, babcia bohaterki zdradza mi, że współpraca z bankiem nie przełożyła się jeszcze bezpośrednio na wyniki finansowe, ale Dorocie dała wiele. – Wcześniej była bardzo skryta, teraz zdecydowanie bardziej otworzyła się na ludzi – wskazuje Barbara Staniewska.
Dzisiaj piekarnia jest już bardziej rozwinięta, a sam spot może przyczynić się do znacznego zwiększenia liczby klientów. – Obecnie, małymi kroczkami, zdobywam rynek lokalny, klientów indywidualnych, jak i zbiorowych – tłumaczy mi Dorota. Podkreśla przy tym, że łatwo nie jest: duża konkurencja, do tego brakuje jej funduszy na reklamowanie się w prasie czy mediach lokalnych.
Niepełnosprawny w Polsce – biznes tylko z rodziną
– Ale nie tracę nadziei, bo jak widać nawet właścicielka małej, lokalnej piekarni może otrzymać darmową reklamę. W dodatku od banku. Tego rodzaju wsparcie jest bardzo ważne dla tak małych biznesów jak mój – zaznacza Dorota.
Jednocześnie moja bohaterka podkreśla, że gdyby nie bliscy, pewnie nigdy nie spełniłaby swojego marzenia. – Bez wsparcia życzliwych osób, wsparcia finansowego, pomocy rodziny oraz zaplecza, nie jest możliwe założenie przez osoby niepełnosprawne własnej działalności gospodarczej i osiągnięcie sukcesu w biznesie – wyjaśnia.