
Reklama.
- Warszawa może być, ale nigdy Powązki, bo prezydent, który umarł na urzędzie musi mieć pogrzeb państwowy, nie prywatny - miał powiedzieć Paweł Kowal, kiedy kilkadziesiąt godzin po katastrofie otoczenie Lecha Kaczyńskiego zastanawiało się nad miejscem pochówku prezydenta. Adam Bielan w rozmowie z "Newsweekiem" zdradził, że to właśnie Kowal jest odpowiedzialny za Wawel.
Rozłam w elitach będzie tak głęboki, jak w stanie wojennym
- Pomysł pochówku na Wawelu narodził się w poniedziałek [po katastrofie smoleńskiej, która wydarzyła się w sobotę - przyp. red.] - przyznał Paweł Kowal na antenie TOK FM. Zastrzegł jednak, że nie był jedyną osobą, która to rozważała i zapewnił, że początkowo to wydawało się dobrą decyzją - Poparcie dla Lecha Kaczyńskiego w następnych dniach znacznie wzrosło - zauważył.
Czytaj też: Lech Kaczyński w filmie. Tylko dla Polaków
Paweł Kowal zaznaczył jednak, że odmawia dyskusji na ten temat, bo jego zdaniem Polacy nie odnoszą się do tej historii z należytym szacunkiem, a sprawa "sprawa jest zanurzona w polityczny dyskurs". - Minie 20, 30 lat i zadumamy się nad tym w innej atmosferze - powiedział w rozmowie z Dominiką Wielowieyską. - Nie mam siły się w to wpisywać, bo wierzę że kiedyś będzie inaczej.
"Putin to morderca" to dopiero początek. Będzie tego więcej
Jego zdaniem "Wawel to sprawa narodowa", ale póki co "rozłam w elitach będzie tak głęboki, jak w stanie wojennym".
Paweł Kowal pytany o ocenę prezydentury Lecha Kaczyńskiego, przyznał, że była ona naprawdę dobrze sprawowana. - Ulice Lecha Kaczyńskiego znajdują się w Mołdawii, na Litwie, w Gruzji. To tylko pokazuje jej recepcję - powiedział w TOK FM. - Lech Kaczyński kontynuował tradycje polskiej polityki wschodniej - dodał i przyznał, że nie raz zdarzyło mu się czekać z polecenia prezydenta z kwiatami pod gabinetem Julii Tymoszenko, byłej premier Ukrainy.
Czytaj też: Lech Kaczyński nie nadawał się na prezydenta? Bielan odpowiada w rozmowie z "Newsweekiem"
Zdaniem Kowala, prezydentura Kaczyńskiego jest upartyjniona i z jej publiczną oceną należy jednak poczekać. - Myślę, że lepiej by było, żeby dać sobie czasu na pomyślenie - powiedział. - Im dalej od katastrofy tym większe emocje, podział na dwa. Trend może odwrócić się po wielu latach.