Kim straszy Putin Rosjan? Ukraińskimi faszystami. W końcu to w obronie przed nimi zajęto Krym. Jednak pojawia się tu kolejne pytanie: kto w Europie najczęściej wyraża słowa poparcia i uznania dla działań Kremla na Ukrainie? Partie skrajnie prawicowe. Czyli ci, przed którymi Putin straszy.
"Faszyści doszli do władzy na Ukrainie i zagrażają prawom mieszkających tam Rosjan" – w ten sposób Władimir Putin uzasadniał zajęcie Krymu. Jednak w tym samym czasie, jak pisze magazyn „Foreign Affairs”, prezydent Rosji zawarł w Europie ciekawy sojusz z partiami, które uchodzą za skrajnie prawicowe, a nawet faszystowskie. To dlatego, że niemal wszystkie partie nacjonalistyczne na kontynencie przyjaźnią się z Kremlem.
Dla przykładu, na Węgrzech Putina popierają często ubierający się w faszystowskie mundury przedstawiciele Jobbiku. Politycy tej partii kilkakrotnie gościli zresztą na Kremlu. Jej przedstawiciele mówią, że rosyjscy liderzy polityczni uważają ich za ważnego partnera.
Podobnie jest we Francji, gdzie Putin ma dobre układy z radykalnie prawicowym Frontem Narodowym. Przedstawiciele tego ugrupowania uznali wynik referendum na Krymie. Rzecznik partii Marine Le Pen, Ludovic De Danne, oświadczył nawet w wywiadzie dla radia „Voice of Russia”, że półwysep należy do Matki Rosji.
Jednak lista nie kończy się na francuskich i węgierskich nacjonalistach. Putin przyjaźni się także z greckim „Złotym Świtem”. Jego przedstawiciele często używają na wiecach symboli faszystowskich i śpiewają grecką wersję hymnu nazistowskiego.
WikiLeaks ujawniło też, że również Bułgarscy nacjonaliści z partii Ataka często kontaktowali się z rosyjską ambasadą. Wszystkie te ugrupowanie żądają uznania wyników referendum na Krymie.
Pytanie tylko dlaczego Putin, który sam przestrzega swój naród przed nazistami współpracuje z osobami, które wręcz ubóstwiają Adolfa Hitlera? Na pierwszy rzut oka jest to wręcz nielogiczne.
Jednak jak zwraca uwagę autor artykułu w „Foreign Policy”, Mitchell A. Orenstein, prezydent Rosji może mieć ważny powód polityczny. Poprzez wspieranie tych partii (także materialnie, co sugeruje autor tekstu), Putin może przyczynić się do destabilizacji Unii Europejskiej. Im więcej Eurosceptyków w Parlamencie Europejskim, tym więcej polityków skupi się na rozbijaniu jedności UE zamiast powiększania jej strefy wpływów. Na tym w tej chwili najbardziej zależałoby Putinowi.
To wszystko według Orensteina pokazuje dobitnie, że cała okazywana przez Putina niechęć do ukraińskich "nazistów", czyli Banderowców jest tylko grą pozorów. W tej chwili ukraińscy nacjonaliści są przedstawicielami tych ugrupowań, które nie są uległe i nie będą uległe wobec Kremla.
Amerykański politolog uważa, że Europa powinna poważnie potraktować różne działania Putina. Orenstein wykazuje, że Rosja niekoniecznie rzuci się w tej chwili na kolejne terytoria. Zamiast tego spokojnie poczeka na majowe wybory do Europarlamentu z nadzieją, że popierane przez Kreml partie skrajnie prawicowe zdobędą sporą liczbę miejsc. To by było na rękę Putinowi, gdyż nacjonaliści zdestabilizowaliby Unię, a to z kolei oznacza, że Rosja mogłaby umocnić swoje wpływy.