
Od razu po wybuchu tych emocji Centrum Informacyjne Rządu podało, że w 85 proc. spot został sfinansowany z pieniędzy unijnych. Małgorzata Kidawa-Błońska, odpowiadając na ataki PiS, stwierdziła zaś na antenie TOK FM: – Gdyby PiS interesowało się sprawami UE, wiedziałoby, że jest taki wymóg, że co roku ma być prowadzona akcja promująca UE i jej ideały.
Niestety, eksperci wskazują, że wymóg czy obowiązek, o którym mówiła rzeczniczka rządu, po prostu... nie istnieje. Cezary Lewanowicz, polski rzecznik Komisji Europejskiej, podkreśla, że nie chce odnosić się do słów Kidawy-Błońskiej, bo ich nie słyszał. Ale na moje pytanie o "wymóg corocznego prowadzenia akcji promującej UE i jej ideały" odpowiada zdecydowanie: – Nigdy nie ma i nie było wymogu nakładającego na państwa członkowskie organizowania akcji promocyjnych ideałów Unii Europejskiej. Przynajmniej mi nic na ten temat nie wiadomo – podkreślił Lewanowicz.
Tymczasem Małgorzata Kidawa-Błońska, gdy zapytałem ją o ów wymóg, odpowiedziała, że taki obowiązek istnieje i "są pieniądze na promocję Unii". – Promocję musi realizować nie tylko rząd, ale też samorządu, województwa, i to co roku – podkreślała rzeczniczka.
Rzecznik KE wskazuje jednak, że widział podobne, zagraniczne spoty. – We wszystkich państwach członkowskich ta rocznica odbierana jest jako coś ważnego, jako pozytywny efekt rozszerzeniowej polityki. I we wszystkich tych krajach odbywają się różnego rodzaju akcje informacyjne. Widziałem podobne spoty w innych krajach, skupiają się na zaletach uzyskanych w wyniku członkostwa w Unii Europejskiej. Jeśli chodzi o zawartość, to są podobne i mniej więcej wszystkie kraje to robią. Ale to nie oznacza, że jest to wymóg UE – zaznacza Lewanowicz i po raz kolejny przypomina, że nie istnieje w UE żaden legislacyjny obowiązek organizowania kampanii informacyjnych ot tak.
Jeśli jednak istnieje jakiś wymóg, na podstawie którego rząd wyprodukował ów spot, to właśnie ten: informowania o współfinansowaniu przez UE danych inwestycji. Wskazuje na to nawet informacja nadesłana przez Centrum Informacyjne Rządu w tej sprawie.
Finansowanie spotu pochodzi w przeważającej części ze środków Unii Europejskiej, a nie budżetu centralnego państwa (wkład środków unijnych: 85%, a budżetu krajowego: 15%). Jako główny beneficjent funduszy unijnych mamy też obowiązek prawny informowania o tym jak wiele zawdzięczamy członkostwu w UE.
Ponieważ spot został zrealizowany w ramach projektu "10 lat w UE", sprawdziłem na stronie w ramach czego prowadzona jest ta akcja. Okazuje się, że faktycznie chodzi o informowanie o sposobach wykorzystania unijnych funduszy.
Chcąc zachęcić Polaków do wspólnego świętowania, Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju wraz z licznymi partnerami z całej Polski (m.in. Urzędami Marszałkowskimi, instytucjami wdrażającymi fundusze unijne, beneficjentami oraz Telewizją Polską) przeprowadzi szereg działań, które podsumują ostatnie 10 lat rozwoju naszego kraju i zaprezentują skalę zmian, jakie nastąpiły w naszym kraju dzięki wykorzystaniu Funduszy Europejskich.
Oczywiście, rzeczniczka rządu mogła się po prostu pomylić – tak jak to było przy okazji reformy OFE, gdy stwierdziła, że "brakujące" 19 miliardów złotych to są "jakieś kwoty, które wynikają z różnych takich działań". Z drugiej strony, w spocie na 10-lecie wejścia Polski do UE pokazuje m.in. inwestycje z lat 2000-2002, na przykład Most Siekierkowski, a więc te, które nie były finansowane z unijnych funduszy dla członków. Dlatego też liczymy na jak najszybszą odpowiedź Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, które ma wyjaśnić, na jakiej podstawie Unia finansuje takie spoty.