
Hejterzy to sól internetu. Mają swoje zdanie na każdy temat, a ich głównym argumentem jest bluzg. Zwykle kończy to wszelką dyskusję. Ale nie na profilu "Przeglądu Sportowego". Tam zabawa dopiero wtedy się zaczyna.
REKLAMA
Do niedawna fanpage "PS" z 260 tys. fanów był uosobieniem facebookowej nudy. Niekończący się korowód wklejanych jak z automatu linków usypiał lepiej niż mecze polskiej reprezentacji. Aż Michał Pol – nowy naczelny "Przeglądu" – postanowił, że profil wróci do świata żywych. No i wrócił.
W tej ripoście jak na dłoni widać nową politykę "PS", która wynika z dość specyficznego podejścia Pola do dyskusji (i "dyskusji") w mediach społecznościowych. – Nigdy nikogo na Twitterze nie zablokowałem. Zamiast tego hejterów staram się obśmiewać – wyjaśnia.
Nie da się nie zauważyć, że tak samo myślą – zrekrutowani na Twitterze – ludzie prowadzący profil "Przeglądu".
Facebookowa redakcja działa wbrew większości zaleceń ekspertów od social media. Hejter nie jest tu więc panem, któremu trzeba konstruktywnie odpowiedzieć, bo "każdy głos się liczy". Hejterskich wpisów nikt tu nie kasuje, nawet jeśli zawierają wulgaryzmy. Hejter jest wręcz mile widziany. Ale jako dostarczyciel LOLcontentu ku uciesze normalnych czytelników, którzy zachwyceni wrzucają potem co celniejsze riposty na Demotywatory.
Administratorzy idą po prąd nawet jeśli chodzi o skład osobowy. Z trzech osób odpowiedzialnych za fanpage, dwie to... dziewczyny (rocznik '86 i '92; chłopak ma 22 lata). Kiedy więc branżowy fanpage Get More Social gratulował "kolegom z Przeglądu", miał tylko 1/3 racji.
– Piłka nożna to męska rozrywka, a baby nie wiedzą nawet gdzie jest spalony – śmieje się Marta, która rządzi "PS" na Facebooku i pasjonuje się rozgrywkami angielskiej Premiership. Jedna z jej najlepszych ripost dotyczyła zdjęcia profilowego jednego z niezbyt zorientowanych czytelników.
Adminka, która "ciągle jest w sieci", zdradza, że poza dostarczaniem ubawu fanom i samym autorom, gaszenie hejterów naprawdę działa.
– Oni się nie spodziewają, że im odpowiemy, o formie tej odpowiedzi nie wspominając – mówi. – Najczęściej po naszej ripoście hejter się już nie odzywa.
