Jan Hartman przekonuje, że Janusz Korwin-Mikke to polityczny brutal.
Jan Hartman przekonuje, że Janusz Korwin-Mikke to polityczny brutal. Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Reklama.
Jan Hartman, który w swoich opiniach potrafi być niemal tak ostry jak Janusz Korwin-Mikke, pisze do jego zwolenników. Zarzuca liderowi Kongresu Nowej Prawicy, że przez ostatnie kilkanaście lat stał się klerykałem. Opisuje na swoim blogu, jak byli jedynymi, którzy na zjeździe filozofów w 1995 roku nie chcieli wstać podczas czytania listu Jana Pawła II (choć ugięli się pod presją).

Oto stoją już wszyscy, lecz tych dwóch, w odległości paru foteli od siebie, jeszcze siedzi. JKM kładzie ręce na oparciu swojego fotela, unosi się na parę centymetrów, rozgląda po sali. Widzi, że nie da rady. Spękał. Wstał. Powoli, stękliwie, ale wstał.

Patrzyłem na to w napięciu, wciąż jeszcze siedzący i drżący o swój los. Gdy jednak wstał ON, stchórzyłem i ja. Wstałem. I ocaliłem swoje cztery litery. Dzięki Ci JKM! (Oczywiście listu od premiera Oleksego wysłuchaliśmy wszyscy w pozycji siedzącej na spocznij). Ta anegdotka (prawdziwa w każdym ze swych nielicznych szczegółów) pokazuje, że legendarna niezmienność JKM jest właśnie tylko legendarna. CZYTAJ WIĘCEJ


Przekonuje, że to właśnie dowód na to, że Korwin-Mikke nie jest tak bezkompromisowy, na jakiego pozuje. Poza tym stał się klerykałem – zarzuca Hartman. Kandydat Europy Plus w wyborach opisuje Korwin-Mikkego jako dobrego dziadka, który pozwala swoim wnukom (czyli wyborcom) robić co tylko chcą. Przestrzega ich jednak, że życie w idealnym świecie Korwin-Mikkego (czyli takim rodem z XIX wieku) byłoby koszmarem.
Zauważa, że nie byłoby możliwości zmiany swojej pozycji społecznej, zmiany systemu politycznego, szansy wyrażenia poglądów. Hartman przekonuje „młodych korwinistów”, że świat nie jest taki prosty i czarno-biały jak się wydaje. Dlatego apeluje, by nie przykładać ręki do anarchii, by nie „bawić się politycznymi zapałkami”.