
Nie mam nic przeciwko leniuchowaniu. Wspólne biesiadowanie, bycie z rodziną, to świetna sprawa. Ale wsłuchując się w argumenty lewicy i liberałów dowiedziałem się, że mamy za dużo dni wolnych i że to szkodzi naszej gospodarce. I właśnie dlatego proponuję, by jeden z tych dni, dzień, który niemal dla nikogo nie jest istotny, znieść, wykreślić z listy ustawowo wolnych od pracy. Wykreślimy w ten sposób z naszego prawa kolejny relikt paskudnego komunizmu. CZYTAJ WIĘCEJ
W PiS-ie nie chcieli świętować
Jeśli ktoś jest zaskoczony propozycją, to niesłusznie, bo co kilka lat w okolicach majówki podnoszą się podobne głosy. Grono przeciwników Święta Pracy jest całkiem spore, o czym może świadczyć fakt, że raz inicjatywa wymazania 1 Maja z katalogu świąt państwowych otarła się nawet o Sejm. W 2007 roku posłanka PiS Małgorzata Bartyzel ujawniła w "Gazecie Wyborczej", że trwają na ten temat poważne dyskusje w jej klubie parlamentarnym i ma wsparcie prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Co się zmieniło przez te kilka lat? Na pewno przybyło argumentów na rzecz likwidacji święta 1 Maja. Statystyki wskazują już nie tylko na to, że Polacy kojarzą ten dzień z PRL-owskimi pochodami. Z roku na rok coraz bardziej ewidentny staje się fakt, że w świadomości społecznej 1 Maja przestaje być w ogóle Świętem Pracy.
"Nie ma siły politycznej, która chciałaby znieść to święto, ale nie ma też formacji, która tchnęłaby w ten dzień nowe życie. 1 Maja pozostaje świętem zabytkowej lewicy jako znak dawnego buntu" – podsumował w ostatniej "Polityce" Cezary Michalski. To dobra odpowiedź na pytanie, czy Święto Pracy jest do ruszenia. Nawet jeśli funkcjonuje nie jako uroczystość, a po prostu jako "wolne" i jeśli wielu kojarzy się z komuną, to po prostu jest i wszyscy się do tego przyzwyczaili.