O przyprawach i potrawach, które mają za zadanie zwiększyć libido i wytrzymałość seksualną słyszał pewnie każdy. Czekolada, ostrygi, lubczyk? Wiadomo. Niestety nie spotkałam dotąd nikogo, kto nawet po podwójnej dawce wysokoprocentowego kakao był jakoś bardziej skłonny do rozwiązłości. Czerwone wino jest znane oczywiście ze swoich właściwości burzących krew w żyłach, ale czy to nie jest przywara każdego praktycznie trunku?
Kiedy w Europie pojawił się pomidor, jego także okrzyknięto cudownym afrodyzjakiem przywracającym mężczyznom moc, a kobietom ochotę. Być może dzisiejsze pomidory nie mają wiele wspólnego z tymi przywiezionymi z Ameryki Południowej w czasach Kolumba, ale wciąż, to raczej nie do uwierzenia, że to warzywo ma moc pobudzającą seksualność. Czy tak naprawdę można wpłynąć jakimkolwiek jedzeniem na swoje życie seksualne?
W Europie uważa się, że łóżkowe problemy to sprawa dotycząca prawie wyłącznie mężczyzn w dojrzałym wieku. Do rozwiązania przy pomocy zmiany diety i trybu życia, lub najczęściej, po prostu słynnej niebieskiej tabletki.
W Azji, oczywiście funkcjonują apteki takie jak te na zachodzie, jednak te najpopularniejsze, tradycyjne więcej mają wspólnego z zielarniami i sklepami ezoterycznymi. Na rozpalenie libido działać mają specjalne eteryczne olejki, zioła i masaże. Pobudzić się należy w końcu wszystkimi zmysłami. Zamiast wspomagać się chemicznymi farmaceutykami należy stosować diety. Oczywiście pierwszym krokiem, będzie (moim zdaniem bardzo racjonalne) przywrócenie ciału zdrowia i równowagi.
To jednak nie wszystkim wystarcza.
Ogórek morski
Czyli inaczej strzykwa, to morskie zwierzątko, które żyje na dnie oceanicznym. Zajmuje się przede wszystkim konsumowaniem mułu. Z jakiegoś powodu, jest już od 5000 lat (tak, pięciu tysięcy!) wykorzystywane jako lekarstwo w medycynie chińskiej.
Ma pomagać przede wszystkim na schorzenia stawów i ścięgien. Suszone strzykwy są w medycynie ludowej powszechnie wykorzystywane także jako środek przywracający sprawność seksualną. Świeże, smażone w stylu stir-fry to takie danie na biforek, przed gorącą nocą. Czy smaczne?
Raczej nie, chociaż sos sojowy i potrafi zdziałać cuda.
Skosztować strzykwy można także w zupie, która wśród Chińczyków jest znana jako Zupa Tańczącego Buddy. Oprócz morskiego ogórka znajdziemy w niej: dziki imbir, rybią głowę i suszone przegrzebki. Pozwolę sobie dokładnie zacytować przetłumaczone na angielski menu „Bhudda's Dance: Good for bones, and boner".
Bijące serce kobry
Jeden z najmocniejszych opisów w literaturze kulinarno-podróżniczej, którą do tej pory miałam okazję czytać, to fragment w zasadzie zupełnie lekkostrawnej książki Anthonego Bourdain ,,Świat od kuchni".
Podróżnik opisuje szczegółowo, jak kelner, w restauracji w Wietnamie, wycina serce z żywej, wijącej się, śmiertelnie jadowitej kobry.
Jeszcze bijące, Tony jest niejako zmuszony po prostu połknąć. Odmowa byłaby zniewagą dla gospodarza (i prawdopodobnie wkurzyłoby producenta programu) który słynnego szefa kuchni postanowił ugościć właśnie w taką, raczej niecodzienną przekąską.
Serce i jeszcze ciepła, świeża krew kobry mają w sobie substancje działające niemal narkotycznie. Brutalnie zabijane zwierze produkuje ogromne ilości hormonów, które przyjęte przez zmęczonego życiem szefa kuchni, faktycznie sprawiły, że poczuł się inaczej. W opisie używa słowa ,,silny", ale jest to już ponad połowa książki i na tym etapie, już wszyscy czytelnicy wiedzą, że to znany, azjatycki eufemizm na ,,napalony".
Gordon Ramsay z resztą też został tak właśnie ugoszczony w jednej z restauracji. Udostępnia nawet video, można więc zobaczyć cały ten (naprawdę mrożący krew w żyłach) rytuał.
Żmijówka
Nalewka z zalanych alkoholem jadowitych gadów jest w Wietnamie tak samo popularna jak w Polsce żubrówka. W produkcji jest dość prosta. Peklowane ciało kobry, która zwykle pochodzi po prostu ze specjalnej hodowli. Martwe zwierze jest zalewane mocnym, ryżowym winem zmieszanym w mniej więcej równych proporcjach z krwią gada. Potwornie mocny alkohol przyjezdnych szybko kładzie na łopatki. Istnieją dziesiątki wersji tego specyfiku. Niektórzy do butelek wkładają specjalne mieszkanki ziół, inni zalewają tylko kobrze głowy, lub ciała innych żmij i węży. Najdroższą wersją wężowej wódki będzie ta zrobiona wyłącznie na wężowych penisach. Skosztować jej można w najbardziej luksusowych restauracjach. Kupić najbezpieczniej w... aptekach. Dlaczego tam?
Zgodnie z ludową medycyną Wietnamu, regularne spożywanie niewielkich ilości tego alkoholu przez mężczyznę, sprawi, że spłodzi on swojej żonie męskiego potomka. Ponieważ narodziny chłopca są w tamtej kulturze uznawane za błogosławieństwo, jest to lekarstwo" naprawdę popularne.
Na wschodzie istnieje przekonanie, że swój niedomagający organ, można wzmocnić poprzez po prostu spożycie odpowiedniej części zdrowego zwierzęcia. Niedorzeczne?
Zachodni lekarze na zwichnięte stawy i nadwyrężone ścięgna być może nie zalecają sproszkowanej strzykwy, ale czy tylko mi się wydaje, czy rzeczywiście, także u nas, wskazane jest jedzenie żelatyny wołowej, galaretek, oraz zup gotowanych na chrząstkach? Nieznane zawsze bardziej straszne, prawda?
Informacje zawarte w artykule pochodzą z podróży, podań i opowieści, oraz książki: „Asian Aphrodisiacs: From Bangkok to Beijing - the Search for the Ultimate Turn-on”
napisanej przez Jerry'ego Hopkinsa.