
Za co tak naprawdę płacisz kupując krem czy szminkę? Dziś odkręcamy wieczka i nakrętki i sprawdzamy jak duży wpływ na naszą chęć kupowania kosmetyków mają ich opakowania. Dekonstrukcja jest ostatnio bardzo modna w najdroższych światowych restauracjach, zabawimy się więc w krytyków kosmetycznych i będziemy czujni jak najlepsi krytycy kulinarni.
Mają ogromne znaczenie na odbiór samego produktu. Ale liczy się też fakt, co konkretnie kupujesz. Największe wrażenie robią na mnie te bardzo medyczne, apteczne opakowania kremów do twarzy i kosmetyków do demakijażu. Momentalnie odbieram je jako takie, które naprawdę działają. Domyślam się, że firmom, które je produkują dokładnie o to chodzi! Wyglądają poważnie, profesjonalnie i "skutecznie". Sprawdziłam, że one rzeczywiście działają i że mogę ufać takim markom jak La Roche-Posay czy Clarins... Ale jeśli chodzi o kosmetyki do makijażu, znowu wygrywa aspekt psychologiczny. Chętniej sięgnę po piękny przedmiot niż po taki, który wygląda profesjonalnie. Kocham opakowania Chanel podobnie jak Yves Saint Laurent (nie mogę żyć bez złotego korektora rozświetlającego Touche Eclat). Zaufanie do tych tych dwóch marek makijażowych zbudowane jest oczywiście na ich doświadczeniu w świecie trendów i mody. Na pokazach, które przygotowywali, na całej masie projektantów i designerów, która przez lata nad nimi pracowała. Ale oprócz wszystkiego, to naprawdę świetne kosmetyki kolorowe. Natomiast jeśli chodzi o wiodące trendy w opakowaniach, to wydaje mi się, że bardziej działa na klienta identyfikacja marki jako całości. Jeżeli lubisz pomadkę za jej kolor i jakość, podejrzewam, że nie będziesz poszukiwać innej w lepszym opakowaniu. Trendy sprawdzają się w momencie kiedy kupujesz kosmetyk w prezencie. Nawet jeśli kolor cieni nie będzie odpowiadać twojej koleżance - ucieszy ją ich piękne, nowoczesne opakowanie.
Jest coś takiego, jak wielka księga techniczna. Obszerna dokumentacja (300 stron) różnych wariacji tub i tubek, jakie można w Łodzi wyprodukować. Bo w każdej fabryce są określone możliwości technologiczne maszyn, plus tubka czy słoik na krem musi spełniać jak każdy przedmiot użytkowy funkcje praktyczne. Nie da się wyprodukować szerokiej (a raczej wąskiej) na 35 milimetrów tuby o długości pół metra. Bo po pierwsze, nie da się zgrzać końcówki, po drugie, taka tubka będzie się przewracać na półce w łazience.
Stworzyliśmy więc specjalną część linii produkcyjnej, na której siedzą panie w białych rękawiczkach i nakładają zakrętki na nasze tuby.
Dlaczego?
Zatrzymanie linii produkcyjnej jest niezwykle kosztowne. Także taka fabryka musi być super zorganizowana. I dlatego umawia się z producentami kosmetyków na wiele miesięcy przed. I na przykład Avon robi rezerwację. Bo produkuje w Łodzi około miliona tub. I podobnie jak w świecie mody jest spore przesunięcie. Czyli serię kosmetyków z katalogów zimowych produkuje się latem…
A czy w takim razie ceny tubek i słoików, które kupują luksusowe firmy kosmetyczne różnią się od tych masowych?
