Upadł mit taniego "made in china". Młode pokolenie Chińczyków nie chce pracować za miskę ryżu i 100 dolarów miesięcznie. Dziś chcą warunków lepszych niż w Polsce : 2 tys. zł miesięcznie, płatne nadgodziny oraz talony na opiekę medyczną i fundusz mieszkaniowy.
Dzięki kilku fabrykom w Dongguan (w prowincji Guandong) zagraniczne koncerny Nike, Puma i Adidas mogły produkować 300 mln par butów rocznie, czyli tyle, by na nowo obuć wszystkich Europejczyków. W połowie kwietnia około 40-60 tys. robotników przerwało prace i wyszło na ulicę, by blokować budynki administracyjne firmy. Straty z powodu najpotężniejszego od lat strajku poszły w miliony dolarów.
Jednak najciekawsze jest to, że pracownicy nie domagali się już tylko podwyżek płac. Bo te, które w przeliczeniu sięgają 1500-2000 zł miesięcznie, są już na przyzwoitym poziomie. W postulatach protestujących pojawiają się żądania dodatkowo płatnych nadgodzin, terminowo wypłacanych premii, a także talonów na opiekę medyczną i dofinansowania zakupu mieszkań.
– Po 30 latach ciężkiej pracy zmieniła się świadomość ludzi. Widza, jak bogaci się klasa średnia i też chcą mieć coś z życia. Tymczasem syczuańscy chłopo-robotnicy nie maja szans na kupno mieszkania w mieście, nie mają emerytur, nie wiedza co czeka ich na starość – mówi Radosław Pyffel, ekspert Centrum studiów Polka-Azja w Warszawie. Dodaje, że do głosu dochodzi już drugie pokolenie pracowników chińskich fabryk.
– Mit o taniej produkcji w Chinach już upadł. Kiedy teraz oglądam chińskie fabryki ich menedżerowie pokazują 3 typy produktów. Na rynek amerykański, do Europy oraz na chiński rynek wewnętrzny. Nie ma mowy o tym, by europejski przedsiębiorca wynegocjował bardzo niskie ceny, bo Chińczykom mniej zależy. Po prostu potrafią dużo sprzedać na własnym rynku – mówi dalej Radosław Pyffel.
Wydarzenia w warsztacie „ głównego szewca świata”, jak mówi się o 4-milionowym Dongguan, to zaledwie czubek góry lodowej. Według hongkońskiego „China Labour Bulletin” tylko w I kwartale 2014 roku podobnych strajków w innych chińskich miastach-fabrykach było o 30 proc. więcej niż rok wcześniej.
Chińskie rady robotnicze chcą zabierać głos w sprawach ważnych dla firmy. W marcu doszło do protestów w fabryce serwerów x86 IBM w Szenzhen. Jej pracownicy nie chcieli połączenia firmy z chińskim Lenovo. IBM sprzedaje jej swój biznes serwerowy za ponad 2 mld dolarów, a obie firmy blisko współpracują od 2005 roku.
– Skoro pracujemy tu od ponad 10 lat, to mamy prawo wypowiadać się o losach firmy – mówili protestujący pod wodzą niejakiego Zhanga. Żądali gwarancji zatrudnienia i większej premii za przejście do innego pracodawcy. Pracownicy IBM zdali sobie sprawę, że zachodnia korporacja zapewniała im lepsze warunki socjalne niż chińskie Lenovo, której menedżerowie na pewno przykręcą śrubę.
– Współczesny chiński robotnik nie jest już pokorny, cichy i gotowy do pracy i wyrzeczeń. Stawia trudne dla władz pytania. Stało się to, co zapowiadali ekonomiści: zasoby taniej siły roboczej z seczuańskich wiosek są na wyczerpaniu. Zlecenia taniej produkcji uciekają do Wietnamu,Indii i Bangladeszu – mówi dalej Pyffel.
Co na to biznes? Mark Parker, prezes Nike zapowiedział, że rozważa przeniesienie zleceń produkcji do innych zakładów, jeśli nie w Chinach, to do innych krajów regionu. Tak zrobiło już wiele firm, miedzy innymi polski producent butów CCC z Polkowic. Kilka lat temu jej prezes Dariusz Miłek zaczął zlecać produkcję tanich butów w Indiach, natomiast buty że średniej półki cenowej (powyżej 150 zł) cały czas produkuje w Polsce.