Separatyści ze wschodu Ukrainy otwarcie przyznają już, że ich głównym celem jest już paraliż całego państwa i doprowadzenie do sytuacji, w której niemożliwe będzie przeprowadzenie zaplanowanych na 25 maja wyborów prezydenckich. Zmieniają też taktykę wobec wrogów. – Nie będziemy już brać jeńców. Będziemy zabijać wszystkich –poinformował jeden z najwierniejszych żołnierzy Kremla na Ukrainie.
Zapowiedź tego, że kolejni ludzie, którzy wpadną w ręce prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy, nie będą mieli tyle szczęścia, co porwani przed kilkunastoma dniami (a później uwolnieni na prośbę Władimira Putina) obserwatorzy OBWE padła z ust Wiaczesława Ponomariowa podczas rozmowy z dziennikarzami Radia Swoboda. To człowiek, który nazywany jest samozwańczym merem Słowiańska - miasta uchodzącego za bastion sił prorosyjskich na Ukrainie.
To właśnie w tym regionie dochodzi do najostrzejszych starć ukraińskich służb i wojska z inspirowanymi przez władze na Kremlu separatystami. Informacje o planowanych mordach na potencjalnych jeńcach jednak nie mogą zaskakiwać, bo na obszarze, gdzie rozkazy wydaje Ponomoariow, już dochodzi do najbardziej brutalnych ataków. Ich ofiarami padają przypadkowi cywile, w tym dzieci.
Doniesienia zza naszej wschodniej granicy mówią też coraz częściej o tym, że zaatakowani przez separatystów przeciwnicy Rosji znajdowani są nie tylko martwi, ale i brutalnie okaleczeni. Ciała z wkłutymi oczami i odciętymi uszami czy językiem sugerują, że Rosja na Ukrainie wraca do najbardziej krwawych wzorców działa, które wcześniej stosowano głównie z rozkazu Józefa Stalina.
Pomimo tego rząd w Kijowie nawet nie wspomina o możliwości wprowadzenia na wschodzie kraju choćby stanu nadzwyczajnego, w którym służby mogłyby działać o wiele sprawniej w walce z inspirowanym przez Rosję terrorem. Zgodnie z ukraińską konstytucją oficjalne ogłoszenie stanu wyjątkowego uniemożliwiłoby bowiem przeprowadzenie wyborów prezydenckich, w których wielu widzi klucz do relatywnej normalizacji sytuacji na Ukrainie.
W Słowiańsku zatrzymano osoby, które miały przy sobie tekturowe pudła, w których znajdowały się wypełnionymi karty do głosowania w jutrzejszym referendum.
Separatyści przekonują jednak, że ich działania i tak sprawią, że 25 maja Ukraińcy nie wybiorą nowego przywódcy, który zastąpi obalonego Wiktora Janukowycza. – Kontrolujemy 22 lokalne komisje wyborcze przed wyborami prezydenckimi, dlatego wyborów w Donbasie nie będzie – przekonywał w rozmowie z BBC Roman Lagin, przedstawiający się jako szef Centralnej Komisji Wyborczej Donieckiej Republiki Ludowej.