Anna Grodzka negatywnie ocenia reakcję prawicy na występ Conchity Wurst. Ocenia, że to próba ograniczenia wolności. – Wystąpienie mężczyzny w sukience nie czyni nikomu żadnej obiektywnej krzywdy – przekonuje w "Bez autoryzacji" posłanka Twojego Ruchu. Broni też polskiego występu, krytykowanego za seksizm.
Nie dotyka mnie to, bo to ludzie, którzy zawsze hejtują, zamieszczają wpisy, które maja być śmieszne, a śmieszne nie są. To świadczy tylko o poziomie tych panów.
Conchita Wurst zrobiła tym występem więcej dobrego czy więcej złego dla walki z homofobią?
Myślę, że więcej dobrego. Ona, a właściwie on pokazuje… Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że to jest mężczyzna, który wystąpił w sukience. To nie ma nic wspólnego z transpłciowością. Otrzymuje pan komentarz w tej sprawie ode mnie, ale równie dobrze mógłby pan spytać każdą inną osobę. Pewnie dlatego, że kojarzy pan ten występ z transseksualnością.
To była tania prowokacja? Wiadomo, że taki występ wywoła kontrowersje.
Żeby powiedzieć, czy to było tanie epatowanie trzeba by było wiedzieć, co myśli i czuje ten artysta. Nie wiem co myśli, nie wiem co czuje, nie znam tej osoby. Może to był sposób na reklamę, a może na podkreślenie tego, co ona, czy on mówi. A mówi o tym, że jest bojownikiem o wolność i każdy ma do niej prawo. To jego działalność publiczna.
Można to porównać do gestu tego piłkarza, który zjadł banana, Dani’ego Alvesa. Pokazał, jak bezsensowna jest nienawiść do innych ras i narodowości. Później powtórzyły to tysiące ludzi na świecie, powtarzając przesłanie o bezsensowności rasizmu. Tutaj też jest to przesłanie – Conchita Wurst chce pokazać światu, że szkodliwe jest narzucanie człowiekowi kim ma być.
Wystąpienie mężczyzny w sukience nie czyni nikomu żadnej obiektywnej krzywdy. Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się czyjaś krzywda. Ani zjedzenie banana, ani bycie osobą o innym kolorze skóry, ani ubranie sukienki nie czyni nikomu krzywdy. Jestem zdumiona, jak bardzo ludzie, którzy pragną wolności, przeciwko tej wolności występują.
Tylko akcję Alvesa z bananem popierali absolutnie wszyscy. Tymczasem Conchita spolaryzowała ludzi, na Facebooku krytykowali ją nawet moi znajomi, którzy nigdy nic nie piszą o polityce.
Bo dzisiaj bycie rasistą jest wstydem, obciachem. Mimo to niektórzy rzucają w ciemnoskórych bananami. Nie jest jeszcze obciachem bycie osobą, która walczy z drugim człowiekiem, jego prawem do bycia sobą, do demonstrowania swoim wyglądem, ubiorem sposobem bycia tego, co uważa za słuszne. Pan Conchita Wurst jest gejem, artystą i to zademonstrował. Dlaczego nie miałby mieć do tego prawa? To społeczne tabu, które nie jest nam potrzebne. Ludzie boją się rzeczy, które im nie zagrażają.
Jak podobał się pani polski występ?
Nie wiem. O Conchicie przeczytałam w internecie, a Eurowizji nie oglądałam, bo nie jestem w stanie zaakceptować tego typu muzyki.
Nasza ekipa jest krytykowana za seksizm, bo na scenie były modelki z głębokimi dekoltami. Nie ma tutaj zaburzenia proporcji? Można wystąpić w sukience i z brodą, ale już nie z głębokim dekoltem.
Jeśli to był występ sceniczny, to byli artyści, którzy chcieli zrobić show, nie było elementów przymusu, choćby ekonomicznego, to też jest wyraz jakiejś mody. Ale absolutnie nie mam nic przeciwko, to też mieści się w granicach wolności człowieka, w szczególności jeśli to ma być show.