Lech Wałęsa zamiast na obchodach 25-lecia wyborów czerwcowych, będzie w Mławie. Krzysztof Szczerski z PiS ocenia, że to zupełny brak logiki. W "Bez autoryzacji" krytycznie ocenia też przełożenie na maj wystąpienia Radosława Sikorskiego, który przedstawi plany dyplomacji na ten rok. – To podyktowane względami kampanijnymi – ocenia polityk.
Lecha Wałęsy nie będzie 4 czerwca, bo jest umówiony w Mławie. Będzie go panu brakowało na obchodach pierwszych częściowo wolnych wyborów?
Od lat tylko sam Lech Wałęsa rozumie swoje decyzje, nie jestem w stanie odkryć jakiejkolwiek logiki w jego postępowaniu. Najpierw obrażał się na „Solidarność”, teraz do niej wraca, jest uznawany za jednego z ojców przełomu, ale nie chce brać udziału w uroczystościach, raz jest blisko obozu władzy, raz chce być krytyczny. Już wcześniej Wałęsa był znany z tego, że kieruje się swoją, a nie powszechnie uznawaną logiką.
Będzie kłótnia przy ustalaniu treści uchwały, którą Zgromadzenie Narodowe ma przyjąć 4 czerwca?
4 czerwca to co innego niż Okrągły Stół, to ważna data, bo Polacy pokazali, że odrzucają PRL. To ważny dzień, chwalebna data demokratycznego wskazania, że PRL powinien być odrzucony. Po tym nastąpiły smutne dni. Okazało się, że część elit politycznych z obu stron uznała własne porozumienie za ważniejsze niż wola Polaków.
Mieliśmy do czynienia, że wola wyrażona, by komunizm odszedł została zamieniona na grubą kreskę i zbratanie się części nowych elit ze starymi elitami.
Początek maja to nie trochę późno na przedstawianie planów polskiej dyplomacji na cały rok?
W tym roku z woli ministra Sikorskiego to wystąpienie opóźniono. Sądzę, że kierował się względami politycznymi i wyborczymi Platformy – to ostatnie posiedzenie Sejmu przed głosowaniem. To wystąpienie wpisuje się w kampanię Platformy w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Poza tym sądzę, że minister Sikorski chciał wiedzieć więcej na temat tego, co może powiedzieć. Czekał na rozwój wypadków na Ukrainie. Ale przeważyły motywy kampanijne, to w końcu wiceprezes partii.
Dzisiejsze wystąpienie będzie bardziej kampanijne, bardziej na użytek polityki wewnętrznej niż w poprzednich latach?
Przede wszystkim złym pomysłem jest to, że cała dyskusja odbędzie się po południu i opozycja będzie miała mniejszą szansę skomentowania wystąpienia. Dziennikarze będą mieli znacznie mniejszą szansę odnieść się do słów ministra, ale przede wszystkim opozycji, bo wszystko skończy się o 21. W poprzednich latach wystąpienie było rano, a dyskusja trwała cały dzień, można było podjąć polemikę. A teraz minister, a po tym już obiad.
To wystąpienie nie będzie wprost kampanijne, ale na pewno będzie miało wątki wyborcze, będzie wpisywało się w narrację Platformy. To będzie połączenie straszenia Polaków, żeby skupić się wokół władzy, z przekonywaniem, że rząd nad wszystkim panuje i wystarczy go tylko poprzeć, żeby było dobrze. Szkoda, że minister nie zdecydował się na wystąpienie przed kampanią, bo teraz to będzie bardziej wystąpienie partyjne niż państwowe.
Na pewno więc pojawi się wątek unii energetycznej. Jak daleko od głosów politycznego poparcia ze strony van Rompuy’a, Hollande’a czy Merkel do konkretnych rozwiązań?
Unia energetyczna to kompletna wydmuszka, bo z tego co dzisiaj widać, że ten pomysł został sprowadzony do parteru przez partnerów europejskich. Są już przepisy albo praktyka, a teraz to zostanie tylko opakowane w jeden pakiecik i sprzedane wyborcom jako nowy, ważny krok. Z tego co słyszę, i co mówił sam Sikorski, bo główne tezy już znamy, chodzi o uruchomienie rzeczy, które już działają. W nowym opakowaniu będzie sprzedany ten sam produkt.
Poza tym wdrożenie tego w życie jest dalekie. Dzisiaj w Europie jest taka opinia: „Skoro już pan to rzucił, zrobił z tego część kampanii, to dobrze, ale pod warunkiem, żeby to nie było nic na tyle przełomowego, żeby naruszyć interesy naszych krajów”. Nie wierzę w to, że należy porzucić narodowe strategie bezpieczeństwa energetycznego i stworzyć jedną, europejską.
Wczoraj na komisji spraw zagranicznych minister Sikorski mówił, że istotą unii energetycznej jest przerzucenie polityki energetycznej z polityki bezpieczeństwa do kategorii polityki handlowej. To oznacza, że te fundamentalne kwestie jak dywersyfikacja nadal będzie sferą wewnętrznych rozstrzygnięć. Wspólne będzie tylko handlowanie węglowodorami, co już przy dzisiejszych przepisach powinno mieć miejsce, ale nie jest realizowane. Z każdą kolejna rozmową ten projekt traci na ambicji, staje się tylko opakowaniem.